Maciej Kwiatkowski: W ostatnich dniach kibice Radomiaka bardziej niż wynikiem sparingu z Puszczą Niepołomice, żyli doniesieniami medialnymi, odnośnie sytuacji finansowej klubu. Jaka jest prawda?
Sławomir Stempniewski: Przyznam, że jestem zatrwożony. Ja nie wiem, ja chyba bardziej na temat ogórkowego sezonu w piłce, bym to zrzucił. Jak nie gra liga to tego typu tematy nagle zaczynają żyć własnym życiem, a prawda jest taka, że są zmiany właścicielskie. To z natury rzeczy musiało mieć wpływ na chwilowy cash flow, ale to naprawdę bez większego znaczenia. Sytuacja klubu jest w tej chwili bardzo stabilna, jak nigdy do tej pory. Mogę zdradzić, że już za chwilę wchodzi zagraniczny inwestor i jestem ogromnie zdziwiony, tym co się zadziało. Wydaje mi się, że czasami jest tak, że interesy klubu i zawodników, niekoniecznie muszą być zbieżne. Niektórzy może, jakby wyczuli moment do tego, żeby zmienić klub, czy (…) naprawdę trudno jest mi powiedzieć? Prawda jest taka, że żaden z zawodników nie ma żadnej możliwości technicznej zrywać kontakt z winy klubu. Dlatego, że u nas nie ma takiej opcji. W tej chwili wszystko jest regulowane na bieżąco.
Czy zatem odbył się piątkowy trening, który według doniesień miał się nie odbyć?
- Na tę okoliczność zapytałem trenera, jak się sprawy mają? Trener stwierdził, że odbył się trening „mentalny”. Pasowało to akurat w grafiku szkoleniowcowi ze względu na obciążenia treningowe i ze względu na przewidywany sparing. Także uznałem, że jest ok. Skoro trener tak zarządził, to niech tak będzie.
Sparing także miał się nie odbyć, ale ostatecznie piłkarze zagrali z Puszczą. W nim miało nie wystąpić dwóch zawodników: Meik Karwot i Michał Grudniewski (..)?
- Jeśli chodzi o Michała, to nie ukrywam, że na tę pozycję poszukujemy zawodnika, ale ten temat znany był już od grudnia. Jeśli chodzi o niego, to czasami tak jest, że następuje zmęczenie materiału , chemia się trochę osłabia i rzeczywiście dostał on propozycję, żeby dla dobra jego kariery, próbował znaleźć sobie klub. Ale to nie znaczy, że nie ma kontraktu. Zawodnik jest związany z nami kontraktem i jeśli będzie obopólne porozumienie, to będzie mógł odejść. Dostał od nas zielone światło, ale powtarzam - nie ma mowy o zrywaniu kontraktu, czy z winy zawodnika, czy też tym bardziej z winy klubu. Nie ma takiej opcji. To samo dotyczy Meika Karwota. Zresztą w ogóle tu nie ma tematu, bo grał z Puszczą.
Jak wygląda sytuacja z Damianem Warchołem, który trenował z Radomiakiem w zasadzie od początku okresu przygotowawczego?
- Decyzję miał podjąć trener i ostatecznie Damian na wiosnę nie będzie naszym zawodnikiem.
Co z kolei z wyjazdem klubu na zgrupowanie do Włoch? Odbędzie się?
- Tak jak najbardziej. Zgrupowanie jest zaplanowane. Idziemy podobnym torem, jak rok temu i zgrupowanie się odbędzie.
W takim razie, wynika z tego, że dobre imię Radomiaka zostało mocno nadszarpnięte…
- Jestem mocno zaskoczony i zniesmaczony. Zawsze wydawało mi się, że gramy w jednej drużynie, a tu nagle taka wiadomość. Zwalam to na znany w piłkarstwie tzw., ogórkowy sezon i potrzebę jakiegoś zaistnienia, szukania sensacji, sztucznie pompowanej. Mam duży niesmak, bo klub bezpodstawnie traci wizerunek. W dodatku bez przyczyny.
Plany przedsezonowe pozostaję więc takie same?
- Nic się nie zmieniło. Planujemy jeszcze przynajmniej dwa wzmocnienia, a może trzy. Zobaczymy, bo to wszystko właśnie w tej chwili będzie się rozstrzygać. To będzie ten najbardziej gorący okres w okienku transferowym. Chcemy go skrzętnie wykorzystać. Ale timing w tych akcjach jest bardzo ważny, więc jeszcze chwilę proszę poczekać.
Jak obecnie wygląda sytuacja z drugą drużyną Radomiaka. Zespół jest już po pierwszym sparingu z Prochem Pionki i w tym meczu zagrali praktycznie sami zwodnicy z Akademii Radomiaka rocznik 2002.
- W tej chwili w drugiej drużynie jest tymczasowy trener i poczekajmy na decyzję, już końcową kto będzie trenował zespół, i wówczas będzie łatwiej przekazać te informacje dotyczące drugiego zespołu. Na pewno drużyna jest nam bardzo potrzebna, patrząc na dobro pierwszego zespołu i to jest podstawa. Taka była idea, powstania tego zespołu, żeby nasi chłopcy z akademii ogrywali się w tej dorosłej piłce i tak się działo. To jest pierwszoplanowe działanie dotyczące drugiego zespołu. Natomiast to nie jest tak, że musimy za wszelką cenę robić awans. Jesteśmy dumni z tego gdzie w tej chwili jesteśmy, ale najważniejsze jest to, żeby to działało na dobro pierwszego zespołu i naszych młodych zawodników. Oni tam mają się ogrywać.
Kibice z pewnością wrzuciliby tu kamyczek do ogródka, bo klub nie zatrzymał radomianina Patryka Winsztala.
- Patrykowi się skończył kontrakt, którego zawodnik nie przedłużył. Takie jest jego prawo. Osobiście bardzo żałuję. Szkoda, że tak się zadziało, bo to nasz chłopak i ściskam kciuki, żeby mu się wiodło w nowym klubie.
Ale czy Radomiak czynił starania, żeby Patryk Winsztal pozostał w klubie?
- Oczywiście, że tak, ale jest takie powiedzenie, że z niewolnika nie ma pracownika. Czasami lepiej, choćby dla dobra zawodnika. I wracam do tego, co powiedziałem na początku rozmowy. Czasami jest tak, że interesy i dobro klubu nie zawsze idą w parze w danej konkretnej sytuacji.