Prolog
W 2015 roku z Portu Lotniczego Radom odleciał pierwszy samolot pasażerski (AirBaltic do Rygi). Po tym wydarzeniu Radom dołączył do grona miast z własnym lotniskiem pasażerskim. Temu wydarzeniu towarzyszyły skrajne emocje - od euforii po pukanie się w głowę. A pukali się zarówno mieszkańcy Radomia, jak i obserwujący całe wydarzenie mieszkańcy innych części kraju nad Wisłą. Radomianie zaś w większości wpatrywali się w niebo z entuzjazmem i oczekiwaniem.
Rozdział I – Oczekiwania
AirBaltic i CzechAirlines nie udało się z różnych powodów, za to SprintAir latał i miał się całkiem nieźle. Liczba pasażerów przybywała, a miejsca do Lwowa trzeba było rezerwować z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Gdyby można było, to cabin crew robiłby w samolocie tzw. „dostawki”. Pod koniec wakacji szefowie naszego portu wyraźnie mrugali do nas okiem mówiąc, że już niedługo, już za chwilę wydarzy się coś ważnego, choć na pytanie „co takiego konkretnie?” już nie odpowiadali. Wyraźnie wyczuwało się jednak finalizowanie pewnych umów.
Rozdział II – Umowy
Od początku istnienia Portu Lotniczego Radom można było usłyszeć dwa słowa – Wyspy Brytyjskie. To ta destynacja mogłaby wzmocnić/ uratować nasze lotnisko (niepotrzebne skreślić), zmienić jego postrzeganie w Polsce i dodać wiatru w żagle innym przewoźnikom, jak również i ponad stu pracownikom lotniska.
Dlatego wszyscy, często huraoptymistycznie, typowali nowych przewoźników. Mówiło się o słoweńskich liniach lotniczych Adria albo o brytyjskim EasyJet. Nam udało się ustalić, że nie o tych przewoźników chodziło, a przygotowane do startu z Sadkowa były już dwie inne linie. Jedną z nich był rumuński przewoźnik, który w sezonie zimowym miał obsługiwać połączenia m.in. z zimowymi europejskim kurortami, a także uzupełniłby połączenie do Lwowa, które realizować miał nadal SprintAir. Druga linia pochodziła właśnie z Wysp Brytyjskich, ale nie było to EasyJet. Nie trudno nam było się tego dowiedzieć, bo przecież świat (Radom) jest mały, ale ludzie i tak wszystko dobrze wiedzą. Niestety, nie uzyskaliśmy potwierdzenia tych informacji u źródła.
Rozdział III – Duży ruch
Mógł być. Trzy linie lotnicze, sporo połączeń. Coraz lepsza atmosfera wokół lotniska i coraz większe nadzieje mieszkańców Radomia, pracowników portu, jak i całego lotniczego biznesu w Polsce.
Rozdział IV – Nowa siatka lotów
Nie ma, a miała być. Dlaczego tak się stało? Po mieście chodziły plotki, że nowa siatka zacznie funkcjonować 15 grudnia, a tymczasem pufff i SpriontAir zniknął, choć ponoć wcale nie chciał. Mówiło się, że to Port Lotniczy wymówił umowę SprintAirowi, bo zabrakło pieniędzy na dopłaty do pasażerów zaś do podpisania umów z pozostałymi dwoma nie mogły przystąpić, choć linie były na to gotowe. Czyżby szykowano miejsce pod lepszych, większych i bezpiecznych partnerów gwarantujących prawdziwy sukces w bliskiej perspektywie, co wymagałoby od miasta i portu pewnych decyzji…?
Rozdział V – Polskie Porty Lotnicze
PPL – ponoć ogromna szansa na wielki rozwój, na przebudowę i modernizację infrastruktury lotniska, jak i samego budynku portu oraz długoletnie zapewnienie rozwoju, nie tylko lotniska, ale i całego Radomia, o czym pisaliśmy TUTAJ. Nasz marszałek Adam Bielan lobbujący za Radomiem u najmożniejszych tego świata, na antenie radia Rekord powiedział wprost, że czekają nas niespotykane do tej pory inwestycje, których rangę porównał do wpływu na rozwój Radomia budowy w XIX wieku kolei żelaznej.
Ale biznes to biznes, więc nie wszystko dzisiaj musimy rozumieć, a być może przyszły inwestor postawił warunki, które miasto i port lotniczy musiałyby spełnić, aby do podpisania umowy z PPL-em doszło jak najszybciej? Być może warunkiem było to, o czym pisaliśmy w Rozdziale III? A to w efekcie może przynieść same korzyści, choć na chwilę przygasi zapewne działalność Sadkowa. Wyniki lotniska, mimo skali mikro, w której działa, były bowiem obiecujące i coraz bardziej zaprzeczały zdaniom przeciwników np. powiązanych z Modlinem, bądź lubiących „dowalić” naszemu miastu, o nieopłacalności tego przedsięwzięcia.
Rozdział VI – Twarde wyniki
W 2016 roku Port Lotniczy Radom obsłużył 9 tys. 713 rejsowych pasażerów, a za każdego lotnisko musiało zapłacić ok. 5 tys zł. Natomiast w 2017 roku, a właściwie do 29 października tego roku, lotnisko na Sadkowie obsłużyło 10 tys. 671 pasażerów, zaś koszt za jednego gigantycznie spadł do ok. 1 tys. 700 zł.
Dane pochodzą z szeregu oficjalnych publikacji Portu Lotniczego Radom i nie zawierają liczby pasażerów, tzw. General Aviation, czyli pasażerów lądujących w Radomiu prywatnymi samolotami (w minionym roku było ich ok. tysiąca). Nasuwa się pytanie, dlaczego port lotniczy ponosił ”koszty pasażera”? Po prostu tak działają wszystkie porty lotnicze na świecie. A tylko niektóre, te największe, wykazują „zysk na pasażerze”. Taka jest rzeczywistość i nie ma się czemu dziwić. Kwestią jest tylko to, żeby koszt był jak najbardziej zbliżony do zera. A jak osiągnie zero, był już potem tylko zyskiem. Nasz wynik, mimo „niesprzyjających wiatrów” wyglądał coraz lepiej, co być może jeszcze bardziej przekonało do nas premiera Morawieckiego i tego wszystkiego, co dzieje się teraz zgodnie z jego planem.
Rozdział VII – Modlin vs radomianie
Okęcie jest wygaszane. Za czas jakiś przestanie, w znanej nam dotąd formie, funkcjonować. Za parę chwil przestaną latać nocne samoloty. Powstanie jeden z największych europejskich portów lotniczych na zachód od Warszawy. Musi powstać także lotnisko, które będzie zapleczem zarówno dla Okęcia teraz, jak i dla Centralnego Portu Lotniczego. Są dwie możliwości – albo Modlin albo Radom. Modlin – nie – pisaliśmy o tym TUTAJ. Pozostał w grze cichy dotąd Radom.
Epilog
Wszystko to, co opisaliśmy powyżej, jest wynikiem zarówno mojej dziennikarskiej wiedzy, śledztwa, ale i przypuszczeń, które na podstawie wypowiedzi polityków, władz miasta i portu możemy snuć. Z każdym dniem układają się one w coraz bardziej logiczną całość, która rysuje nam przyszłość w całkiem optymistycznych barwach i o żadnym „epilogu” Portu Lotniczego Radom nie może być mowy. I o to chodzi.