Zwykle zaglądamy za kulisy meczów ligowych, ale i spotkania sparingowe dostarczają kilku ciekawych spostrzeżeń na boisku i poza nim. Wokół meczu z Górnikiem Łęczna działo się wiele rzeczy, które na pierwszy rzut oka można było przeoczyć. My wyłapaliśmy kilka najważniejszych spostrzeżeń, nadstawiliśmy ucha, zadaliśmy kilka pytań i dzielimy się ciekawostkami ze sparingowej potyczki "Zielonych".
Wybranek Smudy
Franciszek Smuda zawitał do Radomia już podczas ligowego pojedynku "Zielonych" z Górnikiem Łęczna, choć jeszcze nie w roli trenera. Były selekcjoner reprezentacji Polski nie będzie miał miłych wspomnień związanych z naszym miastem. Wtedy obejrzał porażkę 1:5, teraz 0:2. Podczas meczu Smuda nie wyglądał na osobę zadowoloną z gry swojego zespołu. W pobliżu ławki Górnika dało się usłyszeć epitety i opinie o "kopaniu się po czołach". Tak jesienią, jak i teraz, humor Smudzie poprawiał jednak... zawodnik Radomiaka. Ogromne wrażenie na trenerze zrobił Bruno Luz. - To prawda, najbardziej mi się podobał, chociaż cały zespół jest mocny - przyznał po meczu.
http://www.cozadzien.pl/sport/d-banasik-jest-umiarkowany-optymizm/53575
"Wybranek" z Portugalii jesienią zagrał zdaniem Smudy tak dobrze, że ten ponoć żartował, że chce go sprowadzić do Górnika. Były selekcjoner nie zaprzeczył, ale wie, że spełnienie tego marzenia jest niemożliwe. - Nie mamy szans go kupić! - odparł popularny "Franz". Podobnego zdania jest sam zainteresowany, który przyznaje, że "troszkę się zakochał w Radomiu". - Radomiak to jedyny klub w tej lidze, w którym mógłbym grać - mówi z uśmiechem zapytany o to, czy skusiłby się na podchody Górnika.
Sam Bruno Luz jest w coraz lepszej formie. Cieszy go, że podczas meczu z Górnikiem w końcu zaświeciło słońce, choć uważa, że stać go na jeszcze lepszą grę. - Pogoda wreszcie była dobra... Osobiście myślę, że stać mnie na więcej, nie pokazałem wszystkiego w spotkaniu z Górnikiem - powiedział. Portugalczyk zszedł z boiska mocno poturbowany po licznych atakach rywali. Na szczęście nic poważniejszego się nie stało. - Treningi są ciężkie i wymagające. Zaczynam odczuwać ich trudy. Po meczu boli mnie achilles, tam zostałem kopnięty przez rywala. Chciałem grać dalej, ale ból był zbyt duży - tłumaczy.
http://www.cozadzien.pl/sport/co-z-nieobecnymi-w-radomiaku/53580
Skrzydłowy docenia też rolę rezerwowych, bo jak przyznaje, to oni odmienili grę Radomiaka. - Pierwsza połowa była trochę ciężka, ale po przerwie weszli zmiennicy i zrobili różnicę. Właśnie dlatego ważne, żebyśmy mieli dobry zespół, a nie tylko 11 zawodników, ale też rezerwowych - twierdzi. Jak jednak uważa, jest zbyt wcześnie, by wyciągać daleko idące wnioski. - Jest zbyt wcześnie, żeby oceniać naszą formę. Sparingi i liga to co innego. Oczywiście zawsze mamy motywację, żeby pokazać się z dobrej strony, ale liga co innego. Jest bardziej poważna, mamy większą presję, musimy wygrywać. Sparingi są po to, żeby naprawiać pewne błędy, dojść do formy po miesiącu przerwy od gry. Teraz jest czas, żeby popełnić wszystkie błędy, na które nie ma miejsca w lidze i je wyeliminować - mówi.
Ale skoro już przy Franciszku Smudzie, to przy okazji wtrącimy, że trener Górnika Łęczna wciąż jest w "formie" do rozmów z dziennikarzami. Zapytany o kilka słów komentarza po meczu odparł: - O meczu? Mecz się już skończył! - i pośpieszył do autokaru. Chyba faktycznie nie chciałby już więcej zaglądać do Radomia...
Przełamanie
W meczu z Górnikiem Łęczna bramkę zdobył Patryk Mikita. Dla skrzydłowego było to bardzo ważne trafienie, bo musiał na nie czekać wyjątkowo długo. W rozgrywkach oficjalnych nie trafił od 434 minut (siedmiu meczów), po raz ostatni wpisując się na listę strzelców w Pucharze Polski, 26 września. Nieskuteczność sprawiła, że Mikita w końcówce rundy stracił miejsce w wyjściowej jedenastce. Do tego należy dodać 83 minuty bez gola w zimowych meczach kontrolnych. W Stalowej Woli zawodnik miał szansę na przerwanie tej passy, ale w ostatniej chwili zatrzymali go obrońcy. Były piłkarz Legii Warszawa był już sfrustrowany tą sytuacją, a po meczu ze "Stalówką"pół-żartem pół-serio stwierdził, że chyba wisi nad nim klątwa. Radość po trafieniu z łęcznianami pokazała, że zrzucił ze swoich barków presję, co może mu pomóc wiosną już na ligowych boiskach.
http://www.cozadzien.pl/sport/transfery-w-radomiaku-walka-na-skrzydle-i-czekanie-na-napastnika/53592
Trafienie docenił też trener Dariusz Banasik. - Miał bardzo łatwą sytuację, dostał piłkę wycofaną na piąty metr i dziwne, żeby tego nie wykorzystał, ale fajnie że strzelił - skomentował. Dziwne, ale możliwe. Wszak chwilę wcześniej podobnej piłki nie wykorzystał Jakub Rolinc, który trafił tylko w obrońcę. Warto dodać, że Mikita wykorzystał podanie Macieja Filipowicza.
Awantura
Co to za zimowe przygotowania bez zadymy na boisku? W ostatnich meczach Radomiaka obserwujemy ostrą grę z obu stron. Doświadczył tego wspomniany wcześniej Bruno Luz, który po faulu postanowił zrewanżować się na rywalu. To z kolei wywołało szarpaninę na boisku. Koledzy z drużyny szybko rzucili się na rywali, żeby obronić Portugalczyka. A przeciwnicy dłużni nie byli, o czym przekonał się chociażby Meik Karwot, odepchnięty przez piłkarza z ósemką na koszulce. W ubiegłym roku podobną sytuację obserwowaliśmy podczas sparingu Radomiak z Zagłębiem Sosnowiec. Wówczas obiektem agresji był Chinonso Agu. Rywale "Zielonych" chyba nie lubią egzotycznych kolegów po fachu.
http://www.cozadzien.pl/zdjecia/radomiak-radom-gornik-leczna/53571
Wynik awantury mogło przesądzić pytanie z trybun. Po tym, jak kibice uprzejmie zapytali piłkarzy z Łęcznej, czy chcą wrócić autokarem do domu, wszyscy rozeszli się w swoje strony. Nie dziwimy się, jako eks-koledzy z szatni Michała M. (TUTAJ wyjaśnienie) mogą być wyczuleni na zapytania o środek transportu...