Wyjazd z Paryża, lecimy na Le Mans.
Francja pozostawiła super po sobie wspomnienia. Mili ludzie, piękny język.. wszechobecna życzliwość. Jednak tam gdzie się pojawialiśmy to atrakcje w postaci wieży Eiffla itp uciekały w dal, bo KTM stawał się główną atrakcją. Najbardziej skakały nad tym samochodem Japończyki :) To było czadowe, jak się jarali plastikową zabawką :) hahahha
Lecimy na południe Francji
Oszałamiające chmury... pejzaże przeczaderskie. Zupełnie inaczej niż w Niemczech. Oglądając takie widoki można się wyciszyć wewnętrznie. Zewnętrzne wyciszenie nie wchodzi w grę, bo wiatr tak wali po kasku, że czuje że ostatnie szare komórki mi wytrzepie
20 min przerwy. Lekkie jedzonko: mleczko, bułeczka, dżemik.
Jest duży wiatr... naprawdę ciężko się jedzie. Pomyślcie jak czasem jedziecie samochodem i w bok auta na pustkowiu miota wami wiatr... to samo jest tu, ale z poczwórną siłą...bo moja głowa jest na zewnątrz. Czuje że po tym tripie będę miał bardzo umięśnioną szyję :)
Zostało 148 km do Le Mans
LECIMY DALEJ. Znów tankujemy auta. W moim bolidzie jest zbiornik 33 litrowy, także często robimy postoje na stacji paliw.
Na stacji zawsze tak robimy, że ja auta tankuje a Szymek płaci... zatankowałem 50,01 Euro. Szymek zapłacił 50 Euro i wybiegł, bo się spieszyliśmy. Kasjerka jak opętana zaczęła biec za nim i krzyczeć żeby zapłacił całość. Kopara nam opadła jak to usłyszeliśmy... Zgniliśmy z tego i przeprosiliśmy. Szymek poszedł i dał jej 10 EuroCentów i z podniesionym głosem rzekł: "KEEP THE CHANGE" hahahahahahha
Wyjeżdżamy z toru Le Mans. Potężny tor. Nie do opisania... Potężna infrastruktura. Wwaliliśmy się nas tor i zostaliśmy przez ochronę wyprowadzeni... Ale warto było...fotki są w galerii.284 km do przepięknej wyspy LA ROCHELLE
Małe siusiu i lecimy dalej. Marznę bo Szymek poszedł na "dwójkę" :):):) A on jak już usiądzie to czasu nie liczy :) hahaha.
W tym czasie stuningowałem siedzenie w bolidzie. Do tego niezbędne było::
-poduszka (pod plecy na lędźwie)
-śpiwór (pod tyłek i okrycie nóg, a w szczególności stawów)
-masażer (pod plecki. Masażer ma możliwość też ogrzewania)
Największym problemem to brak ochrony szyi. Nie przewidywałam przed Tripem jeździć nocą, a tu się okazuje że jest to codzienność.
Cholernie zimno. 180 km do miejscowości LA ROCHELLE.
Tuning fotela jest świetny jednak są też skutki uboczne... Siedzę 4 cm wyżej, co w konsekwencji sprawia że wiatr z owiewki uderza pod kask. Szyja moja jest mocno narażona na silny wiatr.
Kolejne bramki do opłaty za autostradę. Jeszcze większa cholera bierze od pobierania kasy przez żabojadów... A myślałem że tylko w Polsce z ludzi się zdziera wszelkiego rodzaju opłaty. Dziękuję Panie Tusk ;)
27 sierpnia - San Sebastian (HISZPANIA)
Przedwczorajszy BLOG uzupełniony. Wczorajszy jeszcze uzupełnię... tyle jest z tym pracy.
Dzisiaj atak na MADRYT. Także szybko się przesuwamy ciągle do przodu. Jak na razie woda zimna więc czekamy na słoneczną Teneryfę :)