[gallery id=1054]
Od zakończenia remontu placu wokół katedry zmotoryzowani wierni spiesząc na mszę bez żenady wjeżdżają na nowe płyty; parkują najchętniej przed głównym wejściem, ale spóźnialscy nie pogardzą także miejscem z tyłu czy z boku świątyni. Wychodzący z kościoła muszą teraz przemykać między autami. Tak jest w każdą niedzielę, zwłaszcza w czasie mszy o godz. 20, i w święta.
- Wyszłam w Wielką Sobotę ze święconym z katedry i zatrzymałam się na chwilę na placu ze znajomą – opowiada jedna z naszych czytelniczek. – Nagle słyszę z tyłu klakson. Oglądam się i widzę jakiegoś, przepraszam za wyrażenie, bęcwała w mercedesie, który na mnie macha, żebym mu zeszła z drogi! Czy ci kierowcy już całkiem poszaleli?! Dobrze, że do kościoła prowadzą wysokie schody, bo jakby było płasko, to niektórzy wjeżdżaliby pewnie do głównej nawy. Nie chodzi im wcale o to, żeby nie płacić za parkowanie, bo przecież w święta strefa nie obowiązuje.
NAJBARDZIEJ ELEGANCKI PARKING
Dzwoniący do redakcji nie pozostawiali na kierowcach suchej nitki. – Jak to wygląda?! – oburzała się inna czytelniczka. – To po to ks. Poniewierski przebudowywał plac, poszerzał go, wykładał piękną mozaiką, żeby kilkunastu kierowców mogło tu stawiać swoje wozy?! W takim razie to chyba najbardziej elegancki parking w mieście. I taki, którego budowa kosztowała najwięcej, na dodatek unijnych pieniędzy. Przecież te nowe płyty zaraz będą zniszczone. Dlaczego ci ludzie nie zostawiają swoich aut na Mickiewicza, Sienkiewicza, na Moniuszki, a nawet pod magistratem?! Wszyscy inwalidzi, którym przejście stu metrów nieodwracalnie zaszkodzi? Kto im na to pozwala?!
- Jest tu tego rodzaju problem, że plac przykościelny jest prywatną posesją, tak jak podwórko przy domu. Nie obowiązują tu więc przepisy ruchu drogowego - tłumaczy Piotr Stępień, rzecznik radomskiej Straży Miejskiej.
Plac należy do parafii
Opieki Najświętszej Marii Panny; to ona jest tu gospodarzem. Ks.
kanonik Krzysztof Ćwiek przyznaje, że i do niego zgłaszają się
zaniepokojeni i oburzeni nowym zwyczajem radomianie. Choć problem
pojawia się tylko w niedziele.
BARIERKI? GAZONY?
– Do katedry na msze przyjeżdżają ludzie z odległych dzielnic, często spoza Radomia. I kiedy nie ma już miejsca na sąsiednich ulicach, wjeżdżają na plac. Nic im w tym teraz nie przeszkadza, bo po remoncie nie ma różnicy poziomów między placem a chodnikiem, nie ma tego stopnia, który był tu przez lata – przypomina ks. Ćwiek. – Rozumiem też te osoby, których widok samochodów na placu razi. Sami zresztą dostrzegamy, że jest to problem. Tylko jak go rozwiązać? Ogrodzenie katedry nie wchodzi w grę. Barierki na chodniku? Ale wtedy nikt już na plac nie wjedzie, nawet karawan. Nie wiem zresztą, jak na takie barierki zapatrywałby się konserwator zabytków. Może trzeba postawić gazony z kwiatami?
Proboszcz katedry zapewnia, że kwestię postara się jakoś rozwiązać. – Porozmawiamy z miastem, może magistrat nam coś podpowie – mówi ks. Krzysztof Ćwiek.