Marcin Dąbrowski został wybrany nowym przewodniczącym Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Radomiu. - W najbliższych miesiącach radomianie będą mogli się przekonać, że Sojusz Lewicy Demokratycznej to partia ludzi kompetentnych, z pomysłem i wizją społeczną, gospodarczą – mówi nowy przewodniczący radomskiej lewicy.
Do dnia wyborów Marcin Dąbrowski, jako przedstawiciel młodego pokolenia, był jedynym zgłoszonym kandydatem na przewodniczącego SLD regionu radomskiego. W trakcie wyborów została zgłoszona także kandydatura Waldemara Kaczmarskiego, który od lat działa w partii. Dąbrowski uzyskał 34 głosy, tym samym objął funkcję przewodniczącego (Kaczmarski otrzymał ich 25.).
Jak podkreśla nowy przewodniczący, decyzja o starcie została podjęta kilka miesięcy temu. - Była to decyzja przemyślana i przedyskutowana z wieloma członkami Sojuszu, nie tylko w Radomiu. Marginalizowane znaczenie partii, również i na własne przecież życzenie, nie ułatwia dziś pracy ani mnie ani nowemu zarządowi. Przez ostatnie miesiące naprawdę ciężko pracowaliśmy, tworzyliśmy podstawy nowego funkcjonowania Sojuszu w Radomiu. Wierzymy, że funkcjonowanie SLD ma sens i dlatego zrobimy wszystko, aby wzmocnić naszą pozycję w samorządzie i zerwać z łatką, jaką nam się przykleja, iż SLD to tylko walka z Kościołem, potwór gender i inne mniej lub bardziej wymyślone strachy na lachy. Jeszcze nie jutro ani pojutrze, ale na pewno w najbliższych miesiącach radomianie będą mogli się przekonać, iż Sojusz Lewicy Demokratycznej to partia ludzi kompetentnych, z pomysłem i wizją społeczną, gospodarczą – wyjaśnia Marcin Dąbrowski, niegdyś rzecznik SLD w Radomiu, a obecnie przewodniczący tych struktur.
- Najważniejsze to wierzyć w to, co się robi i mieć wizję celu. Autentycznym obiektywizmem i pracą zaraża się innych. Jeśli nie ma autentyczności, szybko takie „fałszerstwo” jest dyskredytowane. Dlatego nowy zarząd musi być szczery w tym co robi, bo bez poparcia członków partii i sympatyków nie damy po prostu rady – dodaje.
Celem nowego przewodniczącego są wybory w 2018 roku, po drodze jednak mają nastąpić zmiany. - Abrahamowi Lincolnowi wypsnęło się kiedyś, iż polityk odpowiedzialny jest za statek nie za fale. Obejmując stery, najpierw obejrzymy statek dookoła, zajmiemy się naprawą wszystkich jego słabych punktów i przygotujemy go nawet na zmierzenie się z falami przy politycznej „dziesiątce” w skali Beauforta. Nasz cel to wybory samorządowe w 2018 roku. Po drodze kilka mniejszych celów – one dotyczą już spraw wewnątrzpartyjnych. Jesteśmy w trudnej sytuacji, będąc ugrupowaniem pozaparlamentarnym, czyli w jakimś sensie wykluczonym z życia medialnego. To trudny czas na przekazywanie informacji o samej partii. I między innymi dlatego nie będziemy ustawiali się w roli tylko i wyłącznie komentatora wydarzeń – stwierdza.
Teraz rozpoczną się prace nad wizją, programem i kierunkach, w których podążać będzie SLD. Najpierw jednak muszą zostać przedyskutowane i zaakceptowane. - Na pewno będę chciał, aby włączyły się w nasza pracę nie tylko członkowie partii, ale też osoby sympatyzujące, mające wrażliwość lewicową. Bo jestem głęboko przekonany, że każdy, kto zajrzy w siebie, odnajdzie mniejszy lub większy kawałek lewicy. I o dziwo, niejeden konserwatysta zdziwiłby się nawet, że w wielu kwestiach bliżej mu do nas – kwituje Dąbrowski.