Podczas poniedziałkowej sesji radni ponownie zajęli się uchwałą w sprawie wysokości stawek opłaty targowej. Ponownie, bo w do poprzedniej, przyjętej pod koniec ubiegłego roku Regionalna Izba Obrachunkowa wyraziła zastrzeżenia, trzeba ją więc było poprawić. Zgodnie z dokumentem mamy w mieście siedem legalnych targowisk, cztery przy cmentarzach oraz dwie giełdy samochodowe. W tych miejscach opłaty są zdecydowanie niższe niż w innych miejscach, gdzie odbywa się handel. Jeśli ktoś sprzedaje np. jajka z koszyczka na legalnym bazarze, zapłaci 2,20 zł za dzień. Jeśli robi to na ul. Żeromskiego, stawka dziennej opłaty wynosi już 5 zł. Mający stragany poza targowiskami wymienionymi w projekcie uchwały zapłacą za dzień 60 zł (stanowisko do 4 m kwadratowych) albo 120 zł (stanowisko za każde rozpoczęte 4 m powyżej) Handel z samochodu – w zależności od tonażu – to wydatek rzędu 75 lub 150 zł dziennie.
- Opłaty na legalnych bazarach wzrosły o kilkadziesiąt groszy w stosunku do tych, które obowiązywały w poprzednich latach – tłumaczył wiceprezydent Konrad Frysztak.
Jednak dyskusję zdominował temat nie wysokości opłat, a działalności targowiska – czy raczej targowisk – przy ul. Czachowskiego. - Najbiedniejsi stracą na tej uchwale najwięcej – przekonywał Grzegorz Stachura, przedstawiciel kupców z ul. Czachowskiego. - Po podniesieniu opłat, o parę tysięcy procent, miesięczne opłaty dla nas wyniosą nawet 3 tys. zł. Nie wszyscy zdecydują się handlować nadal, a więc kilkadziesiąt osób straci pracę. Takie opłaty są restrykcyjne. Stracą też klienci, często starsi, którzy u nas robią zakupy, a po wprowadzeniu tych stawek będą skazani na Kaufland. Zamiast pomagać mikrofirmom, chcecie państwo generować klientów urzędu pracy.
Część radnych przytaczała argumenty mieszkańców bloków w sąsiedztwie targowiska, którzy owo sąsiedztwo określają mianem wysoce uciążliwego – po handlujących zostają sterty śmieci, samochodu nie można zaparkować, bo wszędzie stoją auta kupców, nowa ul. Dzierzkowska już jest rozjeżdżona, a najgorsze jest to, że niektórzy wykorzystują otwarte klatki i zakamarki budynków do załatwiania potrzeb fizjologicznych. Kupcy odpierali zarzuty – maja podpisane umowy na wywóz śmieci, z toalety mogą korzystać w barze, a teren został wyrównany i utwardzony gruzem.
Takich miejsc, gdzie jedni sobie handlują, a drudzy kupują świeże warzywa czy owoce pod blokiem powinno być w mieście jak najwięcej – przekonywał Ryszard Fałek, ale był to głos odosobniony.
Dariusz Wójcik, Dawid Ruszczyk i Marta Michalska-Wilk przekonywali, że miasto ma nie tylko prawo, ale i obowiązek dbać o przestrzeń publiczną, a targowisko przy ul. Czachowskiego urąga normom sanitarnym. - Chodzi o to, żeby handel ucywilizować. Targowisko powinno mieć utwardzoną nawierzchnię, węzeł sanitarny, doprowadzoną wodę, ochronę czy służbę porządkową, umowy na wywóz śmieci i porządne stanowiska do handlu – wyliczali.
Jeśli pozwolimy, żeby na każdej wolnej działce było nielegalne targowisko, to za chwilę będzie w Radomiu totalny syf – zauważył wiceprezydent Frysztak.
Kupcom z ul. Czachowskiego dyskutanci proponowali przenosiny na legalnie działające bazary; np. na ul. Śląskiej jest w tej chwili 50 miejsc wolnych, są wolne miejsca na Korei i na ul. Królowej Jadwigi. A jeśli nie chcą się przenosić z Czachowskiego czy Dzierzkowskiej, powinni naciskać na właścicieli terenu, by ci go ucywilizowali, a potem wystąpili do miasta z prośbą o ewentualne zalegalizowanie.
Za przyjęciem uchwały opowiedziało się 17 radnych, nikt nie był przeciw, a siedem osób wstrzymało się od głosu.