- Dzisiaj pacjenci mogą spokojnie przychodzić do lekarza i uzyskiwać pomoc medyczną, a lekarze i wszyscy pracownicy służby zdrowia mogą spokojnie pracować – mówiła dziś premier Beata Szydło przed Niepublicznym Zakładem Opieki Zdrowotnej "Południe" w Radomiu. Premier zapewniała, że w służbie zdrowia zapanowała „normalność”. Jednak pacjenci tego nie odczuwają.
W czwartek (7 stycznia) premier Beata Szydło wraz z ministrem zdrowia Konstantym Radziwiłłem przyjechała do Radomia, aby spotkać się z pielęgniarkami i lekarzami z przychodni na Południu i poinformować opinię publiczną o sukcesie obecnego rządu i ministra zdrowia. A tym sukcesem jest jest przywrócenie normalności w służbie zdrowia, a także to, że na przełomie roku nie było problemu z negocjacjami lekarzy POZ i wszystkie przychodnie od 1 stycznia były otwarte. - Opozycja pyta gdzie jest ta dobra zmiana, więc chcę powiedzieć, że dobra zmiana jest między innymi tutaj w Radomiu, i we wszystkich tych miejscach, których dzisiaj pacjenci mogą spokojnie przychodzić do lekarza – wyjaśnia premier. - W ubiegłym roku ta przychodnia była zamknięta, ponieważ poprzedni rząd nie potrafił porozumieć się z lekarzami i wynegocjować kontraktów. Pacjenci nie mieli zabezpieczonej pomocy medycznej, a lekarze musieli podejmować dramatyczne decyzje. Wielkim osiągnięciem pana ministra Radziwiłła jest to, że pacjenci mogą spokojnie przychodzić do swoich przychodni, są leczeni, a lekarze mogą spokojnie pracować.
Beata Szydło podkreśliła, że poprzedni rząd wprowadzał jedynie chaos i zaniedbania i nie były „wprowadzone te procedury, które powinny być”. - Może być w Polsce normalnie, na tym polega dobra zimna, którą wprowadza w tej chwili polski rząd – zaznaczyła.
Zdaniem ministra zdrowia w całej Polsce 1 stycznia „nie było najmniejszego wahnięcia, wszyscy, którzy potrzebowali lekarza mogli skorzystać z opieki zdrowotnej”.
Czy rzeczywiście służba zdrowia działa normalnie? Innego zdania są pacjenci, którzy obecni podczas konferencji mówili o tym, że aby dostać się do lekarza muszą przyjść o piątej nad ranem. - Ludzie w samochodach tu koczują. O piątej trzeba przyjść, żeby mieć pewność, że tego samego dnia dostanie się. Więc my tej normalności jakoś nie odczuwamy. Nie bardzo dowierzam, że to się szybko poprawi. Mamy nadzieje, że to się zmieni, ale wątpimy, że to się tak szybko uda wprowadzić. Bo na czym ta normalność konkretnie polega? Z czego to wynika, że nagle ta przychodnia zacznie pracować sprawnej – pyta jedna z pacjentek Elżbieta Trześniewska, która od lat korzysta z tej przychodni. - Z tych słów pani premier wynikało, że już tu jest normalnie, ale jeszcze tego nie widzimy. Nadal stoimy tu nad ranem – przyznaje.