Choć mecz półfinału Suzuki Pucharu Polski odbywał się w Warszawie, to gospodarzem rywalizacji HydroTrucku z Anwilem byli radomianie. Podopieczni Roberta Witki awans do tej fazy rozgrywek wywalczyli po rozgromieniu Legii Warszawa. Zespół z Radomia w czwartkowym ćwierćfinale pokazał siłę i wygrał z miejscowymi 85:58! Wynik z pewnością zrobił wrażenie na włocławianach. Ci z kolei awans zapewnili sobie po niezwykle zaciętym meczu ze Startem Lublin.
Tymczasem zdecydowanymi faworytami półfinału byli uczestnicy Ligi Mistrzów. Ponadto podopieczni Igora Milicicia po 20. meczach Energa Basket Ligi otwierali tabele rozgrywek i wspólnie ze Stelmetem Zielona Góra wymieniani byli, jako główni kandydaci to uzyskania trofeum.
Pierwsza kwarta to dominacja radomian i ich niezwykle wysoka skuteczność. Drużyna Anwilu nie przywykła do tego, żeby w tylko jednej kwarcie tracić aż 30 punktów, a tak właśnie było w półfinale. Jeszcze w ósmej minucie rywalizacji HydroTruck prowadził 22:21, ale wtedy osiem punktów dla radomian uzyskał Rod Camphor, a dla rywali zapunktował tylko Rolands Freimanis. Ostatecznie kwarta otwarcia zakończyła się zwycięstwem HydroTrucku - 30:23.
Wysoka dyspozycja rzutowa, zwłaszcza za „trzy punkty” spowodowała, że po takim właśnie trafieniu Carla Lindboma HydroTruck prowadził 41:31. Na (5:39) przed końcem pierwszej połowy z pół dystansu trafił Adrian Bogucki, a na świetlnej tablicy wyników było 43:33. Od tego momentu, coś się w grze radomian zacięło. Dwukrotnie do końca pierwszej połowy o przerwę poprosił Robert Witka, ale to nic nie pomogło. Anwil w tym okresie zagrał zdecydowanie twardziej w obronie i mądrzej w ataku. Efekt był taki, że włocławianie uzyskali kolejnych 18 punktów i na przerwę schodzili prowadząc 51:43!
Indolencję strzelecką zespołu z Radomia - po (2:30) trzeciej kwarty - przerwał dopiero Marcin Piechowicz. Niestety dla kibiców HydroTrucku w tym samym czasie rywale ich ulubieńców uzyskali siedem oczek i wyszli na najwyższe prowadzenie w spotkaniu. Kolejne fazy półfinałowej rywalizacji nie napawały optymizmem radomian. W dalszym ciągu zawodnicy mieli olbrzymie problemy z agresywną defensywą Anwilu. Trener Witka starał się przerywać wysoką dyspozycję rzutową przeciwników i brał czas, ale ten nie wiele zmieniał. W 26. minucie było w zasadzie po meczu, bo Anwil wygrywał aż 74:51. To oznaczało, że we fragmencie ostatnich dziesięciu minut włocławianie zdemolowali Hydrotruck, wygrywając – 34:10!
Ostatnie 10 minut miało najbardziej wyrównany przebieg. Nie mający nic do stracenia radomianie postawili wszystko na jedną kartę, i kibice byli świadkami niezwykle otwartej kwarty. W niej co chwila, obie drużyny popisywały się celnymi rzutami, ale ostatecznie do finału awansowali aktualni mistrzowie Polski.
HydroTruck Radom – Anwil Włocławek 89:108
Kwarty: 30:23, 13:28, 27:26.
HydroTruck: Piechowicz 12, Trotter 9, Camphor 24, Bogucki 7, Lindbom 13, Tyszka 0, Wall 10, Lewandowski 0, Wątroba 4, Zegzuła 10.
Anwil: Dowe 15, Ledo 16, Jones 15, Freimanis 13, Sokołowski 14, Simon 26, Piątek 0, Sulima 5, Wadowski 0, Szewczyk 4, Bednarek 0.