Czym przyozdabiano pierwsze bożonarodzeniowe drzewko? Przede wszystkim wykorzystywano to, co pochodziło z pola, ogrodu, sadu lub lasu. „Pierwotnie wieszano na choince jabłka, które były przypomnieniem grzechu pierworodnego, a także symbolem płodności. Świeczki symbolizowały światłość świata, czyli Chrystusa, były też związane z kultem zmarłych. Początkowo świece zapalano właśnie dla nich” - pisze Ewa Gacka. - „W zależności od regionu na choinkach zawieszano odmienne ozdoby - ciastka i suszone owoce, a także ozdoby własnoręcznie wykonane z papieru i słomy. Łańcuchy zrobione np. z rodzynek, migdałów czy pierników specjalnie wieszano nad świeczkami, aby płomień mógł przepalić nitkę i przysmaki same spadły. Przyjął się zwyczaj ozdabiania ich wierzchołka papierowym aniołem i gwiazdą, która symbolizować miała Gwiazdę Betlejemską. Symbol gwiazdy występował w zwyczajach bożonarodzeniowych już wcześniej, zanim upowszechniły się choinki. Gwiazdy wykonywano ze słomy i kolorowych papierków”. Znaczenie miały kolory ozdób. Biel symbolizowała niewinność nowo narodzonego Dzieciątka, złoto – bogactwo, czerwień – zdrowie, a ciemna zieleń igliwia – życie wieczne.
Ozdoby choinkowe sprowadzać miały na dom pomyślność i błogosławieństwo, dlatego starano się, by na choince znajdowało się ich jak najwięcej. Dbały o to dzieci podczas długich i ciemnych adwentowych wieczorów. Bo niegdyś to właśnie adwent stanowił czas przygotowywania wystroju choinki. Pomagali, rzecz jasna, rodzice i dziadkowie czy starsze rodzeństwo. Był to czas na rozmowy i wspomnienia, opowieści o rodzinie i świętach. Wcześniej jednak trzeba było zgromadzić potrzebne do tego artykuły: arkusze kolorowego papieru, bibuła, złota i srebrna tektura, słomki, koraliki, skrawki włóczki, kolorowe szablony i oleodruki na twarze aniołków czy baletnic. Powstawały z tego papierowe i słomkowe łańcuchy, siatki i koszyczki na bakalie, wisiorki z koralików, jeżyki, pajączki, gwiazdki, pawie oczka, aniołki, baletnice i wiele innych.
„Coroczną troską, a zarazem wielką radością rodziców i starszych dzieci jest myśl o ubraniu choinki. Zabawki i ozdoby kupowane po sklepach rzadko są ładne, a w dodatku drogo kosztują i nie wszędzie można je dostać, najlepszem więc rozwiązaniem tej sprawy jest przygotowanie własnoręcznie wszystkiego, czem drzewko ozdobić pragniemy” - pisała w 1926 roku Maria Podhorska w broszurce „Ozdoby choinkowe” wydanej przez Towarzystwo Wydawnicze „Bluszcz”. - „Robota miła i nietrudna zapełni nam długie zimowe wieczory, a w rezultacie da zadowolenie posiadania ładnie ubranej choinki, za cenę kilku zaledwie ozdób. Pragnąc tę myśl zrealizować i dopomóc tym, którym fantazji nie starczy na skomponowanie barwnych i efektownych zabawek, podaję szereg ozdób naturalnej wielkości wraz z dokładnym opisem ich wykonania, w nadziei, że przyczynię się do tego, aby w wielu polskich domach zajaśniała choinka własnemi rękami przystrojona, a przytem ładna i swojska…”
https://www.cozadzien.pl/radom/pojdzmy-wszyscy/78706
Popularne były również ozdoby z wydmuszek. Warto wiedzieć, że najbardziej tradycyjną i do tego wyłącznie polską ozdobą choinkową były te z opłatka. Wieszano je na choinkach pod postacią przestrzennych konstrukcji, tzw. światów, miniaturowych kołysek lub jednopłaszczyznowych wycinanek.
Z czasem do „naturalnych” ozdób dołączyły te wytworzone przez człowieka. Także w tej dziedzinie pionierami okazali się Niemcy. To oni w 1610 roku wynaleźli błyszczące ozdoby metalowe, a w 1840 roku w hucie szkła w mieście Lauscha Hans Greiner zrobił pierwsze szklane bombki. Według legendy Greinera nie stać było na ciastka, jabłka, orzechy ani na papierowe ozdoby i świece, więc uformował proste kuliste kształty, puste w środku, i udekorował nimi swoją choinkę. Osiem lat później pojawiły się pierwsze pisemne wzmianki o bombkach szklanych i o zastosowaniu drewnianych form do ich produkcji. Nowa forma dekoracji choinek szybko zaczęła zyskiwać na popularności, także poza Lauscha. Zresztą produkcja i sprzedaż szklanych cacek uratowała fabrykę przed bankructwem. W połowie XIX wieku działa już wiele małych zakładów rzemieślniczych, w których całe rodziny pracują przy produkcji i dekoracji bombek. Zazwyczaj to mężczyźni dmuchali i formowali kształty ozdób, a kobiety z dziećmi zajmowały się dekorowaniem i pakowaniem.
„Pierwsze choinkowe bombki, zwane w Małopolsce bańkami, pojawiły się w Polsce dopiero w XIX w. Były wykonywane ze szkła dmuchanego i początkowo imitowały owoce i orzechy, ale z czasem wzornictwo wzbogacało się o bombki w kształcie przedmiotów codziennego użytku, np. bucików, parasolek, instrumentów muzycznych czy też postaci zwierzątek i pajaców. Zabawki choinkowe pierwotnie sprowadzano z zagranicy, a ich prawdziwym zagłębiem była Norymberga. Ozdoby stamtąd upowszechniły się w Polsce do tego stopnia, że zaczęły podnosić się protesty przeciwko modzie na tę cudzoziemszczyznę” - czytamy w tekście „Drzewko bożonarodzeniowe”. Pamiętajmy, że choinkę należy ubrać przed kolacją. Powinny na niej wisieć ciasteczka z piernika zapewniające pomyślność, okrągłe ozdoby (radość), gwiazdki (chronią przed złem), dzwonki (odpędzają złe duchy), jabłka (zapewniają zdrowie, miłość, zgodę i długowieczność).
A jeśli choinka, to i prezenty. Przynosi je, w zależności od regionu, Święty Mikołaj, Aniołek albo Dzieciątko Jezus, Gwiazdka, Gwiazdor, a nawet Dziadek Mróz lub Śnieżynka – wnuczka Dziadka Mroza. W Polsce rozpakowujemy je tuż po wieczerzy wigilijnej, w innych krajach - w Boże Narodzenie.
A jak było kiedyś? „Najczęstszą formą informowania o dziecięcych marzeniach były listy, których pisanie przetrwało do dzisiaj. Nie zawsze dzieci dostawały to co chciały, aczkolwiek bardzo często sam fakt dostania prezentu i atmosfera panująca w wieczór wigilijny, były wystarczające by zapewnić im niezapomniane wspomnienia i zajęcie na wiele godzin. Pomysłowość w kwestii prezentów ograniczona była głównie kreatywnością darczyńców. I tak, to tylko od gospodarzy zależało, w jakim stopniu poświęcą się przy kupnie prezentów, bo przecież domowników do obdarowania było co najmniej kilkoro, a zorganizowanie świąt do najtańszych nie należy” - czytamy w artykule „Świąteczne obdarowywanie” Jagody Peregończuk.
- „Gdy nie korzystano z podpowiedzi w formie dziecięcego listu, trzymano się zasady praktyczności, dlatego często były to przedmioty mające przygotować dzieci do wykonywanej w przyszłości roli, czy zapewniające rozwój i rozwijające zainteresowania. We dworach królowały zabawki edukacyjne i nakręcane lub poruszające się, maskotki, koniki na biegunach, instrumenty muzyczne, drewniane klocki. Przykładowo na początku XX w. dzieci Branickich z Wilanowa odwiedził Mikołaj i „wniósł worek jeden, potem drugi, a potem na długim sznurku wciągnął cztery wózeczki lalczyne – każdy innego koloru. Śmiały się z nich celuloidowe bobasy, zakryte watowymi kołderkami i obrzucone gradem cukierków, pierników i czekoladek. Chłopcy dostali stroje ułańskie, wysokie czaka, szable i ostrogi.[…]Z ogromnego kosza Święty Mikołaj wyciągał […] klocki, wojsko, książki, trąbki, bębenki, misie, lejce, baty, gry, pajace, piłki w różnokolorowe pasy, grające bąki i różne słodkości”. Dorośli również obdarowywali siebie nawzajem, ale ich prezenty były bardziej wyrafinowane i zdarzało się, że o wiele bardziej kosztowne – złote zegarki, biżuteria, wysokiej jakości elementy ubioru, a nawet pieniądze na otwarcie biznesu. Dzieci również przygotowywały dla rodziny świąteczne niespodzianki w postaci wierszyków lub robótek ręcznych”.