Robert Prygiel, trener Cerradu Enei Czarnych Radom:
- Tak mi się wydaje, że dziś dobrze graliśmy. Zawsze jak stoję z boku i się denerwuje, to inaczej odbieram mecz niż jak go potem oglądam wieczorem lub na drugi dzień. Tak naprawdę ten poziom gry wydaje mi się, że był zadowalający. Aczkolwiek są rzeczy proste, które możemy poprawić bardzo szybko mając świadomość tego, co możemy robić na boisku. Nie mówię tu o atakowaniu nad blokiem czy zagrywaniu 130 km/h, tylko o prostych rzeczach, które jeszcze widzę, że musimy poprawić.
- Dziś w naszej drużynie było paru zawodników, którzy prezentowali się bardzo dobrze, ale ewidentnie Karol Butryn rozegrał bardzo dobry mecz, w każdym elemencie. Bardzo wysoka skuteczność w ataku - 66 procent. W pewnym momencie Dejan Vincić widząc dobrą dyspozycję Karola po prostu nie kombinował, wystawiał do niego niemal co drugą piłkę, a ten kończył czy to na pojedynczym, czy na podwójnym czy na potrójnym bloku. Czasami kombinowanie jest niepotrzebne. Jeśli coś idzie dobrze, to nie ma co kombinować. Kiedy robiliśmy podwójną zmianę, to podobnie było z Michałem Filipem, który też bez względu na jaka była liczba blokujących, kończył swoje ataki.
Michał Ruciak, libero Cerradu Enei Czarnych Radom:|
- Czy pamiętam swój pierwszy mecz w polskiej lidze? Tak, to było w 1999 roku w barwach Morza Szczecin, gdzie trenerem był śp. Hubert Jerzy Wagner i tam wchodziłem w wieku 16 lat na zagrywkę. Do pewnego momentu jeśli dobrze pamiętam, to na pewno byłem najmłodszym debiutantem naszej ekstraklasy, nie wiem czy ktoś to pobił. Nie zdobyłem w tamtym meczu punktu, wykonałem wtedy dwie zagrywki. Miałem świetnych partnerów, bo wtedy w Szczecinie grali m.in. Paweł Zagumny, Witold Roman, Radek Rybak, Krzysiek Gierczyński.
- Bardzo się cieszę z wygranej w meczu z GKS-em. To był dla mnie 500. mecz w naszej ekstraklasie i można powiedzieć, że świetnie się ułożył. Mamy trzy punkty, graliśmy u siebie, piękna atmosfera. Naprawdę dziękuję wszystkim za te momenty wzruszenia. Wiem, że mogę jeszcze zrobić coś tutaj dla tego klubu. Jestem całym sercem w Radomiu i mam nadzieję, że jeszcze jak najdłużej będę mógł grać.
- Widać, że drużyna pracuje. Walczymy ze swoją mentalnością. Po jakichś drobnych nieporozumieniach staramy się nie spuszczać głów, jak to może było gdzieś w pierwszych dwóch spotkaniach w tym sezonie. Wiadomo, że zwycięstwa nakręcają i całą atmosferę i drużynę, pchają ją do przodu. Bez wygranych ciężko mówić, żeby ktoś na boisku był radosny i pogodny. Cieszy to, że potrafimy wychodzić obronną ręką i te punkty są po naszej stronie. Walczymy o ósemkę i to nasz cel główny .
- Na razie liga pędzi, gramy co trzy dni. Gramy w niedzielę następne spotkanie, potem w środę i w niedzielę kolejne. Gramy dziesięć spotkań w listopadzie. Ten czas biegnie. Pracujemy, nie ma zbyt wiele czasu na spokojny trening, bo tych meczów jest dużo. Ta praca jednak musi być wykonywana dobrze.
- Mam to szczęście i dziękuję mojej żonie, bo ona cały czas jest ze mną. Podróżuje wraz ze mną po tych wszystkich miastach, w których mam okazję występować. Na pewno jest to ciężki kawałek chleba, trzeba się przeprowadzać, zmieniać otoczenie. Cieszymy się, że trafiliśmy do Radomia, naprawdę nam się tu podoba. Żona jest mega szczęśliwa, poznaliśmy wielu fantastycznych ludzi i za to naprawdę dziękujemy. Miasto jest przyjazne i bez dwóch zdań, można mówić tylko w samych superlatywach.
- Czego życzyć? Zdrowia. Jak jest zdrowie, to jest wszystko. Ambicję dalej mam, determinacja do treningu też jest. Jeśli będzie zdrowie, to będę starał się robić wszystko, aby grać jak najlepiej.
https://www.cozadzien.pl/zdjecia/cerrad-enea-czarni-radom-gks-katowice-zdjecia/60858
Kamil Kwasowski, przyjmujący GKS-u Katowice:
- Pierwszy mecz w innych barwach w tej hali już rozgrywałem podczas turnieju towarzyskiego przed sezonem. Wtedy miałem takie troszeczkę większe motyle w brzuchu, a teraz miałem mniejsze. Na pewno miło się wraca do tych wspomnień. Fajne dwa lata spędzone tutaj. Chłopaków bardzo lubię i wszystkich ludzi w Radomiu. Bardzo miło wspominam ten czas. Myślę, że to u mnie zaprocentowało. Kibicuje dalej temu miastu i temu klubowi z całego serca.
- Gospodarze przełamali naszą serię tie-breaków, ale niestety my nie przełamaliśmy naszej serii porażek. Nie ma się co tutaj użalać nad tie-breakami. Musimy się skupić na tym, aby wygrać jakiś mecz. Mamy Bydgoszcz przed sobą i to jest dla nas najważniejsze. Pewne elementy u nas średnio funkcjonują i musimy się nad tym skupić, aby je jak najszybciej poprawić.
