Drużyna z Radomia w okresie przygotowawczym dwukrotnie mierzyła się z Legią i w sparingach lepsi okazali się podopieczni Wojciecha Kamińskiego. Także i w niedzielnym pojedynku w stolicy faworytem byli gospodarze, którzy tuż przed startem ligi zakontraktowali Michała Sokołowskiego. Reprezentant Polski nie znalazł się jednak w wyjściowej piątce zespołu.
Tymczasem pierwsze punkty meczu uzyskał Michał Kurpisz, który wykorzystał asystę od Danilo Ostojića. Poza nimi w wyjściowym składzie HydroTrucku zagrali: Nickolas Neal, Dayon Griffin i Marcin Piechowicz.
To były miłe złego początku, bo po trzech minutach rywalizacji Legia prowadziła 10:2. Wówczas połowę z tych punktów zdobył Jamel Morris. W piątej minucie celnym rzutem trzypunktowym popisał się Morris i przy stanie 13:2, trener Robert Witka poprosił o przerwę.
Dopiero, gdy na świetlnej tablicy wyników było 16:6 na parkiecie pojawił się ostatni debiutant w barwach radomian Brett Prahl. W samej końcówce pierwszej kwarty goście postanowili utrudnić rywalom grę w ofensywie i ustawili obronę strefową. Taki manewr taktyczny przyniósł skutek, a szalonym i skutecznym rzutem z dystansu - równo z końcową syreną popisał się Filip Zegzuła. Rzucający obrońca ustalił jednocześnie wynik kwarty otwarcia na 25:18.
Drugą ćwiartkę otworzył rzut z dystansu Griffina i straty HydroTrucku zmniejszyły się do rywala na cztery oczka. Kolejne minuty były dość nieskuteczne. W ataku zawodziła nie tylko Legia, ale i radomianie, i dopiero w połowie kwarty trafił Justin Bibbins. Za to Ostojić nie wykorzystał dwóch rzutów wolnych, a w odpowiedzi „trójką” popisał się Bibbins i o czas poprosił Witka. Wszystko miało miejsce w 16. minucie, gdy drużyna stołeczna wygrywała 32:21. Minuty mijały, a radomianie wciąż nie znajdowali sposobu na odczarowanie kosza Legii. Przyjezdni dość dobrze konstruowali akcje ofensywne, ale w wielu czystych sytuacjach pudłowali. Wynik po stronie radomian zmienił się dopiero po siedmiu minutach, gdy rzuty wolne wykorzystał Kurpisz. Ostatecznie po niezwykle nieskutecznej kwarcie podopieczni trenera Witki na przerwę schodzili przegrywając 41:28, a zupełnie zawodził rozgrywający Neal, który oddał osiem rzutów z gry i ani jednego nie trafił!
Zgodnie z tradycją trzecie 10. minut lepiej zaczęło się dla radomian. Kto wie, czy nie wynikało to z rozluźnienia w szeregach warszawian. Mimo wszystko, po dwóch minutach rywalizacji HydroTruck zszedł do ośmiu punktów straty, ale wówczas nastąpił kolejny przestój. Zupełnie w ataku zawodził Kurpisz, który miał wiele okazji na zdobycia punktów, ale zamiast kończyć akcje rzutem, to szukał kolegów. Goście nie potrafili wykorzystać nawet kontrataku (czterech na jednego) i nic dziwnego, że szybko na taki obrót wydarzeń zareagował trener Witka. Tę kwartę radomianie zakończyli z dorobkiem zaledwie 28. procentowej skuteczności rzutów z gry i przegrywali różnicą 20. punktów.
Jeśli ktoś myślał, że kwarta zamknięcia będzie dużo łatwiejsza dla radomian, ten się mylił. Zwykle przy dużej przewadze opiekunowie dają wówczas szansę gry zmiennikom, ale w przypadku Legii i ci dość dobrze radzili sobie z podłamanymi rywalami. Ostatecznie Legia wykorzystała swoje atuty i bez najmniejszych problemów pokonała HydroTruck.
Legia Warszawa – HydroTruck Radom 79:57
Kwarty: 25:18, 16:10, 21:14, 17:15
Legia: Bibbins 19, Karolak 12, Kulka 2, Morris 16, Wyka 5, Didier-Urbania 2, Sokołowski 5, Linowski 2, Konopatzki 3, Kamiński 11, Kuźkow 0, Sadowski 2.
HydroTruck: Griffin 10, Neal 9, Piechowicz 3, Kurpisz 4, Ostojić 8, Wall 3, Stankowski 0, Zegzuła 12, Lewandowski 7, Prahl 1.