Zapis Relacji LIVE - TUTAJ
Obie ekipy przystępowały do tego pojedynku ze świadomością, iż może mieć on kluczowe znaczenie w walce o awans do kolejnej fazy rozgrywek z drugiego miejsca. Turk Telekom Ankara wydaje się bowiem poza zasięgiem pozostałych zespołów, a fiński KTP Kotka Basket prawdopodobnie nie będzie się już liczyć w walce o awans.
Spotkanie lepiej rozpoczęła Rosa, jednak już na początku napotkała trudności, z początku dla niej nie do przejścia. Te "trudności" nazywały się Uros Luković i mierzyły 213 cm wzrostu. Wysoki center, syn trenera Ljubisava Lukovicia, od pierwszych minut skutecznie bronił własnego kosza, podnosząc ręce maksymalnie do góry, czym utrudniał radomianom swobodne rozgrywanie akcji i wejścia podkoszowe. Także w ataku był nie do zatrzymania, gdy docierała do niego piłka w okolicach obręczy, były to niemal pewne punkty. Serb zdobył aż 9 z 14 punktów swojej ekipy w pierwszej kwarcie.
Drugą odsłonę można nazwać krótko: "Daniel Szymkiewicz Show". Nasz rozgrywający rozpoczął ją od efektownego wejścia pod kosz i zdobyczy punktowej. Później kilkakrotnie dogrywał do swoich kolegów w tempo, a oni zdobywali kolejne cenne "oczka". Patrząc na grę tego zawodnika da się z łatwością dostrzec jego ogromny progres w ostatnim czasie. Daniel zaczął grać naprawdę dojrzały i pewny basket, świetnie rozumie się z zespołem i podejmuje dobre dla niego decyzje.
W trzeciej części gry coś pękło w teamie Wojciecha Kamińskiego. Po dobrym początku, wynik po stronie Rosy zatrzymał się, a goście zdobyli kolejnych 10 punktów i niebezpiecznie zbliżali się do wyniku radomian. Pod koniec kwarty na szczęście przypomniał o sobie Michał Sokołowski, który również w ostatnich grach wykazuje się niezwykłą kreatywnością i efektowną grą, która cieszy oko kibiców.
Na początku decydującego starcia dwie celne "trójki" pozwoliły gościom na złapanie kontaktu z Rosą. Przewaga gospodarzy, która jeszcze chwilę wcześniej wynosiła nawet 16 punktów, zmalała teraz do raptem... dwóch (64:62). Wtedy "odpalił" niewidoczny tego dnia w ataku Igor Zajcew, zaraz potem swoją część dołożył CJ Harris i znów Rosa zbudowała dosyć bezpieczną przewagę. Seria 12 pkt. z rzędu podbudowała gospodarzy, bo już do końca nie dali wyrwać sobie zwycięstwa z rąk, a w ostatnich minutach grali niezwykle szybko, skutecznie i przyjemnie dla oka. Wsady Daniela Szymkiewicza, czy Michała Sokołowskiego po przechwytach chciałoby oglądać się w każdym meczu.
Na pochwałę zasługują szczególnie młodzi zawodnicy Rosy Radom, dla których każdy mecz w FIBA Europe Cup bez wątpienia jest ogromnym wydarzeniem i szansą na zdobycie cennego doświadczenia. Prócz okazji do pokazania się, stanowią oni bardzo ważne ogniwo zespołu coacha Kamińskiego, spędzając sporo czasu na parkiecie i zdobywając często niezwykle cenne punkty.
Trener Wojciech Kamiński: - Cieszy tylko wynik... Może nie tyle nawet wynik, co wygrana w dzisiejszym meczu. Jeśli będziemy nadal popełniać takie błędy i tak grać w kolejnych meczach, dalej nie awansujemy. To bardzo proste - na poziomie europejskim nie ma drużyn, które są "zbieraninami z podwórka". Jeśli uwierzą, że można - to wygrają. Mieliśmy dziś rywali na widelcu i zamiast to wykorzystać, pozwoliliśmy im uwierzyć, to był nasz błąd.
- Myślę, że coach powiedział już wszystko, co trzeba było powiedzieć. Ta wygrana była nam bardzo potrzebna do awansu, ale musimy wyciągnąć z niej naprawdę dużo wniosków... - dodał Michał Sokołowski, zdobywca 19 punktów.
Teraz Rosę czeka tydzień odpoczynku przed kolejnym pojedynkiem pucharowym. W przyszły wtorek (17 listopada) ponownie zmierzy się z KTP Kotka z Finlandii, tym razem jednak do starcia dojdzie w hali MOSiR. Początek tego spotkania o 18:30.