Zawodnicy HydroTrucku do jednego z kluczowych meczów sezonu EBL podeszli bez swojego asa atutowego, czyli Danilo Ostojića. Kontuzjowany zawodnik wprawdzie pojawił się na Śląsku, ale wspierał swoich kolegów, jedynie z wysokości trybun.
Radomianie chcąc poważnie myśleć o polepszeniu bilansu punktowego i przede wszystkim o odskoczeniu od ostatniego w tabeli GTK, nie mogli sobie pozwolić na porażkę. Z podobnym celem do niedzielnego starcia podeszli gliwiczanie, którzy ze zwycięstwa w lidze po raz ostatni cieszyli się 14 października 2021 roku, wygrywając właśnie z HydroTruckiem!
Z uwagi na brak centra radomianie od początku starali się oddawać rzuty dystansowe. W pierwszych pięciu minutach, trzy z sześciu takich prób, zakończyły się sukcesem, ale mimo wszystko 13:10 wygrywali miejscowi. Pojedynek w dalszej jego części miał także niezwykle zacięty przebieg, a nie tylko kibice odczuwali, że ma on niezwykle duży ciężar gatunkowy. Sporo było walki o niemalże każdy centymetr parkietu. Dopiero pod koniec kwarty otwarcia gospodarze złapali właściwy rytm i szybko zwiększyli przewagę do sześciu oczek. Trener HydroTrucku Mihailo Uvalin nie zwlekał zbyt długo i jeszcze w pierwszej kwarcie poprosił o przerwę. Co ciekawe impuls gliwiczanom dali wtedy dwaj byli zawodnicy HydroTrucku, czyli Jabarie Hinds i Roberts Stumbris. Na szczęście dla radomian dobrą zmianę dał A.J. English. Amerykanin uzyskał pięć następnych oczek, a warto przypomnieć, że był to dla niego powrót do zespołu po ponad dwumiesięcznej absencji!
Gorzej dla radomian druga kwarta rozpocząć się nie mogła. Po zaledwie czterech minutach jej trwania, GTK wyszło na najwyższe, bo aż 13-punktowe prowadzenie i zaczęło robić się coraz bardziej nerwowo. Koszykarze HydroTrucku, nie tylko, nie mogli znaleźć recepty na zdobywanie punktów, ale i popełniali nawet niewymuszone straty. W ostatnich 180 sekundach pierwszej połowy obie ekipy wykorzystały limit faulów i większość punktów, jakie zdobywały, to były oczka po rzutach wolnych.
W przerwie trener Uvalin z pewnością uczulił swoich podopiecznych na grę w defensywie. HydroTruck po 20 minutach stracił aż 51 punktów, przy czym sam uzyskał ich 36.
Jeśli, ktoś z kibiców radomian łudził się, że po zmianie stron ich ulubieńcy „wrócą” do gry i powalczą, o jak najkorzystniejszy rezultat, to zwłaszcza w trzeciej kwarcie, srogo się zawiódł. W pewnym momencie GTK prowadziło nawet 68:42! Dopiero od tego momentu systematycznie zaczęła topnieć przewaga gospodarzy.
Po trzech minutach ostatniej ćwiartki i celnej próbie Aleksandra Lewandowskiego, GTK prowadził zaledwie 70:62, a 120 sekund później już tylko 73:67! Następnie z dystansu trafił Stumbris, ale chwilę później, takim samym rzutem odpowiedział Lewandowski i wciąż GTK nie mogło być pewne triumfu. Dopiero po trafieniu Filipa Puta, czas wziął Uvalin, bo na 1:38 przed końcem było 79:71. Po nim do kosza gliwiczan nie trafił Mike Moore i mogło się wydawać, że jest po meczu. Tymczasem nastąpiła szarża przyjezdnych i na zaledwie 27 sekund przed końcową syreną było już zaledwie 81:79, ale wciąż dla GTK! Wtedy po raz kolejny nie pomylił się Put, i o kolejną przerwę poprosił trener HydroTrucku. Po niej z dystansu wcelował Moore, a do końca gry pozostawało 10 sekund. Wciąż jednak dwupunktowe prowadzenie utrzymywali miejscowi, którzy dodatkowo byli w posiadaniu piłki. Stumbris szybko został sfaulowany i wykorzystał dwa osobiste, zaś w odpowiedzi do kosza GTK nie trafił Anthony Ireland i pogoń się nie udała.
GTK Gliwice – HydroTruck Radom 86:82
Kwarty: 25:21, 26:15, 17:18, 18:28.
GTK: Radwański 9, Put 21, Stumbris 19, Dodd 5, Hings 13, Wiśniewski 7, Gołębiowski 12, Krajina 0, Williams 0.
HydroTruck: Moore 11, Ireland 24, Hill 20, Zegzuła 3, Żmudzki 2, A.J. English 6, Dzierżak 0, Wall 2, Lewandowski 9, Kraljević 5.