Bella Italia chciałoby się powiedzieć. Ale tylko chciało, bo Włochy przywitały mnie pogodą pochmurną i przelotnymi opadami deszczu. Po lądowaniu w Bergamo do Villafranca di Verona jechałem... na około. Okazało się, że szybciej będę na miejscu nie czekając na połączenie w linii prostej, a robiąc kółko przez Cremonę. Po drodze można było zauważyć kilka naprawdę ładnych miejscowych boisk w mniejszych miasteczkach - zadbane, ze skromnymi trybunami i równiutko przyciętą trawą. Podobnie było na miejscu, bo hotel Antares to naprawdę kompleksowy obiekt. Obiekt, w którym można się... zgubić. Setki pokojów, kilka segmentów, korytarze, schody, podziemia, istny labirynt. Ogrom miejsca plus kapitalna baza treningowa rozwiewa wątpliwości, dlaczego tak wiele zespołów przyjeżdża tu na wszelkie zgrupowania.
http://www.cozadzien.pl/sport/bedziemy-z-radomiakiem-we-wloszech/53734
- Teraz? Teraz mamy tylko was i FC Zurich ze Szwajcarii - mówi pracownica hotelu. Szybko okazuje się, że "tylko" trzeba wziąć w cudzysłów, bo wieczorem zauważam, że grupa ze Szwajcarii liczy sobie przynajmniej 100 osób. Grupy młodzieżowe Helwetów, od 16 do 21 latków, jedne z najzdolniejszych w kraju, też wybrały Villafranca di Verona. To oczywiście nie koniec, bo na dniach mają zjawić się kolejne zespoły. Wszyscy ściągają... no właśnie, gdzie? Nie przesadzę, mówiąc, że to obiekt leżący na końcu świata. Ponad 170 kilometrów po szynach przywiodło mnie do miasteczka, które w niedzielne popołudnie wyglądało niemal na opustoszałe. Siesta. 10 stopni, choć nie jest aż tak zimno, jak w przypadku polskich 10 stopni. Samo miasteczko wielkie nie jest, choć ośrodek treningowy leży na drugim końcu miasta, więc pół godziny drogi ze stacji (sprawdzone). Po drodze jest jednak ciekawie, bo nim osiągnie się cel, miniemy bazę wojskową z ogromnym pomnikiem w kształcie samolotu, czy... grecką restaurację. Tak, grecką, co więcej - ponoć najlepszą w tym włoskim miasteczku. No i jeszcze to. Młodzieżowe słowo roku w wersji, hmmm, dosłownej.
Piłkarze Radomiaka mają za sobą pierwszy pełnoprawny dzień obozu przygotowawczego. Wczoraj odbyli jedynie delikatny trening, bo we znaki dała się długa i męcząca podróż. Wymowne zresztą, że na pytanie o drogę padała tylko jedna odpowiedź: "ciężka". Poranek "Zieloni" spędzili na murawie jednego z kilkunastu dostępnych w hotelu Antares boisk. Po ćwiczeniach na naturalnej nawierzchni przyszedł czas odpoczynku przed drugimi zajęciami. Te udało nam się obejrzeć już na żywo. Zawodnicy podzieleni na dwie grupy ćwiczyli na siłowni. Wieczorem na radomian czekała miła nagroda za weekendowy trud. Drużyna wybrała się autokarem do Mediolanu, a dokładniej na San Siro. "Zieloni" z wysokości trybun obejrzą mecz AC Milanu z Cagliari Calcio.
http://www.cozadzien.pl/sport/wlochy-2019-radomiak-zagra-ze-szwajcarami/53745
Obserwowanie poczynań Krzysztofa Piątka na pewno będzie dla zespołu przyjemnością, ale przecież można łączyć przyjemne z pożytecznym. Zimą trener Legii Warszawa, Ricardo Sa Pinto, pokazał swoim podopiecznym mecz Sportingu z zamysłem naśladowania portugalskiej drużyny. Czy trener Dariusz Banasik będzie chciał naśladować bandę Gennaro Gattuso? Cóż, brazylijski się zgadza (Paqueta - Leandro), przedstawiciel Półwyspu Iberyjskiego też (Suso - Bruno Luz) walczak w środku pola jest (Bakayoko - Makowski), kapitan na środku obrony pasuje (Romagnoli - Świdzikowski), bramki broni młodzież (Donnarumma - Kochalski)... Tylko który z napastników wiosną wcieli się w rolę Krzysztofa Piątka? No dobra, może być nawet Patrick Cutrone. W końcu to chłopak "stąd", jak Dominik Sokół, a gdyby "Soczi" zakończył sezon z 10 golami, jak to przed rokiem uczynił Włoch, to chyba nikt by się nie obraził, prawda? No cóż, czekamy na efekty na jutrzejszym treningu!