Powiatowy Urząd Pracy na koniec
kwietnia zanotował 25 tys. 420 osób bezrobotnych. 14 tys. 196 osób
w Radomiu i 11 tys. 224 osoby w powiecie. Adekwatnie stopa bezrobocia
wyniosła 15,9 proc. I 22 proc. - To jest najniższy wynik w XXI
wieku – mówi Józef Bakuła, dyrektor PUP.
Kilkaset ofert pracy od ręki
Jak zauważa dyrektor PUP, wpływ na to ma m.in. rosnąca liczba liczba ofert pracy w urzędzie. - W tym roku przez cztery miesiące, czyli od początku roku do końca kwietnia, pracodawcy złożyli 1800 ofert pracy. To dokładnie tyle samo, ile w całym 2014 roku. W 2013 roku na jedną ofertę pracy przypadało 125 osób bezrobotnych, a w kwietniu tego roku już na jedną ofertę pracy przypadało 14 osób bezrobotnych – wylicza Bakuła. - Cały czas gospodarka funkcjonuje dobrze. Rozwija się, przez co są tworzone nowe miejsca pracy i stąd zapotrzebowanie na pracowników. Cały czas w urzędzie mamy 700, 800 a nawet chwilami 900 aktualnych ofert pracy.
Poziom bezrobocia w Radomiu i powiecie spada sukcesywnie od miesięcy. Pracodawcy wciąż szukają pracowników; problem polega jednak w kwalifikacjach, jakie mają bezrobotni. - 35 proc. z nich, nie ma żadnych kwalifikacji zawodowych. Jest jeszcze grupa, która ma czasem bardzo wysokie kwalifikacje, ale niedopasowane do potrzeb rynku pracy, do potrzeb pracodawców. Trzeba oddzielić bezrobotnych, którzy są zarejestrowani z innych powodów niż potrzeba pracy, od tych, którzy faktycznie pracy potrzebują i jej poszukują. W ten sposób będziemy mogli skupić się na tej drugiej grupie, by do nich dopasować nasze działanie i ofertę, a co za tym idzie, solidnie przygotować ich do wymagań pracodawców.
Zakres obowiązków i umowa inne niż w ogłoszeniu
Oferty pracy są, jednak po rozmowie z
bezrobotnymi na jaw wychodzi, że oferty pracodawców bardzo często
nie mają pokrycia z rzeczywistością. - Byłam w ostatnim czasie na
kilku rozmowach kwalifikacyjnych i dniach próbnych. Niestety
musiałam sama rezygnować z ofert, bo okazywało się, że
pracodawcy w ofertach mijają się z prawdą. W ogłoszeniu jest np.
praca biurowa, a w praktyce to zwykły telemarketing ze stawkami
poniżej krytyki. Często pracodawcy zachęcają w ogłoszeniu umową
o pracę, a na miejscu okazuje się, że chodzi jednak o zlecenie –
skarży się jedna z radomianek, która pracy szuka na własną rękę.
- Skończyłam studia, znam bardzo dobrze język angielski, więc
chciałabym zarabiać adekwatnie do swojego wykształcenia i
kwalifikacji – podkreśla bezrobotna.
Konieczna zmiana myślenia pracodawców
Takie sytuacje potwierdza dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy. - Faktycznie, oferty pracy są, ale z obserwacji wynika, że pracodawcy w ofertach, którą przedstawiają nawet w urzędzie pracy, trochę się rozmijają z prawdą, jeśli chodzi o faktyczny zakres obowiązków, które mieliby pracownicy wykonywać. Mimo tego, że jest kilkaset ofert pracy zawsze do wzięcia, to jednak stawki, które proponują pracodawcy, są nadal za niskie, a umowy, na których mieliby zatrudniać osoby, nie dają gwarancji dłuższego zatrudnienia – zauważa Bakuła.
- Myślę, że nie da się tego zmienić żadnym nakazem administracyjnym, żadną decyzją. Prędzej czy później wymusi to rynek, bo pracodawcy mają coraz większy problem z zatrudnieniem ludzi do pracy. Jeśli nie zaoferują godziwej płacy, godziwych warunków pracy, to po prostu nie będą mieli pracownika. Pracodawcy muszą to przekalkulować, co im się bardziej opłaci. Czy zapłacić wyższą pensję, czy nie mieć w ogóle pracownika. Nie będą go mieli, to stracą kontrakty i zlecenia, bo nie będą mieli nikogo do ich wykonania – kwituje Bakuła.
Pracodawcy skarżą się też na brak specjalistów na rynku. Problem wynika jednak z tego, że fachowcy nie chcą pracować za stawki osób początkujących na danym stanowisku. Potwierdza to dyrektor PUP. - Musi dojść do tego, że będą wyższe pensje. Jak tu na miejscu będzie przyzwoita praca, to nikt nie będzie myślał o żadnych wyjazdach.
Najświeższe wiadomości z Radomia i regionu znajdziesz na profilu CoZaDzien.pl na Facebooku - TUTAJ.