Co jest w twojej magicznej walizce?- Przez moją walizkę
przewijały się różne rzeczy. Do niezbędnego asortymentu na pewno należy
monocykl, piła spalinowa, walec, deska, mały rozkładany stolik,
kilkanaście piłek do żonglerki, rakieta, ogórek. Sześc razy zmieniałem
do niej kółka. Nieraz ważyła ok. 30 kg . Kiedyś kupiłem ogórki w
Zakopanem i użyłem ich w pokazie we Wrocławiu, a potem w Sopocie -
podróżowały ze mną 3 dni.
Właśnie. jesteś cały czas w podróży...- Taki zawód. Byłem na
festiwalu w Edynburgu, występowałem też w Szkocji, w Mediolanie, w
Wiedniu, w Lublinie, w Łodzi, w Toruniu - wszędzie tam, gdzie są pokazy sztuki
cyrkowej.
Jeździsz po świecie i pokazujesz sztuczki. Skąd wziął się pomysł na prowadzenie takiego stylu życia?-
Pomysł pojawił się w spontaniczny sposób. To było 7 lat temu. Nudziłem
się. Zacząłem obserwować brata, który bawił się żonglerką. Później
oglądałem jakiś program o sztuce cyrkowej i pomyślałem sobie, że może
powinienem się tym zająć. Oderwałbym się od tej okropnej nudy. Brat
pokazał mi kilka sztuczek. Złapałem je w mig. Żonglerka stała się moim
hobby. Po dwóch latach podrzucania piłek, postanowiłem zrobić coś więcej
- zająłem się tańcem z ogniem. Założyłem swoją grupę. Akrobatyka, ognień, głośna muzyka, żonglerka, energia - to były atrybuty naszych ulicznych występów.
Treningi stały się moja pasją. Próbowałem wielu rzeczy: diabolo, plucie
ogniem, połykanie ognia, trochę ekwilibrystyki, monocykl. Po trzech
latach wyjechałem do Edynburga, by studiować biotechnologię. Spontanicznie
wyszedłem na ulicę, by pokazać kilka ciekawych numerów i zarobić trochę
pieniędzy - dzięki temu poznałem wielu artystów, którzy stali się moimi
mentorami. Wciągnęli mnie w świat Festiwalu Teatrów Ulicznych w Edynburgu, o którym słyszałem, ale
nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek wezmę w nim udział. Zrezygnowałem ze
studiów. Wróciłem do Polski. Trenowałem rok, by pojechać na festiwal do
Edynburga. Udało się! Było świetnie! Masa ludzi, doświadczeń - tego mi
było trzeba. Po powrocie do Polski zacząłem występować na ulicach
naszych miast, robiłem pokazy dla dużych firm. Występowałem praktycznie w
każdym mieście Polski. Ulica to żywioł, energia, coś fantastycznego -
zakochałem się w tym. Myślę, że będę zajmować się sztuką cyrkową przez
całe swoje życie.
Twoją mocną stroną są nie tylko imponujące sztuczki cyrkowe, ale
również zabawne dowcipy - wymyślasz je na bieżąco czy przygotowujesz je
wcześniej? - Na pokazach ważna jest interakcja z publicznością.
Mam serię żartów standardowych. Wiem, którego z nich mogę użyć, patrząc na
reakcje ludzi. Trzeba mieć duże poczucie dobrego smaku, by móc swobodnie
żartować w gronie nieznajomych.
Skąd bierzesz pomysły na nowe numery? - Sam je wymyślam.
Zastanawiam się, co sprawia mi przyjemność, co podoba się ludziom i
ćwiczę daną sztuczkę, by potem ja pokazać. Teraz przygotowuję coś nowego
- planuję zbudować mobilną konstrukcję z metolowych rur o wysokości 3
m, na której będę wisieć głową w dół w kaftanie bezpieczeństwa. Moim
zadaniem będzie uwolnienie się z niego. To będzie coś na zasadzie
iluzji.
Który numer uważasz za swój popisowy?- Wykonuję żonglerkę 7
piłkami, odbijając je od stolika - do niedawna w Polsce nie było takiej
osoby, która żonglowałaby tyloma piłkami na raz. Teraz próbuje to
wykonać mój kolega. Ale na pewno
jestem jedynym, który żonglował 9 piłkami jednocześnie.
Komu poleciłbyś zajmowanie się żonglerką, kuglarstwem?-
Żonglerka rozwija koordynację psychoruchową i zręczność, zwiększa ilość
szarych komórek - to świetne zajęcie dla każdego. Kuglarz to styl bycia. Trzeba pamiętać, że to wolność, ale także niebezpieczeństwo, duże
ryzyko. Dość powiedzieć, że jednym z numerów, żeby przejść przez rakietę tenisową, muszę wybić sobie bark... Jeśli ktoś chciałby się tym zawodem zająć, musi być tego świadomy.
Gdzie w najbliższym czasie możemy Cię zobaczyć?- 16 i 17 czerwca w Radomiu odbędzie się Festiwal artystów ulicznych i precyzji, w którym będę pokazywać swoje sztuczki. Przyjadą najlepsi artyści sztuki cyrkowej. Zapraszam wszystkich radomian na rynek przy ul. Rwańskiej. Gwarantujemy wyśmienitą zabawę.
Zdjęcia wykorzystane w artykule dzięki uprzejmości Adriana Pruskiego.
Bez przeszkód wpisujemy Adriana do GALERII LUDZI POZYTYWNIE ZAKRĘCONYCH serwisu "Co Za Dzień".