Jak pani ocenia swoje szanse na wygraną w nadchodzących wyborach?
- Nie wiadomo do końca, kto będzie faworytem, wyniki mogą być nieprzewidywalne. Mamy trzy rodzaje kandydatów. Pierwsi to są ci doskonale umocowani, z czterech „dogadanych” partii. Oni dysponują funduszami. Drudzy to reprezentacja partii niszowych, które jeszcze funduszy nie mają, albo już nie mają. A trzeci to filantropii, społecznicy, przedstawiciele stowarzyszeń. My walczymy jako stowarzyszenie. Partie polityczne są nastawione wyłącznie na władzę, jeszcze przed wygraną wyborów robią listy kadrowe. Natomiast w stowarzyszeniach jest inaczej, jest dyskusja, jest zupełnie inne myślenie. Widać w Radomiu chęć zmian, ludzie nie dają już przyzwolenia na to, co robi władza. Według nas władze lekceważą 95 procent społeczeństwa miasta i nasze szanse upatrujemy właśnie w przebudzeniu się tej części mieszkańców.
Z kim idzie pani do wyborów?
- Ze stowarzyszeniem Wolny Radom. Naszych kandydatów popiera Partia Zielonych, a także Partia Demokratyczna "demokraci.pl", Stowarzyszenie Niepokonani Polska i środowiska o niezależnych poglądach pochodzące z naszego miasta.
A z kim utworzy pani ewentualną koalicję?
- Zobaczymy, jak po wyborach będzie wyglądała sytuacja polityczna, wówczas zadecydujemy, z kim wejść w koalicję. Na pewno nie będzie to nikt z obecnej władzy. Oceniamy ludzi pod względem osobowości i umiejętności, a nie przynależności politycznej. Czasami zdarzają się bardzo egzotyczne koalicje. Ważne, żeby osoby do współrządzenia wybrać na samym początku. Stworzyć stabilną koalicję już na początku kadencji. Nie może być tak, że od głosowania do głosowania dobiera się partnerów, bo wówczas cena za ich głos jest bardzo wysoka.
Ma już pani kandydatów na najbliższych współpracowników, wiceprezydentów?
- Kto wejdzie do koalicji, ten będzie miał wiceprezydenta. To jest matematyka polityczna. Nazwisk żadnych nie zdradzę, ale będą to fachowcy „z trzeciego garnituru”. Nikt z osób, które aktualnie rządzą miastem. Nasi kandydaci będą gwarantem jakości.
Jaki jest według pani największy problem Radomia?
- Władza. Władza jest agresywna, rzucająca się w oczy, zhierarchizowana. A powinna być dyskretna, anonimowa, niewidoczna. Natomiast powinno się czuć pozytywne skutki działania tej władzy. W Radomiu wszędzie widać twarz pana prezydenta. To już się przejadło, to straszy. Tymczasem nie rozwiązuje się na bieżąco problemów miasta.
Obciążeniem jest również rozbudowany sektor publiczny. Administracja w mieście składa się z dwóch grup. Połowa urzędników to osoby kompetentne, znające się na rzeczy, niezbędne. Druga połowa to osoby umieszczone na stanowiskach w ramach wyborczej wdzięczności. To wielki problem Radomia.
Jeżeli zredukujemy stanowiska w sektorze publicznym, to zwiększy się i tak już duże bezrobocie...
- Błędem jest podnoszenie w dyskusji tematu: co zrobić z tymi zwolnionymi ludźmi. Z nimi nie trzeba robić nic, oni sobie poradzą. Jeden niepotrzebnie zatrudniony urzędnik generuje trzech bezrobotnych – urzędnika utrzymuje się przecież z podatków. Jeżeli w sektorze prywatnym przedsiębiorcy nie stać na utrzymanie dwudziestu osób, to ich zwalnia, nie ma sentymentów. Inaczej traktujemy osoby zwalniane z sektora publicznego. Czy one są uprzywilejowane ?
Jakie ma pani pomysły na walkę z bezrobociem w mieście?
- Istnieją rozwiązania systemowe, wykraczające jednak poza kompetencje samorządów. Chcemy forsować koncepcję tzw. pensji społecznej, czyli minimalnego dochodu podstawowego na każdego Polaka, około 1200 zł. Pieniądze te pozwoliłyby chronić godność każdego do czasu, aż znajdzie pracę.
Trzeba stworzyć lepsze warunki dla przedsiębiorców, obniżając podatki. W Radomiu jakaś tajemnicza siła płoszy inwestorów. Poza tym podczas ich szukania należy szanować przede wszystkim tutejszych przedsiębiorców. W Radomiu trzeba obniżyć podatek od nieruchomości wszystkim, a nie tylko wybranym, tak jak ostatnio uświadomiło nam to CBA. Muszą być jasne zasady dla wszystkich.
Jakie według pani są inne problemy miasta, którymi trzeba zająć się w przede wszystkim?
- Problemem jest zdegradowany system oświaty. Usunięto ze stanowisk dyrektorskich w szkołach osoby charyzmatyczne, zaangażowane. To sprawa dla nas ważna, bo rzutuje na etykę pozostałej kadry nauczycielskiej. W Radomiu rozwinął się "rynek korepetycji", który świadczy o niskim poziomie nauki w szkołach. Zmiany będziemy wprowadzać jednak w sposób naturalny, nie gwałtowny, przy pomocy konkursów.
Jakie są pani pomysły w kwestii zwiększenia bezpieczeństwa w mieście?
- Z przepracowanej Straży Miejskiej zdjęłabym obowiązek pełnienia funkcji policyjnej. Objęłabym monitoringiem znacznie większą część miasta, bo on znakomicie poprawia bezpieczeństwo. Jeśli udałoby się uchronić Straż Miejską przed likwidacją, to właśnie jako patrole interwencyjne, połączone systemem monitoringu. W obecnej postaci Straż Miejska nęka mieszkańców, zwiększając deficyt miejsc do parkowania. Betonowe słupki, które blokują miejsca do parkowania należałoby przewieźć na prywatne posesje prezydenta i wiceprezydentów.
Pomysły na rozwój radomskiego lotniska?
- Lotnisko radomskie, opierając się na funkcji pasażerskiej, nie ma żadnych szans. Utworzenie serwisowni dla samolotów nie daje żadnej gwarancji, ale daje szansę. Analizowaliśmy to z ludźmi z branży i uważamy, że takie rozwiązanie będzie najlepsze. To nie byłyby duże koszty, ale taka zmiana na pewno naruszyłaby komfort obecnego zarządu. Skończyłoby się beztroskie wydawanie pieniędzy i kolejne pożyczki.