Bez Meika Karwota, Mateusza Lewandowskiego, Michała Grudniewskiego i Macieja Świdzikowskiego, ale z ogromną mobilizacją i wolą zwycięstwa przystąpili radomianie do meczu z GKS-em.
„Zieloni” chcieli się godnie pożegnać z kibicami i kosztem rywala, z którym do tej pory w lidze przegrali najwyżej, przerwać serię czterech meczów bez zwycięstwa.
Z kolei na osiągnięcie dobrego rezultatu liczyli również bełchatowianie. Ci do Radomia przyjechali wprawdzie w dniu spotkania, ale mieli na koncie dwa kolejne wyjazdowe zwycięstwa. Podopieczni Artura Derbina wygrali w Olsztynie ze Stomilem oraz w Niepołomicach z Puszczą.
Choć w ostatnich pojedynkach pomiędzy niedzielnymi rywalami lepszy bilans mieli goście, to według firm bukmacherskich faworytem starcia byli zawodnicy beniaminka z Radomia.
Mecz rozpoczął się od intensywnych ataków gospodarzy. „Zieloni” już po 180. sekundach mieli na koncie dwa rzuty rożny, ale na posterunku był Daniel Niźnik.
Tymczasem huraganowe ataki miejscowych przyniosły spodziewany efekt w piątej minucie. Wtedy piłkę przy próbie wyprowadzenia kontrataku stracił Bartosz Biel, a przejął ją Mateusz Michalski. Zawodnik przeciwko GKS-owi grał na pozycji środkowego pomocnika (po raz pierwszy w sezonie), pomknął w kierunku bramki Niźnika i znajdując się w narożniku pola karnego zdecydował się na uderzenie przy słupku. Ku uciesze miejscowych fanów, futbolówka skozłowała przed golkiperem i po jego rękach wpadła do siatki.
Zdobyty gol tylko uskrzydlił gospodarzy, którzy dążyli do podwyższenia rezultatu. Swoje szanse mieli: Rafał Makowski, Rossi Leandro i ponownie Michalski, ale tym razem piłka nie chciała wpaść do siatki. Goście tylko raz pierwszej części zagrozili bramce Artura Halucha, ale strzał przewrotką Biela poszybował ponad poprzeczką.
Za to w 44. minucie o sporym szczęściu mogli mówić przyjezdni. Strzelał z dystansu Michalski, a Niźnik w tylko sobie znany sposób wybił futbolówkę na rzut rożny!
Ledwo rozpoczęła się druga połowa, a prowadzący spotkanie arbiter z Wrocławia podyktował rzut karny. Wprawdzie najpierw sędzia uznał, że Niźnik nie faulował Macieja Górskiego i wskazał na rzut rożny, ale po konsultacji zmienił zdanie. Do piłki podszedł Patryk Mikita i precyzyjnym strzałem podwyższył na 2:0!
Po tej bramce w końcu odważniej zaczęli grać przyjezdni. To powodowało, że na połowie bełchatowian było więcej miejsca dla napastników Radomiaka. „Zieloni” starali się wychodzić z szybkimi kontratakami, ale strzały kończące akcje były niecelne.
Najdogodniejszej z nich nie wykorzystał Górski. Napastnik wpadł w pole karne i po podaniu od Jakubika trafił tylko w boczną siatkę.
Od 84. minuty bełchatowianie musieli grać w osłabieniu, bo czerwoną kartkę po ostrym faulu na Jakubiku otrzymał Emile Thiakane.
Więcej emocji kibicom już nie towarzyszyło i Radomiak zasłużenie wygrał z GKS-em.
Radomiak Radom – GKS Bełchatów 2:0 (1:0)
Bramki: Michalski (5.), Mikita (49. karny)
Radomiak: Haluch - Abramowicz, Cichocki, Pietrzyk, Jakubik (86. Banasiak), Makowski, Kaput, Michalski (89. Nowakowski), Mikita, Leandro (78. Nowak), Górski.
GKS: Radomiak: Niźnik - Grolik, Kołodziejski, Kocyła, Czajkowski (69. Golański), Wołkowicz, Thiakane, Biel (46. Flaszka), Grzelak, Małachowski, Marzec.
Widzów: 3452.