Rozmowa została przeprowadzona 23 października 2024 r.
Po raz pierwszy w historii tego programu rozmowa odbywa się poza naszym studiem, ale też okoliczność jest wyjątkowa, bo - także po raz pierwszy w historii programu - możemy rozmawiać z byłym prezydentem naszego kraju. Bardzo nam miło, że przyjął pan nasze zaproszenie. A zaczniemy właśnie od książki...
- Lata biegną i okazuje się, że jest coraz większe zainteresowanie tym, co zrobiłem w życiu, a szczególnie okresem prezydentury. I krakowskie wydawnictwo Znak, jeszcze przed wybuchem pandemii COVID-19, zwróciło się do mnie z pomysłem nowego wydawnictwa. Początkowo się wahałem, ale po covidzie nie miałem już wyjścia; trzeba się było brać do roboty. Z Aleksandrem Kaczorowskim, znanym dziennikarzem i pisarzem przeprowadziliśmy kilkadziesiąt godzin rozmów. To był ogromny materiał, który trzeba było uporządkować, zredagować. I tak powstała ta książka; ukazała się rok temu i odnosi sukces. Widzę, że jest czytana; dociera do mnie wiele pozytywnych głosów, zwłaszcza młodych ludzi, co mi się szczególnie podoba, bo dla nich to jest trochę taka lekcja historii...
Panie prezydencie, za kilka miesięcy czekają nas wybory prezydenckie, bardzo ważne wybory. Wiemy, że będzie nowy prezydent, bo Andrzej Duda o kolejną kadencję ubiegać się już nie może. Jaki scenariusz na te wybory pan przewiduje. Oficjalnie na razie mamy jednego kandydata - Sławomira Mentzena z Konfederacji. Prawo i Sprawiedliwość zapowiada prawybory. W Platformie Obywatelskiej faworytem był Rafał Trzaskowski, a teraz słyszymy, że może Donald Tusk, może Radosław Sikorski.
- Wybory będą w maju, więc myślę, że wszystkie te przebiegi muszą się zakończyć do końca tego roku. Kto będzie w PiS-ie? Na pewno ważne będą prawybory, ale jeszcze ważniejszy, na końcu, będzie głos Jarosława Kaczyńskiego. Kto będzie tym kandydatem? Nie potrafię powiedzieć. Jeśli chodzi o drugiego kandydata... Mówimy tutaj o prawdopodobnych kandydatach w drugiej turze... Gdy chodzi o Platformę, to dzisiaj jest twarde stanowisko Donalda Tuska, że on na pewno nie. I myślę, że to dobrze, bo ten rząd potrzebuje stabilności; ta koalicja potrzebuje lidera, który trzyma ją razem.
Wierzy pan, że tej obietnicy pan premier dotrzyma?
- No, jeśli on ją wygłasza pod koniec października, a kandydata mają zgłosić 7 grudnia, to uważam, że to decyzja ostateczna. Ośmieszyłby się, mówiąc krótko, gdyby zmienił zdanie w ciągu miesiąca. Oni mają duży komfort, bo mają dwóch bardzo dobrych kandydatów. Rafał Trzaskowski jest przygotowany do tej roli; ma za sobą jedne wybory prezydenckie, które niewielką liczbą głosów przegrał, jest prezydentem Warszawy, stolicy. No i ma stosunkowo niewielki elektorat negatywny, w przeciwieństwie do innych kandydatów. Zna języki obce, ma odpowiednie doświadczenie, jest w dobrym wieku - 50 plus. Ale też sporo atutów ma Radosław Sikorski. No bo wieloletni minister spraw zagranicznych, w przyszłości minister obrony narodowej, bardzo znany w świecie, przygotowany merytorycznie, języki... Bardzo znana również żona, świetna pisarka, dziennikarka. Więc na kogo się zdecydują, ten musi walczyć. Ale chcę powiedzieć, że 7 grudnia to już jest ostatnia data na zgłoszenie kandydata, według mnie. Dlatego, że kandydaci Trzaskowski i Sikorski, mają ten sam problem. Oni są dobrzy, znani na salonach międzynarodowych, w Warszawie, ale są stosunkowo mniej znani w Polsce, choćby w Grójcu. I oni muszą dotrzeć do ludzi, którzy będą głosować. Którzy chcieliby zobaczyć na żywo, jak wyglądają kandydaci. Myślę więc, że ta kampania musi się rozpocząć szybko i musi rzeczywiście być dobrze zorganizowana.
Lewica zgłosi swojego kandydata, by budować sobie poparcie przed kolejnymi wyborami. Trzecia Droga, prawdopodobnie z PSL-em, też zgłosi swojego kandydata. Myślę, że to będzie Szymon Hołownia. A w drugiej turze będzie kandydat Platformy Obywatelskiej i kandydat PiS-u. A te wybory są o tyle ważne, że wybór kandydata koalicji demokratycznej stwarza temu rządowi możliwość normalnego działania przez trzy lata. Wybór człowieka związanego z PiS-em oznacza, że właściwie będziemy mieli przedłużenie nieefektywnej kohabitacji... Jeżeli w ogóle można to nazwać kohabitacją... Takiej działalności obok siebie prezydenta i rządu. A to by było dla Polski fatalne.
Czy z pana doświadczenia wynika, że szykuje się zmiana w Pałacu Prezydenckim jeśli chodzi o opcję polityczną?
- Rzeczywiście kandydat Koalicji Obywatelskiej w drugiej turze ma największe szanse na zwycięstwo, ale nic nie jest przesądzone. To znaczy - kandydat, który dzisiaj uwierzył, że już wygrał wybory, przegra je w maju. Więc trzeba być pełnym pokory i trzeba po prostu pojeździć po Polsce, posłuchać ludzi, porozmawiać z nimi... Zbierać te głosy. Pytają mnie nieraz, dlaczego w czasach mediów społecznościowych, rozmaitych telewizji trzeba nadal jeździć. A ja mówię, że dlatego, że jeśli się przyjedzie do niedużego miasta, na spotkanie na pewnie nie przyjdą wszyscy, ale ci co przyjdą, powiedzą następnym. I przekaz będzie taki: „Zobaczcie, przyjechał do nas. Znaczy – zależy mu”. A jeśli kandydat nie przyjeżdża do małej miejscowości, to ludzie myślą: „Jemu nie zależy, to nam nie zależy dwa razy. Nie głosujemy na niego”zobaczyłem. No ten kontakt bezpośrednio. Ten kontakt fizyczny, bezpośredni, przez niektórych niedoceniany, jest - moim zdaniem - bardzo istotny.
https://www.cozadzien.pl/zdjecia/spotkanie-z-aleksandrem-kwasniewskim-zdjecia/104570
Panie prezydencie, gdyby Donald Tusk zapytał pana, na kogo postawić, to kogo by pan wskazał?
- Nie, nie dam się namówić... Mam, oczywiście, swojego faworyta, ale nie mogę powiedzieć, bo mogę mu zaszkodzić.
A jeśli chodzi o lewicę, z którą pan był związany... Czy to dobry pomysł, by kobieta była kandydatem na prezydenta?
- To dobry pomysł. Lewica jest postrzegana jako niekonsekwentna w tej swojej prokobiecej polityce, bo z jednej strony chce popierać kobiety, z drugiej - dwóch przewodniczących Nowej Lewicy to mężczyźni. A jeśli dodamy do tego Adriana Zandberga, to ma pan trzech panów w średnim albo więcej niż średnim wieku, którzy mówią o prawach kobiet. Tak że kobieta jako kandydatka to byłoby wzmocnienie tego prokobiecego głosu. Tym bardziej, że kandydatki – i pani Dziemianowicz-Bąk, i pani Biejat, wicemarszałek Senatu - są dobrymi, doświadczonymi policzkami, więc mogą w tej kampanii wziąć udział.
Jaka, pana zdaniem, była dobiegająca powoli końca prezydentura Andrzeja Dudy?
- Najkrócej? Niesamodzielne. I to jest największy zarzut, który trzeba mu postawić, W Polsce prezydent nie ma zbyt silnych umocowań, ale do niego należy ochrona konstytucji, reprezentowanie Polski w świecie, zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi czy szukanie pojednania między Polakami. To znaczy do tego dążymy, bo to jest nieosiągalne, ale chcemy być prezydentem wszystkich Polaków. Prezydent Andrzej Duda jedną rolę spełniał lepiej inną gorzej. Ale tego ostatniego zadania - zjednoczenia Polaków na spełnił, dlatego, że był zbyt związany ze swoim zapleczem politycznym. Nie potrafił powiedzieć „nie” złym pomysłom Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u.
https://www.cozadzien.pl/region/aleksander-kwasniewski-w-grojcu-rozmawial-o-swojej-ksiazce/104590
A jak pan ocenia rok funkcjonowania nowego rządu? Część Polaków jest mocno zawiedziona tym, co się dzieje w naszym kraju. Uważają, że zmiany, to rozliczanie polityków Prawa i Sprawiedliwości nie następuje tak szybko, jak miało następować.
- Wracamy do punktu, który już omówiliśmy, czyli roli prezydenta. Ten rząd ma kłopot z przeprowadzeniem wielu ustaw, bo na końcu drogi jest veto prezydenta. To, na przykład, dotyczy wszystkich ustaw liberalizujących kwestię aborcji; one się wszystkie zatrzymały i do maja przyszłego roku, czy nawet do sierpnia - bo prezydent realnie będzie rządził do sierpnia przyszłego roku - będą na biurku prezydenckim zablokowane. Prokuratury, sądy są podzielone... Mamy mnóstwo ludzi, którzy źle życzą nowej władzy, którzy nie są skłonni do pokazywania prawdziwych dowodów, prawdziwych dokumentów. Więc to wszystko może irytować, ale znajduję dla rządzących wiele usprawiedliwień. Bo jeśli chcemy być krajem demokratycznym, to nie możemy w 24 godziny czy 48 godzin ludzi aresztować, osądzać i wsadzać do więzienia. Tak się nie da.
Jeśli pyta mnie pan o rząd Donalda Tuska, to uważam, że pracuje w wyjątkowo trudnych warunkach, także zewnętrznych. Agresja rosyjska przeciwko Ukrainie, wewnętrzne napięcia i zmiany w Unii Europejskiej... Ale starają się wiele rzeczy zrobić. Na pewno wiele mogliby zrobić lepiej, ale generalnie stawiam im mocne trzy plus, może cztery minus.