Podstawą wypowiedzenia umowy o pracę z dyrektorem Tkaczykiem była kontrola przeprowadzona w MZDiK, która wykazała nieprawidłowości. Przedmiotem kontroli - prowadzonej na polecenie prezydenta przez Biuro Kontroli UM - była „zasadność zawieranych umów z podmiotami zewnętrznymi”. Kontrolerzy w sprawozdaniu przywołują zasadę, w myśl której „wydatki publiczne powinny być dokonywane w sposób celowy i oszczędny, z zachowaniem zasad uzyskiwania najlepszych efektów z danych nakładów i optymalnego doboru metod i środków służących osiągnięciu założonych celów”. Tymczasem, ich zdaniem, kierownictwo MZDiK nie do końca wydawało pieniądze w sposób oszczędny, a jeśli oszczędzało, to akurat nie na tym, na czym powinno. Chodzi o zerwanie umowy z pierwszym wykonawcą wiaduktów w ul. Żółkiewskiego. Przetarg, przypomnijmy, wygrało konsorcjum Przedsiębiorstwo Inżynieryjne IMB - Podbeskidzie ze Skoczowa oraz Kieleckie Przedsiębiorstwa Robót Drogowych w styczniu ubiegłego roku. Jednak już w sierpniu MZDiK zerwał umowę z konsorcjum, ponieważ między stronami powstał spór na temat nakładek asfaltowych na ul. 11 Listopada, Kozienickiej i Struga. MZDiK żądał położenia dodatkowego asfaltu na tych ulicach, bo nimi miały prowadzić objazdy w czasie remontu Żółkiewskiego; zapisał to zresztą w warunkach przetargu. Konsorcjum natomiast zdecydowało, że nie będzie zamykać Żółkiewskiego, bo nie jest to konieczne przy remoncie, więc nakładki nie są potrzebne.
Po zerwaniu umowy komisja inwentaryzacyjna oceniła wartość wykonanych przez IMB Podbeskidzie i KPRD prac na 2 mln 912 tys. zł. Ponieważ jednak z umowy wynikały kary dla niedoszłego wykonawcy wiaduktów na Żółkiewskiego, które zarząd dróg wyliczył na 4 mln 380 tys. zł, kierownictwo MZDiK uznało, że nie zapłaci IMB Podbeskidzie, bo i tak wykonawca jest mu winien więcej. Tymczasem konsorcjum wyceniło swój wysiłek przy budowie na 5 mln 726 tys. zł i postanowiło dochodzić swoich praw przed sądem.
Pozwany MZDiK zawarł dwie umowy na zastępstwo w procesach z IMB Podbeskidzie i KPRD – w listopadzie 2014 na kwotę „nie mniejszą niż 120 tys. zł netto” i w lipcu tego roku na kwotę „nie mniejszą niż 80 tys. zł netto”. Za samo przyjęcie i prowadzenie sprawy zleceniobiorca miał otrzymać - w pierwszym przypadku 60 tys. zł, w drugim 50 tys., a za jej zakończenie, bez względu na wynik(czy będzie korzystny dla MZDiK czy nie) – odpowiednio 60 tys. i 30 tys. zł. Na dodatek w umowie MZDiK z prawnikiem znalazł się zapis, że za zastępstwo procesowe dostanie on całą sumę, jeśli nawet umowa zostanie wypowiedziana. Kontrolerzy byli zdania, że obie umowy są zdecydowanie niekorzystne pod względem finansowym dla MZDiK jeszcze i z tego powodu, że zastępstwo procesowe powierzono prawnikowi, który i tak zajmuje się obsługą prawną zarządu dróg, a nawet zajmował się już kwestią sporu z IMB Podbeskidzie w ramach swoich normalnych obowiązków.
Kontrolerzy są zdania, że obie umowy o zastępstwo procesowe MZDiK musi renegocjować w punkcie dotyczącym wypłaty w sumie 90 tys. zł należnych prawnikowi bez względu na wynik postępowania. Jeśli prawnik na zmianę warunków umowy się nie zgodzi, tą kwotą należy obciążyć dyrektora Tkaczyka.
Szef MZDiK wypowiedzeniem zapłacił także za opieszałość w kwestii wypłaty konsorcjum kwoty 2 mln 912 tys zł lub skompensowania jej z karami umownymi. Skutek jest taki, że sąd wydał nakaz zapłaty tych pieniędzy, a dodatkowo gmina poniosła koszty zastępstwa procesowego plus 100 tys. zł opłaty sądowej.
Pełniącym obowiązki dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji – do czasu wybrania nowego w konkursie - został Jacek Podsiadło, dotychczasowy zastępca szefa MZDiK.