O całej sprawie poinformowała Fundacja "Morusek" - Odzyskać Nadzieję oraz strona labradory.info.pl. Według relacji świadków, wszystko działo się na terenie miejscowości Zalesice w gminie Wierzbica. W piątek, 9 lutego pies był widziany w lesie przy głównej drodze w Zalesicach, w stronę Bukowca. W nocy z piątku na sobotę pies miał przebywać na jednej z posesji przy ulicy, na której kręcił się w ciągu dnia. Tam zrobiono zdjęcia psa, dodano też ogłoszenia na grupy Facebookowe w tej sprawie. Został nakarmiony i napojony. Był w pełni sił, skakał do miski i zachowywał się normalnie - nie widać było po nim żadnego bólu.
Labrador opuścił posesję w sobotę, 9 lutego ok. godz. 6. Wrócił ok. godz. 10, dostał miskę z jedzeniem, nie było po nim widać, aby coś mu się stało. W nocy z soboty na niedzielę, ok. godz. 2, pies został znaleziony w Zalesicach, między zabudowaniami. Leżał w kałuży krwi. Nie mógł wstać, ani iść o własnych siłach. Świadkowie wzięli go na ręce i przewieźli samochodem do weterynarza. Jak tłumaczą, pies nie był agresywny, nic nie wskazywało, ze doznał tak ogromnej krzywdy.
https://www.cozadzien.pl/region/pijany-zakopal-psy-ktore-wczesniej-ogluszyl/88571
- Z relacji weterynarza wynika, że pies został nieudolnie wykastrowany. Padło stwierdzenie, że wygląda to na robotę sadysty, który z pewnością nie ma nic wspólnego z weterynarią. Wykonane cięcie nie jest profesjonalne, skóra nie była ogolona i zszyta, nie było też nici po wyczyszczeniu. Wyglądało to tak, jakby ktoś od tyłu zrobił dwa nacięcia, wyciągnął jądra, a powrózek nasienny pozostawił bez szycia i bez zabezpieczenia, co spowodowało dużą utratę krwi. Podobnie wygląda kastrowanie świń - czytamy na stronie Labradory.info.pl.
Pies miał zapewnioną fachową pomoc, zbadano krew, stwierdzono anemię - najprawdopodobniej na skutek utraconej krwi. Od poniedziałkowego wieczora pies jest zabezpieczony i ma opiekę. Czeka na nowego właściciela. To jednak sprawy nie kończy, bowiem przedstawiciele fundacji chcą znaleźć osobę, która dopuściła się tego okrutnego czynu.
https://www.cozadzien.pl/radom/zaglodzil-szesc-kotow-jest-akt-oskarzenia/95328
Sprawa została już zgłoszona na policję. - Policjanci otrzymali zgłoszenie w tej sprawie w czwartek, 15 lutego. Prowadzą postępowanie, przesłuchują świadków i ustalają osobę odpowiedzialną za znęcanie - tłumaczy Justyna Jaśkiewicz, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Radomiu.
Według naszych informacji, sprawca nie został jeszcze odnaleziony. Fundacja wyznaczyła nagrodę w wysokości czterech tysięcy złotych, za wskazanie dowodów, które pozwolą zidentyfikować sprawcę lub też za wskazanie osoby, która dopuściła się tego czynu.
Według profilu przygotowanego przez psychologa, sprawca musi przejawiać cechy psychopatii, a na pewno znaczne zaburzenia osobowości. Prawdopodobnie pies stał się obiektem zastępczym służącym rozładowaniu negatywnych emocji, które być może wzbudził ktoś lub coś innego. Krzywda, którą wyrządził jest być może formą zemsty lub odreagowania. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że stosuje on albo będzie stosował przemoc jako formę rozwiązywania problemów w stosunkach międzyludzkich.
Z uwagi na charakter obrażeń można wnioskować, że sprawcą był mężczyzna, który miał wcześniej kontakt ze zwierzętami wiejskimi. Świadczy o tym fakt, że usiłował on dopuścić się czynu łudząco przypominającego kastrację świń - musiał przytrzymać zwierzę od tyłu, co musiało wiązać się z użyciem dużej siły. Jednocześnie nie miał żadnej wiedzy fachowej z zakresu wykonywania zabiegów weterynaryjnych, na dodatek wykonał dopuścił się tego czynu bez użycia znieczulenia, czym wykazał wyjątkowe bestialstwo i zgodę na ogromne cierpienie zwierzęcia.
Osoby, które wiedzą coś w tej sprawie, proszone są o kontakt z:
