Radomiak Radom z Elbląga wrócił cały poobijany. Nie dość, że stracił punkty, to jeszcze stracił... myszkę. Po pierwszym golu dla Olimpii jeden z kibiców, który zajmował miejsca przed trybuną prasową, tak cieszył się z bramki, że trzasnął ręką wprost w laptopa Michała Szprendałowicza. Klubowy sprzęt udało się uratować, ale myszka pofrunęła kilka metrów w dół i zaliczyła zderzenie z betonową posadzką. Same nieszczęścia w tym mieście...
http://www.cozadzien.pl/sport/falstart-radomiaka-w-elblagu/54268
Mały Nostradamus
Co dla radomian nieszczęściem, dla elblążan radością. Warto wspomnieć o sporym farcie młodego kibica Olimpii, który przed meczem wytypował wynik 2:0 dla gospodarzy i bramki... Jakuba Bojasa oraz Michała Fidziukiewicza. Młody miał nosa, bo do przerwy wszystko układało się po jego myśli. Marzenia popsuł mu Meik Karwot, ale na miejscu jego rodzicieli zacząłbym uważniej słuchać słów syna i raz na jakiś czas pokusić się o ładnie zmontowany kupon na bazie jego przepowiedni. Np. na mecz z Ruchem, który jego zdaniem zakończy się wygraną 1:0 po golu Fidziukiewicza, albo Damiana Szuprytowskiego. Odradzamy jednak chwalenie się małym Nostradamusem, bo w Polsce osoby znające wyniki meczów ligowych z takimi szczegółami zwykły wykraczać poza obecność w około meczowych ciekawostkach i traciły kilka liter z nazwiska...
Z twarzy był podobny zupełnie do nikogo...
Nie wiem, czy władze Olimpii kierując się podpowiedziami od młodego kibica postanowiły, że już na starcie meczu na tablicy wyników będzie widniało 1:0 dla gospodarzy, czy była to pułapka psychologiczna na piłkarzy Radomiaka. W każdym razie fortel się udał. Zwycięstwo jest tym cenniejsze, że sporo osób wieszczyło elblążanom niepowodzenie w obliczu braku Damiana Szuprytowskiego. A tak, proszę, 25 tysięcy zł (tyle kosztowałoby wykupienie jego występu w tym meczu) i trzy punty w kieszeni. "Mały" był zresztą na trybunach, gdzie w towarzystwie nowych-starych kolegów cieszył się z wygranej swojego nowego-starego zespołu. Przed meczem spiker anonsował go jako ulubieńca lokalnych trybun, ale jak widać nie wszyscy pamiętają czasy, kiedy Szuprytowski był gwiazdą Olimpii. O ile na trybunach towarzyszył kolegom z zespołu, tak do szatni pierwotnie nie miał wstępu, bo... nie został rozpoznany. Ochrona najwyraźniej stwierdziła, że Damian jest, tak jak w "Misiu" Jan Hochwander, "z twarzy podobny zupełnie do nikogo".
http://www.cozadzien.pl/sport/d-banasik-to-byla-katastrofa-ale-nie-robmy-pogrzebu/54294
Karate-kid
Skoro już o twarzach i podobieństwie, to ciekawe czy znajomi rozpoznają Krzysztofa Zarembę. Skrzydłowy Olimpii grał bardzo ofiarnie, do tego stopnia, że postanowił "napatoczyć się" na buta Damiana Jakubika. Boczny defensor Radomiaka huknął z całej siły, ale zamiast w piłkę, trafił w twarz Zaremby. Początkowo z mojego stanowiska ciężko było stwierdzić, czy zawodnik elblążan faktycznie otrzymał nokautujący cios, czy trochę naciąga sprawę, ale kiedy odsłonił twarz nie było już żadnych wątpliwości. Wygląda na to, że pomocnik Olimpii będzie potrzebował takiego sprzętu, jaki podczas ostatniej wizyty z Radomiu porzucili... piłkarze z Elbląga.
Cios karate Jakubika spotkał się oczywiście z reakcją sędziego i drugą żółtą kartką dla obrońcy. Prawdę mówiąc to łagodny wymiar kary, bo gdyby obrońca otrzymał "kiera" od razu, nie zagrałby przeciwko Rozwojowi Katowice. Radomiakowi się jednak upiekło i Jakubik, mimo 10 żółtych kartek na koncie, będzie do dyspozycji trenera. Problem w tym, że obrońca szybko pnie się w rankingu boiskowych brutali w drugiej lidze, a dwa kolejne "żółtka" wykluczą go z gry na dwa mecze. Wtedy trener Banasik będzie miał większy ból głowy niż Zaremba, bo drugiego prawego obrońcy w kadrze nie ma...
Nie pomyl Olimpii
Dwie Olimpie w lidze to podwójne kłopoty. Radomiak poszedł z rywalami na kompromis i wygrał z nimi po razie. Co ciekawe, te przegrane mecze mają ze sobą wiele wspólnego. Po pierwsze oba odbyły się na wyjazdach - w Grudziądzu i w Elblągu. Po drugie w obu przypadkach na trybuny wyrzucony został trener Dariusz Banasik. Szkoleniowiec po porażkach z grudziądzanami i elblążanami zarzucał też nieprawidłową decyzję arbitra dotyczącą rzutu karnego (tym razem karny był słuszny). A rzuty karne w obydwu spotkaniach sprokurował... Bruno Luz. Uczynił to nawet w podobnym stylu. Zdecydowanie można było odnieść wrażenie, że ten mecz gdzieś już się widziało.
Odwrócili złą kartę?
Co ciekawe, w Elblągu bardzo często mecze Olimpii z Radomiakiem kończyły się wynikiem 2:1 (lub 1:2). Częściej ze zwycięstwa takim stosunkiem bramek cieszyli się jednak radomianie, którzy trzykrotnie wygrywali 2:1, po raz ostatni zresztą w ubiegłym sezonie. Olimpia, wyłączając ostatni mecz, takie zwycięstwo odniosła raz - w sezonie 2003/2004, a konkretniej w rundzie jesiennej. Wspominamy o tym nie bez powodu. W tamtym sezonie "Zieloni" przed rundą wiosenną byli liderem rozgrywek, a elblążanie walczyli o utrzymanie. Ostatecznie Radomiak zakończył rozgrywki na drugim miejscu, a po zwycięskich barażach świętował awans do drugiej ligi. Wiosną bramkę w rewanżu zdobył zresztą Maciej Lesisz, obecny asystent trenera Dariusza Banasika. Trenerze, może podopieczni pójdą pana śladem?
http://www.cozadzien.pl/sport/radomiak-sparowal-z-rezerwami-legii/54280
Jak widać nawet w porażce można znaleźć pozytyw. Oczywiście mówię to pół-żartem, pół-serio, bo wpadka jest dla Radomiaka bolesna. Przychylam się jednak do słów trenera Dariusza Banasika - nie róbmy pogrzebu. W ostatnich latach radomianie zwykle dobrze otwierali wiosnę: 1:0 z Rakowem Częstochowa, 0:0 z Puszczą Niepołomice, 4:2 z Legionovią... a potem jak było, każdy wie. Skoro trend się odwrócił, to może znak, że wiosenne demony też odejdą w niepamięć? Oby i takiego podejścia przed meczem z Rozwojem Katowice życzę i piłkarzom i trenerom i kibicom.