W zeszłym roku w grudniu podczas kontroli okazało się, że na oddziale młodzieżowym szpitala w Krychnowicach toalety były czynne tylko w wyznaczonych godzinach, a pacjenci którzy nie zdążyli się załatwić musieli to zrobić do... kosza na śmieci. Pacjentom ograniczano także rozmowy telefoniczne i kontakt z bliskimi.
Rzecznik Praw Pacjenta informował, że w związku z nieprawidłowościami, szpital nie powinien udzielać pomocy w zakresie zdrowia psychicznego.
Dyrektor zapewniał, że dostosował się do zaleceń kontrolnych i pacjenci mogą już swobodnie korzystać z toalety i łazienki, a telefon jest przeniesiony na korytarz. Pacjenci nie muszą już sprzątać, a zajęcia terapeutyczne zostaną uzupełnione.
Szpital w Krychnowicach okazał się być feralnym miejscem także dla 65-letniej pacjentki. Kobieta podczas schodzenia ze schodów spadła na niższą kondygnację. Niestety, mimo reanimacji nie udało się jej uratować.
Prokuratura sprawdza czy personel szpitala nie dopełnił obowiązków służbowych. Dyrektor Guzowski zapewniał, że szpital ma pełne pokrycie personelu, którego wymaga od nich NFZ.
Niestety na tym nie koniec. Blisko dwa tygodnie temu w szpitalu w Krychnowicach 16-latek z tamtejszego oddziału zgwałcił 9-latka przebywającego na obserwacji.
Jak sprawca znalazł się na innym oddziale szpitala i dlaczego nikt z personelu nie zareagował? Jak wynika z relacji matki dziecka, oddziały dziecięcy i młodzieżowy są w szpitalu oddzielone... plakietką informacyjną i pacjenci mogą przechodzić między nimi bez żadnej kontroli. Dodajmy, że kiedy w środę nasza ekipa weszła na teren szpitala, została skontrolowana dopiero przy oddziale dziecięcym. Bez przeszkód przeszliśmy z kamerą przez cały kompleks.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez personel szpitala i w konsekwencji narażenie pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia lub uszczerbku na zdrowiu. Sprawa gwałtu została przekazana do Sądu Rodzinnego i Nieletnich.
O to wszystko chcieliśmy spytać dziś zarząd placówki. Dyrektor szpitala Włodzimierz Guzowski przebywa na urlopie. Dyrektor administracyjny Adam Kosior nie zgodził się dzisiaj na rozmowę z nami.
- Szukacie państwo sensacji. To zdarzenie miało miejsce tydzień temu, sprawa jest w prokuraturze i nie mogę udzielać żadnych informacji. Poza tym nie znam sprawy - stwierdził.
Na nasze stwierdzenie, że nie rozumiemy, jak to możliwe, że po tygodniu dyrektor nie wie nic o sprawie, usłyszeliśmy:
- Ma pan prawo nie rozumieć.