O występie w Paryżu i bardzo trudnej drabince turniejowej:
- Szkoda, że nie udało się zdobyć medalu. Moja grupa była wybitnie ciężka. Już pierwsza walka była z aktualnym mistrzem świata, zawodnikiem z Turcji, który był rozstawiony z numerem jeden. Pewnie mnie przekreślano już przed tą walką. Ja jednak jechałem do Paryża z nastawieniem walki o medal. Podporządkowałem wszystko pod ten start. Czułem się dobrze. Byłem przygotowany najlepiej w swojej karierze. Szkoda, że nie udało się postawić tej kropki nad "i".
O krytyce skierowanej w stronę Polskiego Związku Zapaśniczego:
- Podtrzymuję to, co powiedziałem w Paryżu. Powiedziano mi, że żaden sparingpartner ze mną nie pojedzie i ostatecznie wpisano mojego trenera klubowego, Włodzimierza Zawadzkiego jako mojego sparingpartnera. Z kolei trener reprezentacji (Józef Tracz - przyp.red.) powiedział, że on i tak pojedzie na igrzyska, choć dobrze wie, że nie prowadził mnie i ani moich przygotowań. Ponieważ jesteśmy w konflikcie. Nie rozmawiam z tym trenerem od ponad pół roku. W Paryżu też nie zamieniłem z nim ani słowa. Moim trenerem głównym od 2010 roku jest Włodzimierz Zawadzki i to wspólnie z nim układaliśmy cały plan przygotowań i z nim się przygotowałem do każdego startu, do kwalifikacji oraz do igrzysk olimpijskich. Podtrzymuje to, co powiedziałem w wywiadzie bezpośrednio po walce. Ja nie miałem sparingpartnera. Dlaczego tak się stało? Ciężko mi jest powiedzieć. Każdy zawodnik czy zawodniczka, którzy byli na igrzyskach olimpijskich, mogli z takiego prawa skorzystać. Mi tego zabroniono. Rozmawiałem przed igrzyskami, na różnych spotkaniach, z osobami, które są decyzyjni w tej sprawie. Powiedziano mi, że nie ma takiej możliwości, że na igrzyska olimpijskie jadę z dwoma trenerami, z czego z jednym nie mam kompletnie kontaktu.
O odpowiedzi Polskiego Związku Zapaśniczego na jego słowa:
- Chciałem, aby moim sparingpartnerem był Radek Grzybicki. Zakończył on karierę pięć lat temu, to prawda. Ale jest cały czas czynnym trenerem i prowadzi zajęcia. Jest więc cały czas w treningu, trenujemy też razem ze sobą, więc mam do niego zaufanie. Jest to współautor książki "Zapasy mistrzów". Jest tam poruszany również wątek psychologiczny. Na tym najważniejszym etapie byłby dla mnie dużym wsparciem. Niestety nie pozwolono mi z nim tam pojechać. Z kolei wszystkie liczby, które się pojawiły w oświadczeniu wydanym przez Polski Związek Zapaśniczy, to są liczby, na które ja sam zapracowałem. PZZ był tylko pośrednikiem. To są pieniądze ministerialne, które ja sobie wywalczyłem. Moim zdaniem to jest tylko i wyłącznie wybielanie się z tego, co się zrobiło. Ja powiedziałem swoim najbliższym, że bez względu na wynik sportowy na igrzyskach, powiem o tej sytuacji. To bzdura totalna, że powiedziałem te słowa, bo byłem rozgoryczony porażką w walce o brąz. W każdym wywiadzie powtarzałem, że ja przegrałem z Beleniukiem w sportowej rywalizacji, bo on był po prostu tego dnia ode mnie lepszy.
O wsparciu kibiców:
- Pewnie za jakiś czas, jak już te wszystkie emocje do końca opadną, to będę się cieszył z tego piątego miejsca. Czułem wsparcie kibiców. Ja jestem zawodnikiem, który przed walką się wyłącza, ale widziałem w mediach jak to wszystko wyglądało, dostawałem sygnały, wiadomości, które mnie nakręcały, widziałem też fotorelacje. To było coś wspaniałego. Cieszę się, że mogłem dać wam radość z oglądania tych walk i te piękne sportowe emocje.
O planach na przyszłość:
- Na tę chwilę muszę odpocząć, spędzić czas z rodziną, wyjechać na jakieś wakacje. Ostatnio mało bywałem w domu i musze moim dziewczynom to wynagrodzić (żonie i córkom - przyp.red.). Co do dalszych planów - zostaję w zapasach. Porozmawiam z trenerami, ułożymy kolejny plan przygotowań. Na tę chwilę jednak muszę odpocząć fizycznie i mentalnie. Odpocznę, wrócę i mam nadzieję, że będę mógł dać kibicom jeszcze radość z tych osiąganych i sukcesów, i zdobywanych medali. Jeśli chodzi o igrzyska w Los Angeles za cztery lata, to jest to odległy czas, ale mam nadzieję, że dotrwam i dam radę.