W tym roku Resursa Obywatelska, która od lat organizuje nocne zwiedzanie Radomia, zaplanowała dwie Animy. Na tej pierwszej – przebiegającą pod hasłem „Pochód ludzi dobrej roboty” - na terenie dawnych Zakładów Metalowych stawiło się ostatniego kwietnia blisko 200 osób. Bo Resursa wespół ze Stowarzyszeniem Droga Mleczna i członkami Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służby BHP postanowiła niektórym przypomnieć, a niektórym pokazać największe PRL-owskie zakłady Radomia. A jeśli pochód, i to w przededniu 1 maja, nie mogło zabraknąć transparentów i chorągiewek.
Na początek, by poszukiwaczom ducha miasta nie się nie stało po drodze, członkowie Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służby BHP, przeprowadzili krótkie, ale intensywne szkolenie.
Drugim przystankiem był Marywil, a właściwie – skoro przenosiliśmy się do PRL-u – Radomskie Zakłady Materiałów Ogniotrwałych, które powstały w budynkach przedwojennej Fabryki Płytek Ceramicznych. Tu Marcin Lemiszewski - nauczyciel muzyki, a także perkusista, ksylofonista, kompozytor i autor literatury muzycznej dla dzieci, od lat związany z Filharmonią Narodową w Warszawie – dał krótki koncert... na kuchennych garnkach. Największe przeboje socjalizmu, choćby „To idzie młodość” czy „Do roboty” brzmiały na tym instrumentarium bardzo odmiennie i świeżo.
https://www.cozadzien.pl/zdjecia/anima-urbis-pochod-ludzi-dobrej-roboty-zdjecia/82101
Potem wszyscy przeszli na drugą stronę ul. 1905 Roku, gdzie obok dawnych budynkach Radomskiej Fabryki Wyrobów Metalowych „Polmetal” bardzo profesjonalna PRL-owska brygada z kierownikiem na czele sprawdzała, kto nadawałby się do pracy w tamtych czasach. Podzieleni na trzy grupy uczestnicy Anima Urbis przyświecając sobie latarkami w telefonach, bo tymczasem zapadły kompletne ciemności naklejała etykiety na metalowe puszki, a potem próbowała puszki otworzyć. Oczywiście, to był konkurs z nagrodami. Najlepsi otrzymali np., absolutny rarytas w czasach słusznie minionych, czyli wianuszek papieru toaletowego. Który z dumą nosili do końca wycieczki.
By łatwiej było znieść trudy wędrówki, listonosz obdarowywał krówkami. A w innych konkursach można było wygrać piwo z lokalnego browaru. To przy „Blaszance” członkowie Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służby BHP przekonywali w spektakularny sposób, dlaczego płonącego na patelni oleju nie można gasić wodą.
Ostatnim przystankiem tegorocznej Animy była siedziba Imperial Tobacco, w Polsce Ludowej Radomskie - Zakłady Przemysłu Tytoniowego, a przed wojną Wytwórni Papierosów Polskiego Monopolu Tytoniowego. Bo papierosy w tym miejscu, m.in. w budynkach zaprojektowanych przez znakomitego architekta Stefana Szyllera, produkowane są nieprzerwanie od stu lat. O czym szukającym ducha miasta opowiedział przedstawiciel Imperial Tobacco.
- Na frontowej elewacji zakładu widzicie państwo godło Polski. I to jest ten orzeł, który zawisł w tym miejscu w latach dwudziestych. W czasie okupacji Niemcy – o, dziwo – go nie zniszczyli. Został tylko przesłonięty swastyką. Bardzo jesteśmy dumni z tej pamiątki - mówił pracownik IT.
Ponieważ produkcja w Imperial Tobacco trwa nieprzerwanie, uczestnicy Anima Urbis nie mogli wejść do środka zakładu. Musieli się zatrzymać na dziedzińcu. Zwiedzić cała firmę będzie za to mogło 10 szczęśliwców, spośród tych gości imprezy, którzy na początku zwiedzania wpisali się na listę, a których nazwiska wylosował listonosz. Wszyscy natomiast długą chwilę stali przed gablotą na portierni, w której zgromadzono opakowania papierosów produkowanych przy ul. Tytoniowej przez dziesiątki lat. Palący wspominali, niepalący podziwiali.
- W sumie impreza bardzo spoko. Chociaż żałuję, że nie było tego pokazu laserów, który zapowiadali. I filmu zobaczyliśmy tylko urywek, a się naszykowałem na to, bo mój dziadek pracował w Marywilu. Ale on się urodził po wojnie. Dopiero jakaś pani tutaj powiedziała mi, że to już było komunistyczne RZMO, ale ludzie nadal mówili Marywil – powiedział nam Kamil, który na Anima Urbis wybrał się pierwszy raz. - A inna pani, na początku, pokazała nam, gdzie była przedwojenna narzędziownia. A ten odrapany budynek, przed którym staliśmy, to przed wojną była Fabryka Broni. I że te wszystkie budynki tam, gdzie był pierwszy przystanek, to były w PRL-u Zakłady Metalowe. Nie wiedziałem tego. I nigdy tu nie byłem, dopiero teraz. Przyjdę to kiedyś w dzień i sobie obejrzę. Taką wycieczkę mogliby zrobić – żeby ktoś oprowadzał i mówił, że tu produkowali karabiny, tu maszyny do pisania, a tu było coś tam, a w tym budynku powstawały maszyny do szycia.
Na zakończenie goście Animy ustawili się w karnym ogonku po gorącą, pachnącą grochówkę. Jedząc słuchali koncertu radomskiego zespołu Amaranth.