Druga sobota września kojarzy się już wielu młodym z Apelem Młodych i Nieziemskim Graniem. Co roku – a w tym przypadła IX edycja tego wydarzenia – cieszy się ogromnym powodzeniem. Otylia Sałek z Rady Młodzieży przyznała, że młodzi z niecierpliwością oczekują tego wydarzenia. - Apel jest potrzebny, po to, abyśmy pokazali sobie nawzajem i miastu, że Jezus żyje. Młodzież bardzo tęskni za tym wydarzeniem. Udało nam się już w zeszłym roku zorganizować zimowy apel młodych i tym razem go też powtórzymy. Odbędzie się on w lutym 2020 roku w Końskich, po to, abyśmy nie musieli czekać kolejnych 12 miesięcy do tego spotkania – mówi Otylia Sałek.
Koncerty, zabawa, pieśni, świadectwa wiary, a także wspólna modlitwa – to jest to, co wyróżnia Apele Młodych. To przede wszystkim czas radości i umacniania się w wierze. Tegoroczne hasło apelu brzmiało „Jezus żyje! - Papież Franciszek, kiedy zaprosił cały Kościół do tego, aby zastanowił się nad tym, jak dzisiaj ma wyglądać nasza troska o młodzież, to zadał nam bardzo trudne zadanie. Zaprosił biskupów, młodych i rodziny do Rzymu i efektem tego spotkania był list, który papież napisał do ludzi młodych, i ten list rozpoczyna się właśnie od słów „Jezus żyje”. To taka, wydawałoby się oczywista prawda, ale dzisiaj dla wielu ludzi może taką nie być. To znaczy wiemy, że Jezus jest i chcielibyśmy Go w naszym życiu, ale zawsze jest coś co nam przeszkadza, aby się z Nim spotkać. My chcemy przypomnieć najważniejszą prawdę dla nas wierzących, że Bóg rzeczywiście żyje, że Jezus jest blisko i chce żyć w nas – tłumaczy ks. Mariusz Wilk, diecezjalny duszpasterz.
Apel był także okazją do podsumowania tegorocznych Światowych Dni Młodzieży w Panamie. - To dzisiejsze wspomnienie Panamy jest pięknym zwieńczeniem, tego co tam przeżywaliśmy i chcemy się dzielić tym pięknym bogactwem Kościoła – mówił podczas apelu ks. Wilk.
https://www.cozadzien.pl/zdjecia/apel-mlodych-2019-zdjecia/59113
Gościem specjalnym apelu był Jasiek Mela. Jako 13-latek został porażony prądem, w wyniku czego przeszedł amputację ręki i nogi. Znany jest z tego, że wraz m.in. z Markiem Kamińskim zdobył oba bieguny Ziemi, wspiął się na Kilimandżaro, przebiegł także przebiegł New York City Marathon. Z Jaśkiem można było spotkać się jeszcze przed samym apelem w Łaźni, gdzie opowiadał m.in. o podróżach, pokonywaniu słabości, relacjach ze swoim ojcem, a także o filmie, który powstał o nim. Ci, którzy nie mogli przyjść na spotkanie, mogli usłyszeć również jego świadectwo ze sceny.
- Po wypadku wydawało mi się, że wszystko nie ma sensu, że jaka normalna dziewczyna pokocha chłopka bez ręki i nogi. Wydawało mi się wtedy, że Boga nie ma albo jest, ale nas niepotrzebnie doświadcza. Święty nie jestem, ale czy ja naprawdę sobie zasłużyłem na to, że Pan Bóg musi mnie karać, że zabrał mi rękę i nogę, że parę lat wcześniej zabrał mi w pożarze dom, a także młodszego brata, który utonął na moich oczach? Czy Pan Bóg może być dobry i miłosierny i pozwalać na takie rzeczy? Bardzo długo nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na to pytanie. Wtedy odpowiedź brzmiał, że nie – opowiadał Jasiek Mela - Za każdym razem, kiedy w życiu coś tracimy, to jednocześnie Pan Bóg daje nam możliwość zobaczenia czegoś dobrego, dobrych ludzi, którzy nas otaczają. Dla mnie najtrudniejszą, najcięższą wyprawą było spojrzenie w lustro,kiedy dostrzegłem swoje odbicie, chłopka niepełnosprawnego. Ta wyprawa zajęła mi 10 lat życia, to było dużo trudniejsze niż te wszystkie wyprawy. Zrozumienie, że każdy z nas jest wartościowy.
Podczas, gdy na placu Corazziego trwały koncerty, w parku trwała Adoracja Najświętszego Sakramentu. Można było również skorzystać z sakramentu Pokuty. Apel zakończył się wspólną modlitwą.