Trzeci dzień zgrupowania w Villafranca di Verona rozpoczął się od nieoczekiwanych problemów. Rano okazało się, że chwilowo... nie ma prądu. Do przeżycia? Jasne, chyba że akurat trzeba wstawić pranie, żeby mieć w czym trenować. Piłkarze Radomiaka musieli więc chwilę poczekać, ale w końcu odebrali ubrania i na boisku zameldowali się kilka chwil po godz. 11.30. Znacznie wcześniej zjawili się tam trenerzy, którzy oprócz skrupulatnego przygotowania się do zajęć, mieli okazję podejrzeć trenujących obok zawodników z Zurychu, z którymi Radomiak zmierzy się w piątek w sparingu. A skoro my podglądaliśmy Szwajcarów, to i oni wpadli podejrzeć nas.
Na zajęciach panowała dobra atmosfera, choć w meczu wewnętrznym walki nie brakowało. Końcowym elementem zajęć był trening strzelecki, który był okazją do ciekawych zakładów. Ze stojącej piłki sprzed pola karnego miał uderzać każdy zawodnik, więc Leandro rzucił wyzwanie Arturowi Haluchowi - jeśli wpuści jego strzał, umyje mu buty. Bramkarz przystał na te warunki, choć zostały one nieco zmodyfikowane, bo zadanie rozszerzono na całą drużynę. - Puszczę zero, ale niech będzie, że trzy są na zapas - rzucił odważnie golkiper i wziął się do roboty. A wziął się na tyle porządnie, że mniej więcej na półmetku wciąż mógł się szczycić czystym kontem.
http://www.cozadzien.pl/sport/wlochy-2019-mlody-pomocnik-na-obozie-radomiaka/53742
Jako pierwszy Halucha zaskoczył... jego trener. Jakub Studziński przymierzył tak, że Artur nie miał nic do powiedzenia. Z drugiej strony jest to oczywista niesprawiedliwość, bo jako trener bramkarzy wiedział najlepiej, co zaskoczy jego podopiecznego... Wyczyn "Studni" zdołał powtórzyć tylko Patryk Winsztal, który huknął wprost w okienko, tak więc Haluch swój zakład wygrał. Pytanie tylko, czy znajdzie chętnego na umycie butów? Bramkarz chyba chciałby odebrać swoją nagrodę, bo na koniec nieśmiało rzucił, że w sumie to po takich interwencjach trzeba jeszcze uprać sprzęt.
Podobną skuteczność interwencji co Haluch zanotował Mateusz Kochalski. Młody bramkarz wpuścił jedynie strzał Martina Klabnika. Słowak był zresztą najlepszym wykonawcą "rzutów wolnych", bo do bramki trafił dwa razy, pokonując także Kamila Bielkowa. Środkowi obrońcy mieli niezłego "cela", bo jedną z trzech prób wykorzystali też Michał Grudniewski i Karol Kucharski. Z kolei wspomniany przy okazji zakładu Leandro miał sporego pecha. Nie dość, że nie trafił w bramkę, to jeszcze spudłował, próbując ustrzelić drona. Latający pomocnik sztabu szkoleniowego stał się celem Brazylijczyka przez... nieznośne bzyczenie nad głową. Można się domyślić, że król strzelców drugiej ligi nie jest fanem pokazów lotniczych Air Show... Pecha miał też Adam Banasiak, który choć chybił minimalnie, kopnął tak, że po piłkę szedł dobre kilkadziesiąt metrów. Jak widać nie był z tego powodu zbyt szczęśliwy.
Drona polubił z kolei Bruno Luz, który pod koniec treningu przejął nad nim stery. Choć po poniżej zamieszonym zdjęciu można sądzić, że "Zieloni" niczym Siara i Wąski czekają na przylot Moralesa, to tak naprawdę obserwują podniebne akrobacje sprzętu sterowanego przez Portugalczyka.
Radomiak miał na poniedziałek zaplanowane dwa treningi, ale po naprawdę mocnym wycisku podczas przedpołudniowych zajęć, drugą część odwołano. Grząskie boisko "weszło w nogi" zawodników, którzy w ramach regeneracji postawili na inne sporty. Zespół udał się na basen, a co śmielsi stanęli do rywalizacji w bilarda. W międzynarodowej rywalizacji par Jakub Rolinc i Rafał Makowski pokonali Bruno Luza i Leandro 3:0. Wieczorem przy stole zameldowała się też młodzież.
http://www.cozadzien.pl/zdjecia/radomiak-trenuje-we-wloszech-zobacz-zdjecia/53771
Inni jako relaks wybrali... oglądanie meczu. Meik Karwot postanowił sprawdzić, jak radzą sobie jego byli klubowi koledzy z Górnika Zabrze, który rywalizowali z Wisłą Kraków. Pomocnik miał powody do radości, bo zabrzanie triumfowali 2:0. - Typowy Górnik, stałe fragmenty gry najlepsze - podsumował spotkanie po drugiej bramce dla śląskiego klubu, która padła po rzucie rożnym. Docenił też wracającego do Ekstraklasy Kubę Błaszczykowskiego, stwierdzając, że doświadczony skrzydłowy jest najlepszym zawodnikiem Wisły. Karwot wspomniał też o drugim skrzydłowym krakowskiego zespołu. Okazuje się, że Sławomira Peszkę zna z występów w Kolonii. Cóż, zimą niewiele brakowało, by wkrótce stanęli naprzeciw siebie, bo przecież były reprezentant Polski był kuszony przez łódzki Widzew.
Póki co jednak Łódź zostawiamy w planach na odległą przyszłość. Ostatnie akcenty wieczoru minęły w rytmach latynoskiej muzyki i wreszcie przyszedł czas na odpoczynek. Krótki, bo jutro słyszymy się ponownie!
http://www.cozadzien.pl/sport/wlochy-2019-poranny-trening-i-gra-wewnetrzna/53761
