Kardiologia w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym została zamknięta, ponieważ u dwóch pacjentów stwierdzono obecność bakterii New Delhi (Klebsiella pneumoniae New Delhi metallo-betalactamase). Jeden z nich zmarł. - Zgon nie ma związku z bakterią - zapewnia dyrekcja szpitala.
- U pierwszego pacjenta podczas rutynowego badania moczu stwierdzono obecność bakterii bez cech zakażenia układu moczowego. U drugiego pacjenta, także w trakcie przeprowadzania rutynowych badań przesiewowych, stwierdzono obecność bakterii w przewodzie pokarmowym, również bez cech zakażenia. Jest to stan, który nie wymaga leczenia – zapewnia Andrzej Gajda, zastępca dra ds. lecznictwa szpitala. Jeden z tych pacjentów, 88 letni mężczyzna zmarł. - Zgon nastąpił z przyczyn kardiologicznych, niezależnych od zakażenia wykrytą bakterią – informuje Gajda. Drugi pacjent żyje.
Zaraz po wykryciu bakterii New Delhi został o tym poinformowany radomski sanepid. - Do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej wpłynął 12 lutego raport wstępny o podejrzeniu, lub wystąpieniu ogniska epidemicznego na oddziale kardiologii w RSS. Aktualnie trwa dochodzenie epidemiologiczne mające na celu wykrycie źródła tego ogniska – informuje Małgorzata Gregorczyk, rzecznik prasowy sanepidu i dodaje, że w RSS jest powołany szpitalny zespół ds. zakażeń który zajmuje się sytuacją epidemiologiczną, czuwa nad bezpieczeństwem pacjentów i personelu. - Oddział kardiologii został prewencyjnie zamknięty, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się tej bakterii. Wszystkie osoby, zarówno pacjenci, jak i personel, które miały styczność z tymi dwoma osobami, które są nosicielami, były sprawdzone. Szpital zareagował dokładnie tak, jak mówią przepisy – zapewnia Jerzy Zawodnik, wiceprezydent miasta.
Jak informuje dyrekcja szpitala, zastosowano obowiązujące procedury zalecone w Narodowym Programie Ochrony Antybiotyków. - Podstawą jest zastosowanie izolacji kontaktowej i wzmożenie nadzoru nad procedurami sanitarnymi. Pacjenci ze stwierdzoną bakterią wymagają umieszczenia w pokoju z węzłem sanitarnym. Takie postępowanie zastosowano w obu przypadkach – mówi Andrzej Gajda.