Do ograniczenia chaosu
reklamowego, zwłaszcza w zabytkowym śródmieściu Radomia rada
miejska przymierza się od dobrych kilku lat. Dotychczas zresztą nie
było powszechnej zgody na to, że z szyldozą trzeba coś zrobić.
Dla jednych było to oczywiste - nadmiar i pstrokacizna nie tylko
zasłaniają detale zabytkowych kamienic, nie tylko męczą wzrok,
ale także są w gruncie rzeczy antyreklamą, bo
przechodzień/potencjalny klient zwyczajnie się w tym chaosie gubi.
Ale też spora druga twierdziła, że przedsiębiorczości ograniczać
nie wolno, a jakikolwiek zakaz związany z reklamą, byłby tej
przedsiębiorczości tłamszeniem. Poza tym – nie ma skutecznych
narzędzi prawnych do walki z reklamowym chaosem, więc radomską
uchwałę w tej kwestii na pewno zaraz uchyli wojewoda.
SPOSOBY NA WALKĘ Z CHAOSEM
Teraz jednak na wspólnym posiedzeniu spotkali się członkowie komisji kultury i komisji rozwoju miasta, by przekonać się, czy jednak z szyldozą nie można byłoby powalczyć. Zaproszono fachowca – warszawskie stowarzyszenie Miasto Moje a w Nim, które od paru lat pokazuje, że reklamowy bałagan da się uporządkować i okiełznać. Warto zauważyć, że kiedy rok temu Aleksandra Stępień przyjechała do Radomia na zaproszenie Łaźni i pokazywała, jak banery szpecą polskie miasta, a także przekonywała, że można i warto to zmienić, na sali najwięcej było dziennikarzy. Nikt z radnych wtedy się nie pojawił.
Ludzie chcą żyć w dobrych przestrzeniach publicznych – przekonywała teraz członków połączonych komisji Aleksandra Stępień. - jaka powinna być ta dobra przestrzeń? Powinna odpowiadać zapotrzebowaniu mieszkańców, powinna być przyjazna i nieść obietnicę różnorodnych, społecznych aktywności. Przestrzeń publiczną można wykreować, ale można też ją zabić. A reklama jest jedną z podstawowych przeszkód w kreowaniu dobrej przestrzeni publicznej.
KRAKÓW SOBIE PORADZIŁ
Estetyzacja przestrzeni może przebiegać na dwa sposoby: jako estetyzacja autorytatywna, czyli oparta na zakazach i nakazach albo jako estetyzacja, powiedzmy, partycypacyjna, kiedy wspólnie staramy się wypracować jakiś konsensus – mówiła Aleksandra Stępień. - Ten drugi sposób jest znacznie lepszy, bo jeśli przekonamy do czegoś właścicieli sklepów, firm i punktów usługowych, zamiast im nakazywać, efekt będzie trwalszy.
Miast, które uznały, że szyldoza z całą pewnością nie poprawia estetyki, jest coraz więcej. Skutecznie z chorobą reklamową poradził sobie np. Kraków, który objął parkiem kulturowym stare miasto i wprowadził zasadę, że jednemu punktowi należy się jeden szyld. Okazało się, że sklepy, kawiarnie i usługodawcy nie potracili wcale klientów.
W przypadku wyboru tej drogi ważna jest na równi determinacja władz miasta i konsekwencja plastyka miejskiego, jak i presja samych mieszkańców oraz mediów – zauważyła prezes stowarzyszenia Miasta Moje a w Nim.
Okazuje się, że już bardzo wiele miast utworzyło w magistracie stanowisko plastyka miejskiego, który nie tylko pilnuje wdrażania miejscowego prawa w zakresie estetyki, ale także je kreuje i służy pomocą właścicielom lub najemcom. W Bydgoszczy plastyk miejski ma nawet radę estetyki.
NAJPIERW SIĘ ZASTANOWIĄ
Łódź z kolei wprowadziła Księgę Standardów ul. Piotrkowskiej, którą dostaje każdy najemca czy właściciel nieruchomości na deptaku, a w której zapisano m.in., w jakim stylu jest dana kamienica, gdzie można tu umieścić reklamę, jak zaprojektować witrynę, by nie gryzła się z elewacją, jak powinien wyglądać ogródek przed kawiarnią czy nawet potykacz.
Tworzenie własnej, miejskiej polityki reklamowej można zacząć choćby od konsultacji społecznych. Takie właśnie przeprowadzono w Toruniu, gdzie mieszkańcy fotografowali przykłady dobrej i złej reklamy; potem zdjęcia pokazano na wystawie i przeprowadzono dyskusję – zachęcała Aleksandra Stępień.
Choć połączone siły obu komisji miały wypracować jakieś wnioski od razu, na gorąco, radni uznali, że najpierw muszą się dokładnie zapoznać z materiałem wyjściowym. Ustalono, że prezentację stowarzyszenia Miasto Moje a w Nim dostaną pocztą elektroniczną i spokojnie się nad nią zastanowią. Przygotują także listę przykładów najbardziej rażącej szyldozy. I dopiero wtedy – w obecności prezydenta i dyrektora Miejskiej Pracowni Urbanistycznej – zaproponują środki zaradcze.
A Państwo? Uważacie, że w Radomiu rzeczywiście panuje chaos reklamowy i trzeba go opanować? Zróbcie więc zdjęcia zarówno złych, jak i dobrych przykładów reklamy i przyślijcie do nas. Opublikujemy je, a potem przekażemy radnym.