Park, jak twierdzą najstarsi mieszkańcy Plant, powstał wraz z osiedlem dla pracowników Fabryki Broni albo założono go tuż po zakończeniu budowy bloków, czyli pod koniec lat dwudziestych. Rozciągał się między ul. inż. Dowkontta (tak się wtedy nazywała), ul. ks. Józefa Poniatowskiego (biegła tak, jak dziś, ale na wysokości przejścia dla pieszych przy Naszej Szkapie skręcała w stronę dzisiejszego Heliosa i biegła równolegle do torów, aż do wysokości głównego budynku Fabryki Broni) i ul. Ciepłą (biegła mniej więcej tam, gdzie nadal stoją dawne budynki narzędziowni Zakładów Metalowych).
Mały ogród botaniczny
- Park był stosunkowo niewielki, ale przepiękny. Po prętach gustownego ogrodzenia pięło się dzikie wino. A może to był bluszcz? Prowadziło do niego kilka wejść; jedna z furtek znajdowała się od strony ul. Dowkontta – wspominała jedna z mieszkanek osiedla Planty. - Na noc wszystkie wejścia zamykano. Melodyjny dźwięk dzwoneczka przypominał spacerowiczom, że zbliża się godz. 22 i trzeba wyjść, bo park zostanie zamknięty. To był niby park dla pracowników Fabryki Broni, ale przychodzili tu odpoczywać ludzie z Plant i innych dzielnic.
„Osiedle powstawało równolegle z budowaną od 1924 roku Radomską Wytwórnią Broni. (...) W pobliżu powstał starannie zaprojektowany park z cennymi okazami drzew i krzewów. Był to właściwie mały ogród botaniczny, wielobarwny i ukwiecony. Szkoda, że tak trudno to wszystko oddać słowami. Że nie zachowały się żadne fotografie mojego podwórka i parku” - pisze w opowiadaniu „Po Radomiu wędrówka sentymentalna” (tom „Za horyzontem”) Zofia Święcka-Łuczyńska, radomianka, której ojciec pracował w FB.
Oczko w głowie dyrektora
Co pozostało w pamięci radomian? Szerokie, wysypane żwirem alejki, których granice dodatkowo wyznaczały żywopłoty (resztkę jednego z nich można zobaczyć jeszcze dzisiaj), zawsze równiutko i starannie przycięte. Ławki. Przystrzyżone trawniki, po których spacerowały pawie, kipiące kwiatami klomby, różnorodność krzewów i drzew. Od wiosny do późnej jesieni park zachwycał barwami i zapachami. Bardzo o niego dbano – specjalnie ekipa sadziła, przycinała, strzygła i szczepiła. Ale i spacerowicze pilnowali, by dzieci nie biegały po trawnikach i nie rzucały papierków, gdzie popadnie.
Park był oczkiem w głowie dyrektora Fabryki Broni Kazimierza Ołdakowskiego; zresztą to ponoć Ołdakowski wpadł na pomysł założenia parku. Patrzył zresztą na niego codziennie z okien, bo mieszkał z rodziną przy ul. Dowkontta 2. Zapalony turysta i botanik zabiegał, by to jego dziecko było wyjątkowe. Rosły tu prawie wyłącznie rzadkie okazy kwiatów, krzewów i drzew. Dyrektor Ołdakowski sprowadzał je z najodleglejszych zakątków II RP. I nie tylko - jeśli tylko mogły przetrzymać w naszym surowym klimacie, kazał sadzić i rośliny egzotyczne.
http://www.cozadzien.pl/zdjecia/plac-kazimierza-oldakowskiego/44518
Koniec tajemniczego ogrodu
Park przetrwał wojnę - Niemcy o niego dbali i chętnie tam odpoczywali. Cieszył oko jeszcze kilka lat po wojnie. Ale nikt już o niego nie dbał - rozebrano ogrodzenie, alejki zarosły chwastami, kwiaty wyginęły, rozrosły się żywopłoty, których nikt nie przycinał. W latach 70. stanowił raj dla dzieci z Plant - uwielbiały się tam latem bawić, choć miały surowo zabronione przechodzenie przez ruchliwą ul. Poniatowskiego. Dziki, zarośnięty chwastami, zapuszczony zakątek wabił i przyciągał. W upalne dni pachniało w nim upajająco, śpiewały ptaki. Dzieci zrywały kwiaty, jakich nigdzie indziej w Radomiu nie było, bawiły się „dziwnymi” nasionami glediczji, łamały gałązki berberysu i z czerwonymi kulkami. Także zimą park służył dzieciom. Ul. Poniatowskiego do przejazdu kolejowego (w tej chwili tunel w al. Grzecznarowskiego) biegła wysokim nasypem, a park był położony parę metrów niżej. Z tej niewielkiej górki zjeżdżało się na sankach albo po prostu na butach.
Kres „tajemniczemu ogrodowi” położyły inwestycje – budowa BUT-a, czyli Biurowca Usług Technicznych Zakładów Metalowych, budowa tunelu w al. Grzecznarowskiego czy przebudowa i poszerzenie ul. Dowkontta.
4 kwietnia 2011 roku Rada Miejska Radomia zdecydowała, by resztki dawnego parku nazwać placem Kazimierza Ołdakowskiego.
Podziel się wspomnieniami
Może ktoś z naszych Czytelników ma w swoim albumie zdjęcie zrobione w parku Fabryki Broni? Przed wojną albo po wojnie. Może fotografowaliście Państwo kogoś z rodziny na tle parku? A może macie fotografię zimową – z górki saneczkowej przy przejeździe kolejowym? Podzielcie się z nami zdjęciami. Pamiątki zeskanujemy i oddamy. Chętnie też zamieścimy Państwa wspomnienia dotyczące parku.