W czwartek, 24 marca minął miesiąc od rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Tego dnia razem ze Sławkiem Prusińskim (operatorem TV Dami) poszliśmy do centrum, żeby zapytać mieszkańców o to, co sądzą o tym konflikcie, o sankcjach nałożonych na Rosję i o pomocy, jakiej udzielają Polacy.
Wypatrzyliśmy ją z daleka. Jasna pikowana kurtka na kożuchu, czarne spodnie, torba na przedramieniu, okulary na nosie, wzrok utkwiony w telefonie. Młoda kobieta stała na deptaku w pobliżu fontann. Łagodna twarz, przyjazna mimika. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, ale naszą uwagę zwróciła. Poznajcie Katrinę.
Była kolejną osobą, którą tego dnia chcieliśmy zapytać o to, co sądzi rosyjskiej inwazji. Kiedy do niej podchodziłam nie wiedziałam, że spędziła dziesięć długich dni i nocy w tunelu charkowskiego metra w Ukrainie.
Charków to miasto położone w północno-wschodniej Części Ukrainy. W ubiegłym roku zajmował drugie miejsce wśród najludniejszych ukraińskich miast. Charków - miasto, którego już nie ma. Od początku wojny Rosjanie zniszczyli tam ponad tysiąc wielopiętrowych budynków, w tym blisko 70 szkół, a jedna trzecia mieszkańców już opuściła miasto - poinformował mer Ihor Terehow.
– Pochodzę z Charkowa i to wszystko, co tam się działo, było przerażające. Od 24 lutego nie miałam nawet okazji wrócić do swojego mieszkania, spędziłam 10 dni w tunelu metra z moją mamą i babcią, bo wyjście na powierzchnię było zbyt niebezpieczne. Nie mogłyśmy wrócić do mieszkania ani wyjść do sklepu – bez ogródek, w języku angielskim zaczęła nam opowiadać młoda kobieta. – Wyjście z metra było na tyle ryzykowne, że nie mogłyśmy nawet dalej uciekać. Po dziesięciu dniach udało nam się znaleźć sposób na to, by przedostać się z metra na stację kolejową. Tam na pociąg czekało mnóstwo osób. Nikt nie wiedział kiedy, i czy transport przyjedzie, a nawet jeżeli się pojawi, to dokąd nas zawiezie. Mogliśmy tylko wsiąść do pociągu i czekać, zobaczyć co dalej się wydarzy.
Kolej pod ostrzałem
Katrina opowiadała, a ja widziałam, jak twarz przybiera bardziej przejmujący wyraz, momentami głos się zawieszał. Chwilami gestykulacja była bardziej ożywiona, a tempo wypowiedzi przyspieszało.
Podróż była niebezpieczna, bo Rosjanie ostrzeliwują również kolej. – Kiedy pociąg ruszył, wszyscy starali się odsunąć od okien, schylić się przy siedzeniach, by nie przyciągać uwagi rosyjskich żołnierzy – na radomskim niebie świeciło słońce, a Katrina przywoływała traumatyczne wspomnienia. Na szczęście kobietom udało się uniknąć ostrzałów i bomb agresora. Kobieta z mamą i babcią najpierw dotarły do Dworca Centralnego w Warszawie, a potem dalej do Radomia.
Szukając nadziei
Aktualnie Katrina przebywa w Radomiu i nie może się doczekać, aż to wszystko się skończy. – Zostawiłam w kraju mojego męża - lekarza, który od wybuchu wojny pozostaje w szpitalu, by pomagać poszkodowanym i potrzebującym – mówi Katrina, a ja widzę w jej oczach ból i tęsknotę. – Teraz czuję się bezpieczniej, chociaż nie mogę przestać czytać wiadomości o tym, co dzieje się w Ukrainie. Przeglądam artykuły szukając w nich nadziei dla mojego kraju, ale na ten moment jej nie ma. Trwające negocjacje prowadzą donikąd. To straszne.
Katrina podkreśla, że ukraińska tożsamość jest silna i ugruntowana. – W Charkowie czuliśmy się Ukraińcami. Nie chcieliśmy zostać Rosjanami. Charków jest ukraiński i nie potrzebujemy "ratunku" – podkreśla kobieta. – Jedni mówią po ukraińsku, inni po rosyjsku, ale nie ma to żadnego znaczenia. To nie powinien być argument. Jesteśmy zadowoleni z naszego obecnego rządu, z naszego prezydenta i tego, że jesteśmy częścią Ukrainy. Nie chcemy tego zmieniać, bo kochamy nasz język i kulturę. Myślę, że ludzie powinni o tym pamiętać, że Charków chce być ukraiński. To jest główne przesłanie. Putin postanowił zająć nasz kraj, nasze ziemie, a my nawet nie wiemy, dlaczego.
Niegdyś pełny magazyn pustoszeje
Czym innym jest czytanie podobnych opowieści w prasie, czym innym oglądanie w TV, a jeszcze czym innym wysłuchanie historii, kiedy uciekająca przed rosyjskimi bombami kobieta patrzy Ci prosto w oczy. To zmienia perspektywę. – Chciałabym podziękować wszystkim Polakom, którzy nas wspierają - mówi Katrina. - Kiedy dotarłyśmy na polską stację, każdy kto tam czekał, chciał nam pomóc. To niezwykłe, że jest tylu dobrych ludzi, którzy chcą pomóc nieznajomym, dać im żywność i schronienie. Chcę podziękować w imieniu wszystkich Ukraińców za tę niesamowitą pomoc.
https://www.cozadzien.pl/radom/a-po-pracy-chodzilismy-do-deskurow/80683
W Kamienicy Deskurów w Radomiu, miejskim punkcie pomocy Ukraińcom brakuje najpotrzebniejszych artykułów spożywczych. Kurczą się również zapasy leków i chemii gospodarczej.
https://www.cozadzien.pl/radom/pilny-apel-brakuje-zywnosci-lekow-i-chemii/81108
Najbardziej potrzebne produkty spożywcze: olej, mleko UHT, kasza gryczana prażona, masło/margaryna, woda, cukier, mąka, sól, konserwy, paszteciki, makaron, kawa, herbata, słodycze, płatki śniadaniowe, jedzenie instant (zupki, gorsze kubki), paczkowane kabanosy, paczkowane kiełbasy, paczkowane wędliny, dżemy, soczki dla dzieci, ryż, wafle ryżowe.
Najbardziej potrzebna chemia gospodarcza: małe proszki do prania, płyny do płukania, płyny do naczyń, gąbki do naczyń, płyny do higieny intymnej, kremy do rąk, kremy do twarzy, ręczniki papierowe, papier toaletowy, mydła w płynie.
Najbardziej potrzebne lekarstwa: paracetamol dla dzieci, Gripex, leki na gardło, leki na biegunkę dla dzieci, leki gastrologiczne dla dzieci, leki na gorączkę dla dzieci, opaski dziane, nożyczki, węgiel aktywny.
Sława Ukrajini!