Po raz pierwszy Belg marokańskiego pochodzenia próbował zabrać czterolatkę w połowie czerwca. 14 lipca po raz kolejny przyjechał do Polski. W mieszkaniu babci dziewczynki zjawił się z kuratorem sądowym, konsul ambasady Belgii, swoim pełnomocnikiem i tłumaczem. Chciał zabrać córkę do Belgii. Obecny był również psycholog i ciocia czterolatki.
- Kurator stwierdził, że odstępuje od czynności, ponieważ między ojcem a dzieckiem nie ma kontaktu. Ojciec mówi tylko po francusku, dziewczynka tylko po polsku. Ponadto między dziewczynką a ojcem nie ma żadnej więzi emocjonalnej. W tej sytuacji nie można wydać dziecka biologicznemu ojcu; jest dla niej osobą obcą - mówi Michał Pyrzowski, pełnomocnik rodziny Ines.
Babcia Ines podkreśla, że każde spotkanie z ojcem jest dla dziecka traumatyczne. Rodzina Ines oraz jej pełnomocnicy twierdzą, że chcieli dojść do porozumienia z Belgiem, ale na neutralnym gruncie - aby dziewczynka mogła go poznać i nawiązać z nim więź. Jednak takiej woli nie ma ojciec.
- Od końca listopada ubiegłego roku, czyli od momentu śmierci matki dziecka, nie było ze strony ojca ani jednej próby porozmawiania o przyszłości dziecka. Od razu zagroził policją i próbą siłowego odebrania dziecka - zdradza Michał Pyrzowski.
Przypomnijmy: matka z dziewczynką przebywały w Polsce. Kobieta zmarła nagle w listopadzie 2019 r., a Ines trafiła pod opiekę babci. Na dzień przed jej śmiercią sąd w Brukseli zdecydował o pozbawieniu matki władzy rodzicielskiej. Siostra zmarłej złożyła w sądzie w Warszawie wniosek o ustanowienie jej jako rodziny zastępczej. Jednak zanim rozstrzygnięcie warszawskiego sądu się uprawomocniło, sąd w Katowicach zdecydował o odesłaniu dziewczynki do ojca do Belgii. Sprawą zajął się rzecznik praw dziecka; pomaga rodzinie wywalczyć prawo do wychowywania jej w bezpiecznych warunkach w Polsce, wśród ludzi, z którymi chce być i których kocha.
- Po co ojcu dziecko ? Skoro cztery lata się nim nie interesuje, nie płaci alimentów, nie utrzymuje z nim kontaktu... A przede wszystkim nie mogą się dogadać, bo on nie mówi po polsku - twierdzi Wanda Romaniuk, babcia Ines.
Zdaniem siostry zmarłej kobieta przeżywała koszmar będąc z ojcem Ines. - Był w stosunku do siostry agresywny, stosował przemoc ekonomiczną i psychiczną. Były też inne sprawy i to wszystko przesądziło o tym, że matka z dzieckiem uciekła do Polski w jednej sukience - mówi Ewa Noll.
Teraz o losie dziecka zadecyduje Sąd Rejonowy w Katowicach. Kobiety i dziewczynka są pod całodobową opieką policji.