Patrycja Zywert – aktorka w Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego w Radomiu. Ma na swoim koncie wiele ról. Obecnie można ją zobaczyć w przedstawieniach: „Pamiętnik narkomanki” w reż. Grzegorza Matysika, „Tajemniczy ogród” i „Alicja w Krainie Czarów” w reż. Cezarego Domagały, „Skrzypek na dachu” i „Siostrunie” w reż. Macieja Korwina, „Piaf”, „Carmen Latina” oraz „Czego nie widać” w reż. Tomasza Dutkiewicza.
1. Decyzję o aktorstwie podjęłam...
-Ta decyzja podjęła się sama. Scena była w moim życiu obecna od zawsze. Pochodzę z rodziny, która jest w części artystyczna, śpiewam od zawsze, więc i aktorstwo, które również mnie fascynowało, było w nim obecne. Jasna sprawa… najpierw były przerabiane sukienki mojej babci, buty mamy i cioci i odgrywanie scen, które znałam z filmów czy z ukochanego od zawsze „Kabaretu Starszych Panów”. Zawsze jednak, mimo ukończonych studiów pedagogicznych i wokalnych, wiedziałam, że to aktorstwo jest dla mnie.
2. Teatr jest dla mnie…
-Domem, miejscem pracy, miejscem spełniania się, częścią życia. Widzę go na pewno w kilku aspektach.
3. Największym wyzwaniem było…
-Zdecydowanie zdanie egzaminu eksternistycznego! Prawie 10 lat od momentu, kiedy w ogóle zdawałam jakiś egzamin, świadomość tego, co zazwyczaj rozchodzi się pocztą pantoflową (Aaa… ratuj się, kto może, ten egzamin zdaje niewielki odsetek ludzi)! Ogromne emocje i niesamowita satysfakcja.
4. Debiut wspominam…
-Oj wspominam, wspominam coraz częściej, tym bardziej, że za chwilkę mija 10 lat, od kiedy po raz pierwszy stanęłam na scenie. To były „Gry Adama” w reż. Radosława Figury na deskach warszawskiej Starej Prochowni. Partnerował mi między innymi: Sebastian Cybulski. To był drugi rok Szkoły Aktorskiej. Hmm… dużo emocji, nowych spraw, miło się to wspomina.
5. Przed wyjściem na scenę…
-Zawsze po tysiąc razy sprawdzam rekwizyty, poprawiam kostium, myślę o nastroju, w jakim jestem tego dnia i o tym, co wydarzy się za kilka chwil, „ustawiam i porządkuję motylki w moim brzuchu”. :)
6. Z tremą radzę sobie…
-Ocenę, czy radzę sobie z tremą pozostawię widzom. To oni są trzecim okiem, które to weryfikuje. Na pewno trema daje tak zwanego kopa i z tego, co pamiętam, na mnie zawsze działała pozytywnie. To są właśnie te teatralne motylki, więc inaczej niż pozytywnie ich nie widzę.
7. Wymarzona rola to…
-Każda, którą już zagrałam była na swój sposób wyzwaniem. Miałam to szczęście, że były wśród nich, także moje wymarzone. Ale ta lista jest długa i na pewno niejednorodna. Szczegółów nie zdradzę. :)
8. Warsztat aktorski szlifuję...
-Każda próba i każdy spektakl to szlifowanie warsztatu aktorskiego. Poza tym to, że na co dzień śpiewam także motywuje mnie do trzymania formy, dbania o sprawny aparat mowy i sprawne ciało. Przez lata tańczyłam (klasyka, flamenco, jazz), a to na pewno pomaga, zwłaszcza kiedy na scenie mam okazję łączyć taniec, śpiew i grę aktorską. Za to też Kocham ten zawód.
9. Postać, z którą się utożsamiam...
-Każda, z chwilą, kiedy wchodzę na scenę. I Pinokio to ja, i powstała z grobu Fruhma Sara, i zaćpana Baśka, i sepleniący Postrzelony Zając, i garbata zazdrosna Martirio, i Anioł z „Hioba” to też po trosze ja. Jest jak do tej pory jedna postać, która poprzez kulturę i wiarę jest w 100 % mną i jest mi bliska także poza sceną – to Hudel ze „Skrzypka na dachu”.
10. Publiczność podczas spektaklu…
-Jest moim trzecim okiem, wyzwaniem (zwłaszcza ta najmłodsza, która jest najostrzejsza, potrafi wyczuć każdy fałsz, ale też nagrodzić w piękny, bezpośredni i całkowicie bezpretensjonalny sposób), najważniejszym odbiorcą. Bez publiczności znikamy.
11. Wzorem warsztatu aktorskiego jest dla mnie…
-Jest wiele aktorek i aktorów, którzy są dla mnie wzorem. Tak naprawdę możemy się uczyć od wszystkich, z którymi jesteśmy na scenie. Ale gdybym miała podać nazwiska, byłyby to zdecydowanie trzy osoby: Meryl Streep, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik i Janusz Gajos.
12. Chciałabym jeszcze osiągnąć…
-Nie powiem, nie lubię zapeszać. :)
13. Nie wyobrażam sobie życia bez…
-Miłości… Rodziny… Teatru… Jedzenia… Emocji.
Foto: Teatr Powszechny w Radomiu.