Jak informowaliśmy w czwartek, prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak interweniował w tej sprawie w spółce Gaz - System oraz w Mazowieckiej Spółce Gazowej. Jak wynika z informacji podanych przez magistrat, indywidualni odbiorcy, jak i duże firmy nie dostają od ponad pół roku zgody na przyłączenie się do już istniejącego węzła gazowego. - Niestety, ale przez lata nie inwestowano tu w infrastrukturę przesyłu gazu i teraz płacimy za to wysoką cenę. Prezesi obu spółek zapewnili, że nowa linia dostawy będzie gotowa za... siedem lat. To dla nas fatalna informacja. W ten sposób degraduje się Radom i naszą gospodarkę - mówi Andrzej Kosztowniak (więcej na ten temat czytaj TUTAJ)
Przykładem przedsiębiorcy, który ma olbrzymie problemy z zaistniałą sytuacją, jest Konrad Wojciechowski, który zainwestował w budowę nowoczesnych pawilonów przy ulicy Kościuszki. - Rok temu otrzymałem dokument z warunkami technicznymi budynku. Według planów miał być on ogrzewany gazem ziemnym. Półtora miesiąca temu chciałem podpisać z rejonem gazowniczym umowę o przyłączenie do źródła surowca. Moja prośba jednak spotkała się z odmową urzędu. Złożyłem odwołanie do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki i czekam - opowiada Konrad Wojciechowski.
Jak tłumaczy właściciel budynku, jeśli sytuacja się nie zmieni, to będzie on zmuszony do przeprowadzenia kosztownego remontu nowych pawilonów. - Odbiór techniczny budynku był zaplanowany pod koniec roku, ale będzie z tym problem - odmowa dostępu do gazu ziemnego może mnie zmusić do założenia innej instalacji grzewczej. Na taką ewentualność nie byliśmy przygotowani i nie wprowadziliśmy zmian w planie budynku. Ogrzewanie obiektu gazem płynnym LPG praktycznie jest wykluczone, bo nie zachowamy odpowiedniej strefy bezpieczeństwa. Podłączenie do ciepłowni miejskiej będzie z kolei bardzo kosztowne. Chciałem, aby w tym budynku były pomieszczenia do wynajęcia, miałem również plany, aby prowadzić tam własną działalność gospodarczą. Teraz to wszystko stoi pod dużym znakiem zapytania - dodaje Wojciechowski.
Zdaniem biznesmena, siedem lat oczekiwania na nowe przyłącza gazowe to stanowczo za dużo. - Ostrołęka i Łomża miały wcześniej podobny problem. Też im mówiono, że muszą poczekać sześć, siedem lat na poprawę sytuacji. Okazało się, że musieli czekać 15 lat. Traktuje się nas niepoważnie. Najpierw wydaje się zezwolenia, a później mówi się, że gazu jednak nie będzie. Wiele firm może tego nie wytrzymać i bezrobocie w mieście znowu wzrośnie - podsumowuje Konrad Wojciechowski.
Do sprawy będziemy wracać.