ROSA Radom sensacyjnie pokonała Stelmet Zielona Góra. Trzecie z rzędu zwycięstwo w mieście mistrzów Polski było jasnym sygnałem, że radomskie "Smoki" nie poddają się w walce o play-offs Energa Basket Ligi. Obaj tegoroczni uczestnicy Ligi Mistrzów stworzyli świetne widowisko, które z pewnością zadowoliło nawet najbardziej wymagających fanów basketu.
Mecz od początku był zacięty i wyrównany. Koszykarze z Radomia jako pierwsi wyszli na prowadzenie i nie oddali go do końca pierwszej kwarty. Choć Stelmet gonił wynik i aż trzykrotnie zdołał doprowadzić do wyrównania, "Smoki" zawsze miały na to odpowiedź. Nasi koszykarze dość rzadko decydowali się na rzuty z dystansu, ale nadrabiali to skutecznością przy "dwójkach". W ekipie z Zielonej Góry szalał z kolei Vladimir Dragicević, który był autorem większości trafień dla Stelmetu w pierwszej kwarcie. To jednak nie przeszkodziło ROSIE w wygranej. 24:20 było skromną zapowiedzią tego, że podopieczni Wojciecha Kamińskiego tanio skóry nie sprzedadzą.
Na początku drugiej partii dla gospodarzy trafili Florence i Gecevicius, dzięki czemu "Dziki" wyszły na prowadzenie. Pierwsze pięć minut nie obfitowało w wiele skutecznych akcji, a ROSA wróciła do gry dopiero w drugiej części tej kwarty. "Smoki" znów miały minimalną przewagę, którą zniwelowała "trójka" Stelmetu. Chwilę później dobrze zachował się A.J. English, ale i to nie wystarczyło, by dowieźć prowadzenie do przerwy. Świetny finisz Dragicevica, który najpierw trafił dwa rzuty osobiste, a potem dołożył celny rzut z kontry, sprawiły, że to gospodarze schodzili do szatni z przewagą dwóch oczek.
http://www.cozadzien.pl/sport/horror-w-zielonej-gorze-dla-rosy-wielkie-zwyciestwo-smokow/45631
Trzecia część spotkania wyglądała bliźniaczo podobnie. Stelmet był minimalnie przed ROSĄ przez pierwszą część trzeciej kwarty, ale im dalej w las, tym lepiej radziły sobie "Smoki". Prowadzenie dla radomskiej drużyny odzyskali Ryan Harrow i Szymon Szymański, który znalazł się w wyjściowej piątce na to spotkanie. Choć Andrej Urlep sięgnął po ciężką artylerię, wprowadzając Łukasza Koszarka, przewaga naszego zespołu rosła. Rozkręcił się Patrik Auda, który był jednym z najlepszych zawodników na parkiecie. M.in. dzięki Czechowi na chwilę przed końcem przedostatniej kwarty prowadziliśmy siedmioma punktami. Wtedy jednak straty Stelmetu zmniejszył Jarosław Mokros, który oddał celny rzut z dystansu.
Ostatnie dziesięć minut zapowiadało się bardzo nerwowo i rzeczywiście nerwów było sporo. Choć ROSA niedługo po rozpoczęciu czwartej kwarty prowadziła już dziewięcioma punktami, nasza drużyna zdołała jeszcze wypuścić tę przewagę z rąk. Mecz zbliżał się ku końcowi, kiedy Stelmet wrzucił piąty bieg i odrobił osiem punktów, doprowadzając do rezultatu 80:81 dla "Smoków". Chwilę później James Florence ponownie umieścił piłkę w koszu, tym razem wykorzystując stratę Ryana Harrowa. Sześć punktów Amerykanina sprawiło, że gospodarze prowadzili 83:81. Wtedy jednak przypomnieliśmy sobie, jak wyglądały poprzednie mecze w Zielonej Górze. I to bardzo dosłownie, bo kibice musieli przeżyć małe deja vu, kiedy Sokołowski najpierw wykorzystał dwa rzuty wolne, a potem trafił za trzy z faulem. Kapitanowi ROSY co prawda nie udało się podwyższyć rezultatu, ale to wystarczyło, by wygrać w twierdzy "Dzików". Ostatecznie wynik ustalił Patrik Auda, który dwukrotnie trafił z rzutów osobistych.
Trzypunktowe zwycięstwo w Zielonej Górze to spora niespodzianka, ale przede wszystkim wielki sukces naszego zespołu. Chociaż znów trochę niewidoczny był A.J. English, który na parkiecie spędził ponad pół godziny, świetna gra Audy i powtórka fantastycznego meczu "Sokoła", który również przed rokiem dzielił i rządził w Zielonej Górze, sprawiły, że ROSA wywiozła cenną wygraną z terenu mistrza Polski. Mówi się, że nie od razu Kraków zbudowano, ale przełamanie trwającej od połowy grudnia wyjazdowej niemocy w takim spotkaniu z pewnością poprawiło wszystkim humory po niezbyt udanej wyprawie do Sopotu.
ROSA wciąż zajmuje 11. miejsce w tabeli, z bilansem 12 wygranych i 11 porażek, ale przy "dobrych wiatrach" może wkrótce wrócić na 9. pozycję. Wystarczy, że PGE Turów Zgorzelec ogra w niedzielę Trefla Sopot, a 14 marca w Krośnie Miasto Szkła okaże się lepsze od Polpharmy Starogard Gdański.
Stelmet Enea Zielona Góra - ROSA Radom 88:91 (20:24, 22:16, 19:25, 27:26)
Stelmet: Dragicević 29, Mokros 14 (2), Zamojski 5 (1), Gecevićius 3 (1), Hernandez 0 oraz Florence 17 (3), Kelati 9 (1), Koszarek 7 (1), Hrycaniuk 2, Murić 2, Matczak 0.
ROSA: Sokołowski 22 (2), English 12, Harrow 8 (1), Szymański 4, Fraser 2 oraz Auda 24 (1), Zaytsev 8, Szymkiewicz 7 (1), Zegzuła 4, Piechowicz 0.