Zwycięstwo w Sopocie oznaczało, że HydroTruck zapewni sobie awans do Suzuki Pucharu Polski. - Wyniki sobotnich meczów Energa Basket Ligi pokazały, że w tych dwóch ostatnich pojedynkach musimy wygrać, choćby jedno spotkanie. Oczywiście może się zdarzyć, że i przy dwóch porażkach uzyskamy awans, ale nie chcemy liczyć na innych – mówił przed pojedynkiem z Treflem Piotr Kardaś, a więc prezes radomskiego klubu.
https://www.cozadzien.pl/sport/zryw-hydrotrucku-nastapil-za-pozno-spojnia-zdobywa-hale-mosir-u/61620
Mecz w Sopocie rozpoczął się od mocnego uderzenia z obu stron. Zarówno gospodarze, jak i podopieczni Roberta Witki skoncentrowali się głównie na ofensywie, a kibice, co chwila emocjonowali się celnymi rzutami. Samych rzutów dystansowych, a więc tych za „trzy” punkty w pierwszej kwarcie, było aż dziewięć. Z uwagi na to, że była ona dość wyrównana, to po 10. minutach na świetlnej tablicy wyników było po 24.
Pierwsze punkty drugiej ćwiartki padły łupem reprezentanta Polski Łukasza Kolendy, ale już siedem kolejnych na swoim koncie zapisali radomianie i wyszli na najwyższe prowadzenie w meczu. Właśnie wtedy o pierwszą przerwę w spotkaniu poprosił Marcin Stefański, opiekun gospodarzy. Wskazówki szkoleniowca poskutkowały, bo kolejnych 10 punktów zdobyli sopocianie. Na szczęście dla radomian, ci nie podłamali się serią wyżej notowanych w tabeli zawodników Trefla i dzięki bardzo dobrej końcówce, wygrali pierwszą połowę. Co warte podkreślenia, HydroTruck uzyskał w niej aż 50 punktów, co tylko potwierdzało wysoką skuteczność. Ta w rzutach spod kosza wyniosła 60 procent, a za „trzy” ponad 54! Prym w zdobywaniu oczek wiódł wtedy Obie Trotter, notując ich 15.
W trzeciej kwarcie radomianie utrzymywali wypracowaną przewagę, a w 26. minucie po celnym rzucie Filipa Zegzuły prowadzili dziewięcioma punktami. Trefl nie odpuszczał i na ostatnią ćwiartkę gry wychodził z dwa oczka straty. Dopiero wówczas zaczęły się prawdziwe emocje. To za trzy punkty trafiali przyjezdni, by za chwilę takim samym rzutem odpowiadali miejscowi. Dopiero im bliżej było końca, tym w poczynania drużyn wkradała się nerwowość. HydroTruck prowadził na (3:43) 80:75, ale wówczas rozpoczęła się strzelecka niemoc podopiecznych Witki. Do kosza nie trafiali: Trotter, Adrian Bogucki, czy Rod Camphor. Wykorzystali to rywale i na 30. sekund przed końcem po rzucie Łukasza Kolendy wyszli na prowadzeni 81:80! Dopiero wtedy o czas poprosił opiekun HydroTrucku. Przerwa dała nieco odpocząć zwłaszcza Trotterowi, który na osiem sekund przed zakończeniem umieścił piłkę w koszu, a do tego uczynił to rzutem zza linii 7.25 m! Bardzo szybko o czas poprosił wówczas Stefański i to przyniosło efekt. Bohaterem meczu, jak się miało okazać został rezerwowy Jeff Roberson. Amerykanin równo z końcową syreną trafił za „trzy” i ustalił wynik dreszczowca.
Trefl Sopot – HydroTruck Radom 84:83
Kwarty: 24:24, 19:26, 23:18, 18:15.
Trefl: Medlock 20, Foulland 8, M. Kolenda 10, Leończyk 14, Ayers 2, Ł. Kolenda 14, Ziółkowski 0, Roberson 11, Kamiński 0, Kurpisz 0, Kowalenko 5, Rompa 0.
HydroTruck: Trotter 22, Camphor 12, Bogucki 4, Lindbom 6, Mielczarek 12, Piechowicz 8, Wall 0, Lewandowski 0, Wątroba 2, Zegzuła 17.