Rozmowa z Kamilem Łączyńskim - TUTAJ
Pomeczowa konferencja prasowa i skrót meczu - TUTAJ
Zapis relacji live - TUTAJ
W piątkowe (21 listopada) popołudnie kibice szczelnie wypełnili trybuny hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji i byli świadkami bardzo dobrego widowiska. Już pierwsze minuty pokazały, że mecz może stać na wysokim poziomie i tak też było. Kwarta otwarcia była bardzo obiecująca zarówno z jednej jak i z drugiej strony. Obie drużyny grały miłą dla oka koszykówkę. Najpierw to Śląsk wypracował sobie minimalną przewagę (5:9), którą radomianie jednak momentalnie zniwelowali i sami po trafieniu Michała Sokołowskiego z dystansu wyszli na sześciopunktowe prowadzenie (20:14). Chwilę później po efektownym wsadzie Kima Adamsa było 25:16. Przyjezdni jednak ambitnie gonili i pierwszą kwartę Rosa zakończyła z pięciopunktową przewagą (29:24).
Obie ekipy widocznie wystrzelały się w pierwszej części gry, bo w drugiej kwarcie pierwsze punkty Michał Gabiński zdobył dopiero po dwóch i pół minuty. Drugie dziesięć minut to zdecydowanie niższa skuteczność z obu stron, stąd też wynik 12:14. Do przerwy podopieczni trenera Wojciecha Kamińskiego prowadzili więc 41:38.
Trzecią ćwiartkę radomianie rozpoczęli od trafienia Łukasza Majewskiego zza linii 6,75m. Szybko wypracowali sobie osiem oczek przewagi (48:40), ale po trafieniu Lawrence Kinnarda z rzutu wolnego Śląsk zbliżył się na jeden punkt (53:52). Końcówka tej kwarty należała jednak do gospodarzy. Dobrze w tym fragmencie gry prezentował się Damian Jeszke, który trzykrotnie z rzędu trafiał do kosza, dwa razy po podaniach Kamila Łączyńskiego, który zaliczył w tym meczu dziewięć asyst.
Ostatnia część gry to prawdziwy popis gry Rosy. Od samego początku gospodarze pokazali, że nie zamierzają oddawać rywalom pola ani na moment. Sześć minut przed końcem radomianie prowadzili 74:59. Ostatnie fragmenty tego meczu kibice oglądali na stojąco i oklaskiwali akcje swoich ulubieńców. Z dystansu trafił Kamil Łączyński, a kilka chwil później po akcji 2+1 Michała Sokołowskiego było już 82:60. Celny rzut dołożył jeszcze Jakub Zalewski. W ostatnich sekundach goście wykorzystali małe rozluźnienie Rosy i dwukrotnie do kosza trafił Mantas Cesnauskis, ale na więcej Śląska w tym meczu nie było już stać.
Rosa wciąż jest więc niepokonana we własnej hali. U siebie zanotowała pięć zwycięstw i ani jednej porażki. Dla Śląska piątkowa przegrana była pierwszą w sezonie.
W następnej kolejce radomianie zmierzą się na wyjeździe z AZS Koszalin (sobota, 29 listopada).
Rosa Radom - WKS Śląsk Wrocław 84:65 (29:24, 12:14, 20:16, 23:11)
Rosa: Majewski 17, Mirković 15, Sokołowski 12, Łączyński 9, Turek 8, Jeszke 8, Gibson 7, Adams 4, Witka 2, Zalewski 2, Szymkiewicz, Jeszke
Śląsk: Mladenović 10, Dłoniak 9, Cesnauskis 9, Trice 7, Ikovlev 7, Skibniewski 6, Tomaszek 6, Gabiński 6, Kinnard 5, Burnatowski