Otwarcie najnowszej ekspozycji „Lalkowo-lekturowo. Nie tylko dla moli (książkowych)” zaplanowano na piątek, 1 lipca na godz. 17. W sumie to 167 lalek, które przedstawiają 11 scenek z literatury polskiej, siedem scen z literatury obcej i sześć z baśni Hansa Christiana Andersena. We wnętrzach muzeum odtworzono fragmenty m.in. z „Pana Tadeusza”, „Trylogii”, „Quo Vadis”, „W pustyni i w puszczy”, „Lalki”, „Zemsty”, „Nocy i dni”, „Wesela”, „Przygód Tomka Sawyera”, „Przeminęło z wiatrem”, „Dumy i uprzedzenia” czy „Ani z Zielonego Wzgórza”.
Wszystkie lalki są dziełem dwóch radomianek - Jolanty Weiser i Anny Michalczyk. - Zaczęło się od tego, że kiedyś Ania przyniosła na zajęcia plastyczne wykonaną przez siebie lalkę. Ale nie przytulankę, nie zabawkę dla dzieci – opowiada Jolanta Weiser. - Spodobała mi się właśnie dlatego, że była inna. I zaczęłyśmy obie robić lalki – w strojach księżniczek, balowych, w strojach regionalnych z różnych stron świata. Zobaczyła te lalki pani Ela Raczkowska z Resursy Obywatelskiej i zaproponowała nam zrobienie wystawy. To był 2019 rok, a ekspozycja miała być częścią Uliczki Tradycji, więc nasze lalki musiały ilustrować życie w latach 20. i 30. Udało się. I to był pierwszy pokaz naszych prac.
Od tego czasu lalki Jolanty Weiser i Anny Michalczyk wędrowały nieomal po całej Polsce – prezentowane były na wystawach m.in. Warszawie, Lublinie, Łodzi czy Kielcach; w sumie było tych ekspozycji 12. - Może nie jestem zbyt skromna, ale lalki wszędzie się podobają – śmieje się pani Jola.
Obie panie przyznają, że fascynuje je historia stroju, uznały więc, że fajnie byłoby pokazać lalki z różnych okresów. - To wszystko musi być autentyczne, takie, jakie było w danej epoce. Oglądamy więc stare filmy, ryciny, zdjęcia – zdradza Anna Michalczyk. - To nie jest szybka praca, bo czasem znalezienie odpowiedniej koronki, materiału na suknię czy spodnie, skórki na buty zajmuje sporo czasu. Częściowo szyjemy lalki i stroje ręcznie, w części na maszynie. A przy okazji świetnie się bawimy.
- Meble, naczynia, a nawet parasolki robimy same. Chodzi o to, żeby nawet detale były jak najbardziej autentyczne – zaznacza pani Jolanta.
Anna Michalczyk podkreśla, że ich lalki nie są do zabawy, do przytulania, ale do oglądania. I raczej dla młodzieży i dorosłych. - Jeśli ktoś nie zna np. „Nocy i dni”, to te lalki nic mu nie powiedzą – uważa.
Fabuła „Nocy i dni” z pewnością nie zainteresuje najmłodszych, ale na pewno zachwycą się samymi lalkami. Zresztą dla maluchów są scenki m.in. z „Pastereczki i kominiarczyka”, „Królowej Śniegu”, „Dziewczynki z zapałkami” czy „Księżniczki na ziarnku grochu”. - Ponadto tym małym naszym gościom proponujemy stworzenie własnej lalki; podczas warsztatów będą się mogli nauczyć robienia pacynek – mówi Ilona Pulnar-Ferdjani, kierownik działu naukowo-oświatowego Muzeum im. Jacka Malczewskiego.
Ekspozycję można będzie oglądać do końca roku.