Na liście radomskiej Platformy Obywatelskiej zaszły niespodziewane zmiany. Jedynką miała być Jolanta Hibner. Jednak podczas posiedzenia rady krajowej PO zadecydowano, że na pierwszym miejscu pojawi się Leszek Ruszczyk. Na tym nie koniec niespodzianek. Na 10 miejscu znalazł się były poseł SLD – Marek Wikiński. Skąd ta nagła zmiana - pytamy posła?
- Już w wywiadzie w Radiu Rekord dzieliłem się ze słuchaczami swoimi wątpliwościami odnośnie projektu Zjednoczonej Lewicy, gdzie zabrakło miejsca dla Grzegorza Napieralskiego, a znalazło się dla Janusza Palikota, który od czci i wiary odsądzał SLD – wyjaśnia Wikiński. - Później okazało się, że inspirowane postulatami Ruchu Palikota ugrupowanie zaczęło promować bardzo antyklerykalny program, który nie jest przez mnie akceptowany. Dlatego podjąłem decyzję o nieubieganie się o mandat poselski z listy Zjednoczonej Lewicy, z bardzo wysokiego, mandatowego miejsca.
Jak przyznaje poseł, w rozmowie telefonicznej z premier Ewą Kopacz nie ustalał warunków dotyczących miejsca na liście. - Platforma Obywatelska umożliwiła mi przyczółek, z którego będę mógł głosić swoje poglądy - dodaje.
- Zdecydowałem się oddać swoją osobę do dyspozycji wyborcom, mieszkańcom ziemi radomskiej. Wydaje mi się, że moje doświadczenie parlamentarne może się przydać regionowi radomskiemu, który jak wiele innych potrzebuje wielomilionowych inwestycji, o które trzeba zabiegać cały czas w stolicy – przyznaje poseł.
Zapytaliśmy także posła Marka Wikińskiego o jego relacje z Ludwikiem Dornem. Jak wyznał nam, doszło między nimi do pewnego incydentu na sali sejmowej. - Poprosiłem pana Marszałka, żeby zwrócił uwagę jednemu z posłów, że sala sejmowa to nie jest bufet. Po czym ów poseł przyniósł mi na mój pulpit wuzetkę z kawą na tacy, którą ja ostentacyjnie przeniosłem na biurko Marszałka Dorna, który wtedy zareagował bardzo nerwowo. Uważam, że ja miałem racje, że jednak sejm jest to miejsce szczególne, w którym nie powinno mieć miejsca obżarstwo posłów. Natomiast, jako Marszałka wspominam go dobrze, bo był chyba jednym z najlepszych Marszałów Sejmu – wyjaśnia polityk.
Zdaniem Marka Wikińskiego start z tej samej listy wraz z Ludwikiem Dornem to nie jest żaden problem, bo jak twierdzi PO dysponuje szerokim wachlarzem kart, od lewa do prawa. – Każdy z wyborców, który będzie chciał zagłosować na ogromne centrum lewicowe, zagłosuje na Marka Wikińskiego. Natomiast ktoś, kto będzie chciał wybrać inne preferencje zagłosuje na innego kandydata lub kandydatkę – wyjaśnia.
Poprosiliśmy także posła, aby odniósł się do słów Leszka Rejmera: "Nawet nie będę dzwonił ( tu pada nazwisko), żeby go nie zdenerwować. Bo jak mu powiem, o co chodzi, to spyta: zgłupiałeś?” (cyt. z GW)
- Rozmawiałem z przewodniczącym Rejmerem i wytłumaczyłem mu motywy swojej decyzji. Myślę, że przyjął je ze zrozumieniem. Ja mam świadomość tego, że zaczynam od nowa swoje życie. Teraz jestem na nizinie i będę wchodził na nowy, nieznany szczyt. Łatwiej byłoby pewnie wybrać to, co doskonale znam, czyli środowisko, z którym związany byłem przez wiele lat. Szanuje je bardzo, ale nie jestem w stanie zaakceptować takiego gwałtownego skrętu w lewo przez Zjednoczoną Lewicę na czele z Ruchem Palikota- tłumaczy Wikiński.