- Podczas wtorkowej rozprawy przesłuchiwani są biegli. Kajetan P. nie stawił się w sądzie. Złożył pismo, w którym oświadczył, że nie chce uczestniczyć w rozprawie. Z kolei jego obrońca wnioskował o wyłączenie jawności, do którego sąd się przychylił i sprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami - podaje portal radiozet.pl.
Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Kajetana P. na dożywocie pod koniec stycznia ub. roku. Uznano go za winnego zabójstwa Katarzyny J. w lutym 2016 r. w mieszkaniu na warszawskiej Woli. Uznał go także za winnego zaatakowania funkcjonariusza policji, który w 2016 r. konwojował go w samolocie lecącym z Malty do Polski.
Proces Kajetana P. Chce być uznany za niepoczytalnego
Jak podaje radiozet.pl sąd orzekł karę dożywotniego pozbawienia wolności, pomimo tego, że oskarżony miał – jak wynika z opinii biegłych - w chwili popełniania obu czynów ograniczoną poczytalność. Kajetan P. ma odbywać karę w systemie terapeutycznym. Sąd zobowiązał go także do zapłaty po 75 tys. zł "za doznaną krzywdę" matce i ojcu zamordowanej przez niego kobiety. Wyrok ten jest nieprawomocny.
W tej sprawie wpłynęły już dwie apelacje od wyroku. Obrońcy Kajetana P. domagają się uchylenia orzeczenia Sądu Okręgowego.
Prokuratura z kolei zgadza się z wymiarem kary, ale zaskarża wyrok co do kwalifikacji prawnej na niekorzyść Kajetana P., uważając, że mężczyzna był poczytalny.
"Hannibal z Żoliborza" nie okazał skruchy. "To była przypadkowa ofiara"
Proces Kajetana P. dotyczy brutalnego morderstwa, do którego doszło 3 lutego 2016 roku w mieszkaniu przy ul. Skierniewickiej na warszawskiej Woli, gdzie Kajetan P. umówił się na lekcję języka włoskiego z 30-letnią tłumaczką Katarzyną J. Mężczyzna kilkakrotnie dźgnął kobietę nożem w szyję. Ciało rozczłonkował i przewiózł taksówką do wynajmowanego przez siebie mieszkania przy ul. Potockiej na Żoliborzu. Żeby zatrzeć ślady zabójstwa, spowodował w tym mieszkaniu pożar. Zwłoki Katarzyny J. odkryli gaszący ogień strażacy.
Od 6 lutego 2016 r. Kajetan P. był poszukiwany przez prokuraturę listem gończym. Ujęto go po 11 dniach na Malcie i przekazano Polsce. Podczas przesłuchania nie okazał skruchy. Z jego wyjaśnień wynikało, że lektorka była przypadkową ofiarą. Mówił, że postanowił zabić człowieka "w ramach pracy nad sobą i walki ze słabościami".