Ulica Żeromskiego umiera - to fakt z którym trudno polemizować. Już ponad dekadę temu specjaliści z sieci restauracji McDonald’s wiedzieli, że na naszej głównej ulicy nie warto inwestować. Wszystko miało rozegrać się w latach 90. XX wieku, kiedy to przedstawiciele sieci fast foodów planowali otworzyć restaurację w budynku Sezamu. Prezes PSS „Społem” przywołuje w pamięci przebieg tamtych negocjacji.
- Po dokładnych badaniach uznali, że lokalizacja przy trasie wylotowej z Radomia będzie o wiele bardzie atrakcyjna niż w centrum miasta. Zerwali podpisaną już umowę mimo, że musieli zapłacić ogromne odszkodowanie – tłumaczy Cezary Rolnik, prezes „Społem” PSS w Radomiu.
Przewidywania speców z międzynarodowej korporacji okazały się, niestety, trafione. Radomski deptak to dzisiaj banki i coraz więcej pustych witryn po kolejnych zamkniętych sklepach. W czym tkwi problem? Zapytaliśmy o to samych sklepikarzy.
- Po pierwsze dużą rolę odgrywają bardzo wysokie czynsze. Mamy też duże bezrobocie, a więc i klientów jest mało. Po drugie w pobliżu stoi duża galeria – radomianie mają w niej do wyboru mnóstwo sklepów, mogą również coś zjeść, a wszystko bez wychodzenia na zewnątrz. W ostatnią sobotę w moim sklepie nie pojawił się ani jeden klient. Szybko można dojść do wniosku, że ciężko jest zarobić na czynsz. Jestem z natury optymistką, ale na poprawę sytuacji nie mam zbyt dużych nadziei. Niech pani sama spojrzy. Są tu tłumy ludzi? Nie, pustki – mówi sprzedawczyni jednego ze sklepów odzieżowych przy ul. Żeromskiego.
W tej chwili przy deptaku do wynajęcia jest kilkanaście lokali. Za wynajem jednego z nich (liczącego 80 m kw.), usytuowanego niedaleko Kościoła Garnizonowego, trzeba zapłacić 4,8 tys. zł miesięcznie. Za lokal usytuowany w pobliżu klasztoru OO. Bernardynów zajmujący 92 m kw. należy zapłacić 3 tys. zł brutto. Czy są to wysokie ceny? Jak się okazuje, za wynajem niektórych lokali właściciele żądają jeszcze wyższych opłat. Jerzy Lechowski, właściciel najstarszego antykwariatu w Radomiu, kilka lat temu przeniósł się z ul. Żeromskiego na ul. Kilińskiego właśnie ze względu na wysoki czynsz. Miasto umiera również przez liczne banki, a zdaniem właściciela antykwariatu, przeniesienie ich w inne części miasta przyczyniłoby się do ponownego zaludnienia głównej ulicy Radomia. Przypomina również, że około 5-6 lat temu nastąpił wzrost czynszów o około 30-40 procent.
– W tej chwili jest niemal niemożliwe, aby zarobić pieniądze, prowadząc sklep przy ul. Żeromskiego. Czynsz, ZUS, pensje dla pracowników – koszty obsługi są kolosalne. Wymienione przez panią kwoty i tak są w miarę niskie, ponieważ miesięczna opłata za lokal może wynieść nawet 7 tys. zł. W kilku polskich miastach urzędnicy doprowadzili do wyprowadzki banków z centrum. Jak? Zwolniono kamieniczników z płacenia podatków, jeśli wynajmą oni swój lokal podmiotowi innemu niż bank. Wśród miast, które skorzystały z takiego rozwiązania, znalazły się Kielce, Toruń czy Bydgoszcz. Interesuję się tego typu kwestiami ze względu na antykwariaty, więc doskonale wiem, że takie rozwiązanie było bardzo dobrym posunięciem. W Radomiu właścicielowi kamienicy jest wygodnie wynająć lokal bankowi, ponieważ zawiera długoterminową umowę na 5-10 lat bez ryzyka, że bank przedwcześnie wypowie tę umowę. Ale to nie jedyny problem. Na ulicę Żeromskiego powinien być nieograniczony wjazd samochodów w godzinach handlu, tak, aby klient mógł bez problemu podjechać do sklepu – po wprowadzeniu zakazu ubyło 20-30 procent klientów – mówi Jerzy Lechowski.
Przypomnijmy: Członkowie Stowarzyszenia Kupców Polskich w Radomiu mają pomysły na ożywienie ulicy Żeromskiego. Postulują, aby we wrześniu została zwołana nadzwyczajna sesja rady miejskiej, na której podjęto by dyskusję m.in. na temat obecnej sytuacji rodzimych kupców oraz usługodawców.
A co Wy sądzicie o umierającym deptaku? Czy da się go uratować? Czy przedstawione powyżej pomysły mają sens? Komentujcie.