- Przed dwoma laty wraz z fundacją przygotowywaliśmy obóz dla młodzieży, ale pandemia koronawirusa zniweczyła nasze plany. W tym roku postanowiliśmy nasze plany doprowadzić do końca, ale wybuchła wojna w Ukrainie i fundacja zdecydowała, że zapewni wakacyjny wypoczynek choć części młodych uchodźców – mówi bp radomski Marek Solarczyk.
Udało się przygotować trzy ośmiodniowe, bezpłatne dla uczestników, obozy – w Warszawie, Opolu i, największy, w Radomiu, który trwał od 25 lipca do 1 sierpnia. Chętnych nie brakowało – na liście rezerwowej znalazła się aż setka dzieci.
- Pięknym, dobrym doświadczeniem było to, że kadrę stanowili nasi stypendyści – zaznacza ks. Walkiewicz.
W radomskim obozie uczestniczyło 115 młodych Ukraińców, którzy swój tymczasowy dom znaleźli w Radomiu, Kozienicach i Puławach, ale także w Słupsku, Szczecinie czy Ustce. A do Polski przybyli m.in. z Odessy, Buczy, Irpnienia czy Zaporoża; to podopieczni domów dziecka i domów poprawczych.
- Mają za sobą prawdziwe dramaty. Te młodsze dzieci, kiedy tylko słyszały sygnał karetki pogotowia, natychmiast chciały uciekać do schronu – zdradza ks. Dariusz Kowalczyk, przewodniczący zarządu fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia.
Uczestnikom radomskiego obozu miasto udostępniło obiekty Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, gdzie zorganizowano dla nich przeróżne zajęcia sportowe i zawody; mogli też korzystać wieczorami z boiska i sali w PSP nr 32. Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny z kolei zaproponował młodym kilkadziesiąt rozmaitych warsztatów – od daktyloskopii po wirtualną rzeczywistość. Obozowicze zwiedzili też Muzeum Wsi Radomskiej i sam Radom. Mogli za darmo korzystać z miejskiej komunikacji i z basenu Neptun.
- Bardzo jestem wdzięczny i diecezji, i miastu, że przyjęli uchodźców w sposób wzorcowy wręcz – mówi ks. Kowalczyk.
O tym, że współpraca z fundacją układała się bardzo dobrze, zapewnia Katarzyna Piechota-Kaim z biura prasowego magistratu. - Mam nadzieję, że pomagając w organizacji tego wypoczynku choć odrobinę przyczyniliśmy się do tego, że na ich twarzach zagościł uśmiech – mówi. - Mam nadzieję, że ten tydzień zapadnie im w pamięć.
Zapewne tak będzie, bo dzieciaki, kiedy przyszło do rozstania, pytały, czy nie można pobytu przedłużyć choćby o tydzień. - Nie pamiętam tak spontanicznego, obfitego podziękowania za ten piękny czas – mówi ks. Walkiewicz. - Dzieci zapewniały, że to ich najlepsze kanikuły w życiu.
Dzieciom i młodzieży towarzyszyło w Radomiu 25 osób kadry, wśród nich psychologowie, dwóch tłumaczy i czwórka opiekunów ukraińskich. - Ich zaangażowanie było naprawdę heroiczne; spali po trzy, cztery godziny – chwali ks. Kowalczyk.