Koszykarze ROSY Radom polecieli do Słowenii z nadzieją, na odwrócenie złej karty. Niestety, misja pokonania Olimpiji Ljubljana zakończyła się niepowodzeniem. O ile dotychczas można było usprawiedliwiać radomian zmęczeniem po ciężkim sezonie, w którym podopieczni Wojciecha Kamińskiego rywalizują na dwóch frontach, tym razem tej wymówki nie użyjemy. Słoweńcy to bowiem drużyna, która rywalizuje w trzech różnych ligach równolegle i z pewnością również borykają się z problemem świeżości w zespole. Mimo to, we wtorkowym spotkaniu Słoweńcy bez problemów zdominowali nasz zespół. Plany podopiecznym Wojciecha Kamińskiego znów pokrzyżowały kontuzje. Eksperymentalne zestawienia są zbyt ryzykownym, lecz koniecznym rozwiązaniem, które w Lidze Mistrzów niestety jest skazane na niepowodzenie.
"Smoki" w pierwszej partii sprawiały wrażenie nieobecnych. Początek meczu wskazywał na to, że w starciu ROSY z mistrzem Słowenii wynik nie będzie zbyt wysoki. Niemoc odbydwu zespołów była ogromna, mnożyły się rażące błędu, których mimo wszystko nie potrafiła wykorzystać druga strona. Pierwsza kwarta zakończyła się zupełnie zasłużonym remisem, który jasno wskazywał na to, że nie oglądamy porywającego widowiska. Obydwa zespołu w przeciągu dziesięciu minut zdobyły zaledwie dwadzieścia punktów.
ROSA przegrała z AZS-em Koszalin
W drugiej kwarcie na prowadzenie wyszli gospodarze. Ciężko powiedzieć, by Olimpija faktycznie się rozkręciła. To raczej ROSA jeszcze bardziej się zagubiła. Szczególnie skutecznie spisywali się Amerykanie grający w słoweńskim zespole, którym przewodził James Morgan. Gospodarze szybko zaczęli zyskiwać przewagę, wygrali kwartę dziewięcioma punktami i po pierwszej połowie do szatni schodzili z dokładnie taką przewagą na koncie.
Po rozmowie z trenerami gra znacząco się zmieniła. Obydwa zespoły postawiły mocno na ofensywę, chociaż jednoznacznie można było określić, kto lepiej radzi sobie w tym elemencie gry. Rozpoczął się prawdziwy ostrzał kosza "Smoków", w którego obronie wciąż pomóc nie mógł ani Robert Witka, ani Jarosław Trojan. Kapitan ROSY wyleczył co prawda uraz, jednak w meczu z Olimpiją odpoczywał. Braki pod koszem szybko wykorzystali gospodarze, którzy objęli piętnastopunktowe prowadzenie. ROSA nie poddawała się, lecz do walki zerwała się bardzo późno. Dopiero w trzeciej kwarcie zobaczyliśmy celne rzuty za trzy w wykonaniu zawodników naszego zespołu. Koszykarze ze stolicy Słowenii poczuli się bardzo pewnie i to mogło się na nich zemścić. Ostatecznie jednak radomianie wygrali zaledwie jednym punktem i nieznacznie poprawili swoją sytuację.
W ostatniej odsłonie spotkania nasza drużyną podjęła ostateczną próbę nadrobienia niekorzystnego wyniku, ale nie była na tyle skuteczna, by uciec rywalom. Być może gdyby nieco poprawić skuteczność, ROSA zdołałaby ugrać coś więcej niz remis w czwartej kwarcie, jednak mecz zaczął się tak, jak się skończył. Obydwa zespoły rzuciły po dziewiętnaście punktów i wynik na tablicy wciąż wskazywał, że to Olimpja okazała się lepszym zespołem.
Porażka sprawiła, że ROSA spadła na ostatnie miejsce w tabeli grupy C. Za tydzień "Smoki" udadzą się do Niemiec na mecz z Bayreuthem, jednak wcześniej radomianie zagrają na wyjeździe w Krośnie, gdzie zmierzą się z Miastem Szkła. Kolejny mecz ligowy ROSA rozegra w sobotę, 9 grudnia.
ROSA Radom: Patrik Auda 17, Kevin Punter 14, Igor Zajcew 14, Michał Sokołowski 14, Szymon Szymański 5, Ryan Harrow 4, Daniel Szymkiewicz 4, Marcin Piechowicz 0.
Petrol Olimpija: Jordan Morgan 21, Domen Lorbek 12, Devin Oliver 12, Gregor Hrovat 11, Jan Span 10, Roko Badzim 6, Drażen Bubnic 5, Jan Barbaric 3, Bojan Radulovic 0, Ziga Jurcek 0.