MOS „Pałacyk”, jak informowaliśmy niespełna miesiąc temu, nie otrzymał subwencji oświatowej - prowadzący nie złożyli o czasie wymaganych dokumentów do magistratu (czytaj – TUTAJ). Miasto w ostatnich dniach przyznało placówce subwencję, ale tylko na 21 podopiecznych. Taka liczba była deklarowana przez MOS pod koniec września ubiegłego roku. Obecnie w placówce jest 46 podopiecznych. Czy w takim razie „Pałacyk” jest wydolny finansowo? Jak się dowiedzieliśmy, pracownicy ośrodka mieli opóźnione wypłaty.
NIEJASNE PRZEPISY
- Mieliśmy przejściowe problemy finansowe, pensje za grudzień były wypłacone dokładnie z 20-dniowym opóźnieniem. Teraz zostały już wypłacone - mówi Adela Burakowska, dyrektorka MOS „Pałacyk” - . Od początku istnienia, czyli od lipca 2013, kiedy rejestrowaliśmy placówkę deklarowaliśmy, że jest ona przeznaczona dla 60 osób. Było to potwierdzone w wielu dokumentach. Faktycznie nie złożyliśmy jednego druku do Urzędu Miejskiego. Czujemy się pokrzywdzeni, ponieważ różne wydziały wiedziały o powstaniu takiej placówki i planowanej ilości miejsc. Zabrakło nam informacji od kompetentnych urzędników o konieczności złożenia konkretnego dokumentu. Stąd zrodziło się to całe zamieszanie jesienią.
- Wiemy, że pracownicy Urzędu Miejskiego wyjaśniają z ministerstwem, jak interpretować obowiązujące przepisy. My również będziemy interweniowali w tej sprawie. W MOS-ach jest inaczej niż w szkołach, podopieczni są przyjmowani cały rok, dlatego kwota przyznawanej subwencji się zmienia. Mamy nadzieję, że tę sprawę uda się załatwić pozytywnie i otrzymamy odpowiednią subwencje, a nawet wyrównanie zaległych – wyjaśnia Bartosz Burakowski z MOS „Pałacyk”.
Jak MOS przetrwa do czasu wyjaśnienia sprawy subwencji? Jako placówka niepubliczna może pozyskiwać pieniądze z różnych źródeł. - Naszym zadaniem jest utrzymanie ośrodka i zdobycie funduszy. Subwencja to tylko niewielka część kosztów, które ponosimy, aby utrzymać placówkę – mówi Bartłomiej Burakowski, członek zarządu MOS.BRAK NADZORU?
Właściciele MOS nie chcieli odnosić się do bardzo niepochlebnych komentarzy, które pojawiają się w Internecie na temat "Pałacyku". Do naszej redakcji też zgłosiły się osoby z krytycznymi uwagami wobec MOS - jednak anonimowo. Wśród nich są przede wszystkim zarzuty braku nadzoru pedagogicznego, tolerowanie tzw. fali wśród młodzieży. Państwo Burakowscy przyznali, że zachowanie niektórych podopiecznych jest bardzo trudne. Potwierdzili, że zdarzają się przypadki bójek, agresywnego zachowania, podejrzenia o posiadanie narkotyków przez młodzież i ucieczki. Stwierdzili jednak, że na tym polega praca z trudną młodzieżą, a oni ze swoich zadań wywiązują się najlepiej jak potrafią. Natomiast niepokojące incydenty zgłaszają na policję (sprawdziliśmy: w zeszłym roku zgłoszeń z MOS na policje było 8 - przyp. red.).
Zapytaliśmy również o możliwość palenia papierosów przez podopiecznych na terenie ośrodka. Wcześniej udało nam się ustalić, że małoletni podopieczni MOS „Pałacyk” mają przyzwolenie na palenie. Doszło nawet do sytuacji, że placówka poprosiła opiekunów prawnych o podpisanie zgody na palenie na terenie MOS. Jedna z takich próśb dotarła do Placówki Wielofunkcyjnej „Słoneczny Dom” w Radomiu, której 17-letnia wówczas podopieczna przebywa w MOS „Pałacyk”.
- U nas takie zachowanie podopiecznych jest niedopuszczalne i walczymy z nim. Odpisaliśmy, że absolutnie nie godzimy się, aby nasza wychowanka mogła palić, przebywając w ośrodku – przyznaje Ewa Drelewska, dyrektor placówki wielofunkcyjnej „Słoneczny Dom”.
- Istnieje problem palenia w tego typu placówkach. My zbieramy zgody prawnych opiekunów. Jeżeli zezwalają na palenie 2-3 papierosów, my również się na to godzimy. I podopieczni mogą to robić w obrębie budynku – wyjaśnił Bartłomiej Burakowski. - W opisywanej sytuacji wychowanka twierdziła, że ma zezwolenie na palenie w domu dziecka, dlatego wystosowaliśmy takie pismo. Nie otrzymała zgody od prawnych opiekunów, więc u nas ma zakaz palenia.