Szymon Janczyk: Mistrzyni Polski, Martyna Kotwiła. Teraz możemy Cię bardzo ładnie przedstawiać.
Wcześniej było mistrzostwo juniorów, teraz udało się wywalczyć złoto wśród seniorów. Bardzo mnie to cieszy i motywuje do dalszej pracy.
Kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się na wywiadzie mówiłaś, że formę szykujesz na mistrzostwa świata juniorów, a na imprezę seniorów jedziesz po doświadczenie. Chyba wyszło trochę inaczej...
Mistrzostwa w Lublinie były tydzień po mistrzostwach świata juniorów, wiec ta forma jeszcze została. Nawet była lepsza, bo kilka biegów miałam w nogach i trochę się przetarłam. Teraz mogę powiedzieć, że wśród seniorów już zaczynam powoli osiągać sukcesy i mam nadzieję, że z roku na rok będę się poprawiać.
Które zawody były dla Ciebie trudniejsze? Tampere czy Lublin?
Ciężko powiedzieć... Mistrzostwa świata to duża widownia, wszystkie kraje, ale bardziej stresowałam się na własnym podwórku. To jednak udowadnianie "u siebie" na jakim jest się poziomie, tam nie czułam żadnej presji. Do Finlandii jechałam z siódmym czasem i nawet nie byłam brana pod uwagę w gronie kandydatek do medalu. Może ktoś w to wierzył, ale nie miała presji. Podchodziłam do tego startu spokojnie, dopiero po eliminacjach okazało się, że mam trzeci czas. Zrobiłam wielkie oczy, słowa trenerki, która powiedziała mi przed biegami, że wierzy w medal, zaczęły być realne. Myślałam, że może dziewczyny pobiegły wolniej, bo eliminacje trzeba po prostu przetrwać. Podczas półfinału miała dać z siebie jeszcze więcej i walczyć o wynik, bo zależało mi na rekordzie Polski, jednak na rozgrzewce popsuła się pogoda. Zaczęło mocno wiać, padał deszcz - i to taki, że pierwszy razy czułam go na skórze, gruby i mocny. Dłużej stałam pod dachem niż się rozgrzewałam, w dwóch parach dresów i z maścią rozgrzewającą... Dla sprintera 20 minut siedzenia to dużo. Troszeczkę się tym stresowała i nie wyszłam dobrze z bloków. Wychodząc z wirażu zobaczyłam, że wszystkie rywalki są przede mną i zastanawiałam się: co teraz? Zmobilizowałam się, wrzuciłam szósty bieg (śmiech). Wyprzedziłam dziewczyny i tak naprawdę wygrałam tym biegiem wszystko. Wygrałam z Niemką jedną setną, gdybym z nią przegrała, w finale dostałabym pierwszy tor. Na nim nie da się rozwijać prędkości, przy szybszym bieganiu wyrzuca. Miałam tak w sztafecie, gdzie pobiegłam chwilę po innym torze, ale na szczęście wtedy przeszkodziłam tylko samej sobie. Dzięki tej wygranej dostałam jeden z najlepszych torów i miałam obok siebie główne faworytki. Wszyscy mi mówią, że wyglądało jakbym wolniej pobiegła wiraż, ale po prostu moje rywali były mocniejsze. W sprincie nie da się biec wolniej, każde bieganie poniżej 23,5 sekundy jest szybkie. Złamanie granicy 23 sekund cieszy, niby tylko o jedną setną, ale jednak są to już dwie dwójki z przodu.
http://www.cozadzien.pl/zdjecia/martyna-kotwila-i-natalia-wosztyl-zdjecia/49082/
Przed startem w Lublinie czułaś, że możesz pobić rekord Polski, czy sama się tego nie spodziewałaś?
Cały czas kręciłam się w pobliżu tego wyniku, ale nie chciałam nastawiać się na wygranie z kimś czy konkretny wynik. Chciałam wyjść z czystą głową i zrobić swoje. Na początku sezonu, też w Lublinie, pobiegłam 23.27, wtedy po prostu stanęłam i pobiegłam i stwierdziłam, że chyba najlepiej wychodzą mi biegi bez żadnego "spinania". W sprincie liczy się szybkość, trzeba mieć czystą głowę, wtedy kroki się nie wydłużają. Na mistrzostwach Polski juniorów zacisnęłam zęby i chciałam jak najlepiej ale nie wyszło. Postanowiłem, że nie mam nic do stracenia, bo to impreza seniorów, więc podejdę do tego na luzie psychicznym. Jak widać to chyba jest dla mnie metoda i klucz do zwycięstwa.
Czyli Lublin jest dla Ciebie szczęśliwy?
Jest i bardzo dobrze mi się tam biegało. Tym bardziej, że publiczność dopisała. Cała trybuna była zapełniona, co prawda na tym stadionie jest tylko jedna, ale był na niej komplet widzów. Brawa i doping na pewno mnie wspierały.
Doczekałaś się już swojego fan clubu?
Na pewno rozpoznawalność trochę wzrosła, ale psychofanów i fan clubów jeszcze nie mam (śmiech).
Jeszcze - dobrze powiedziane (śmiech). Widziałem, że znalazłaś się w największych polskich mediach, powoli stajesz się gwiazdą.
Nie lubię takiego określenia, wolałabym być nazywa po prostu dobrym sportowcem. Jeśli o chodzi o rozpoznawalność, pobicie rekordu Ireny Szewińskiej to nie byle co, zresztą tak samo jak zejście poniżej 23 sekund w wieku juniorki, więc na pewno cieszy się ze mną nie tylko Radom, ale i cała Polska.
http://www.cozadzien.pl/sport/kotwila-show-doskonaly-wystep-radomskich-lekkoatletow/49091
Masz nadzieję że Twój rekord też tyle przetrwa?
Mam nadzieję, że trochę pobędzie, bo chciałabym się nim chwilę pocieszyć, ale miło byłoby, gdyby za jakiś czas ktoś go pobił. Nie będę egoistką (śmiech).
To był dla Ciebie męczący sezon. Startów było dużo i mimo sukcesów, zmęczenia uniknąć się pewnie nie dało.
Sezon na pewno był długi, ale nie czuję się zmęczona. Więcej startowałam na 100 metrów, żeby uniknąć zmęczenia dystansem 200 metrów i mieć głód startów na nim. Tak samo po biegach w Tampere nie czułam zmęczenia w nogach. Dopiero jak opadały emocje, to czułam się bardziej śpiąca. Uważam, że wszystko dobrze przemyślałyśmy z trenerką, bo plan startów był ułożony jeszcze przed startem sezonu. Wszystko było z głową i nie czuję się zmęczona, ale tak, to był wykańczający sezon.
W jakim celu jedziesz na mistrzostwa Europy do Berlina?
Nie stawiam sobie żadnych celów. To co mi zostało w nogach, chcę zostawić na ten start, bo to będzie impreza kończąca mój sezon. Chce wystartować tam z luźną głową, tak jak w Lublinie. Wiem, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i wszyscy chcieliby, żebym się poprawiała z biegu na bieg, ale ciężko jest systematycznie się poprawiać po wejściu na wysoki poziom. Ten rok był przełomowy, poprawiłam się o siedem setnych, ale w sprincie nie da się co roku notować takiego progresu. Poprawianie się, nawet minimalne, to w późniejszym etapie jest wielki sukces.
Jakie masz plany po mistrzostwach Europy? Zasłużyłaś na odpoczynek.
Po Berlinie od razu jadę na obóz rekreacyjny do Kozienic i tam będę już raczej odpoczywać i trenować.
http://www.cozadzien.pl/sport/natalia-wosztyl-pokazemy-ze-radom-jest-gora/49125
A nie planujesz żadnych wakacji?
Prywatnych jeszcze nie, bo nie wiedziałam, jak ułoży się ten sezon i czy ostatecznie pojadę do Berlina. Nie mogłam sobie nic zaplanować z wyprzedzeniem, ale na pewno po Kozienicach będę miała luźniejszy tydzień i może wtedy uda się coś zorganizować.
Kiedy zaczynasz przygotowania do nowego sezonu? Jakie cele stawiasz przed sobą w przyszłym roku?
Myślę, że to będzie październik, ale jeszcze nie ustalałam tego z trenerką. We wrześniu startuję jeszcze w lidze, więc muszę dać trochę czasu organizmowi na regenerację. W przyszłym roku chcę stopniowo się poprawiać i powalczyć o medal na młodzieżowych mistrzostwach Europy. Będę jednak rywalizowała z dwa lata starszymi zawodniczkami i nie wiem, jaki będzie poziom. Na pewno dam z siebie wszystko.
W pierwszym wywiadzie mówiliśmy o małej gablotce z medalami, teraz już jest chyba osobny pokój... (śmiech)
(śmiech) Ściana zapełniła się już niemal w stu procentach, będę musiała schować do szuflady medale z zawodów szkolnych, bo jednak muszą ustąpić miejsca tym z mistrzostw świata. Na pewno jednak o nich nie zapomnę, bo krążki z początków mojej kariery bardzo mnie cieszą.
http://www.cozadzien.pl/sport/martyna-kotwila-moj-rekord-polski-to-dla-mnie-kosmos/45053
Zmienisz hierarchię krążków? Wcześniej mówiłaś, że najważniejszy dla Ciebie jest ten z mistrzostw Polski juniorów z nowym rekordem Polski.
Ciężko określić, który z nowych medali jest dla mnie ważniejszy. Brąz z Tampere to mój drugi międzynarodowy krążek, pierwszy wywalczyłam w sztafecie. Oba są równie ważne i przełomowe.
W przyszłym roku zdajesz maturę. Jesteś już do tego gotowa, czy póki co myślisz o sporcie?
Muszę powoli zacząć myśleć o maturze. Miałam ją w głowie już rok czy nawet dwa lata temu, bo mówi się, że jest jeszcze czas, a potem budzę się przy stoliku pisząc egzamin (śmiech). Muszę zorganizować sobie jakieś korepetycje, pewnie z matematyki, jak każdy (śmiech). Mam trudniej niż zwykli uczniowie, bo bywam w szkole dużo rzadziej. Zdarzały się dwutygodniowe wyjazdy i czasami patrząc na tablicę widziałam chińskie znaczki (śmiech).
Pozostaje nam życzyć Ci dużo szczęścia - zarówno w szkole, jak i na bieżni!