Mecz Radomiaka ze Stalą Stalowa Wola najlepiej podsumował chyba gniazdowy "Zielonych", który w 80. minucie meczu próbując obudzić tych, którzy zasnęli i zachęcić ich do dopingu, krzyknął przez megafon: "10 minut zostało, chu... jest niesamowita". Spotkało się to z pożądaną reakcją: stadion ożył, by nagrodzić to trafne spostrzeżenie brawami, a piłkarze ożyli, by strzelić zwycięskiego gola. Sprawy w swoje ręce, jak za poprzednich lat, wziął Leandro, który jakimś cudem nadal nabiera obrońców na swoje firmowe zagrania, a ci jakimś cudem wciąż nie nauczyli się, że zatrzymywanie Brazylijczyka wślizgiem w polu karnym ma mniej więcej tyle samo sensu, co jego faul w Pruszkowie. Leandro odkupił winy, został bohaterem, dopisał pierwsze trafienie do swojego wiosennego dorobku i już tylko dwa trafienia dzielą go od jubileuszowej bramki numer 100. Brazylijczyk był czołową postacią, drugim najlepszym zawodnikiem na boisku (pierwszego wymieniam później, podium uzupełnia Jakub Wawszczyk). Nie chcąc już przesadnie marudzić na poziom, stwierdzę żartem, że Radomiak po prostu chciał przygotować fanów na to, co w niedzielę pokaże reprezentacja Polski. Tam sprawę uratował Robert Lewandowski. Jaka drużyna, taki Leandro.
http://www.cozadzien.pl/sport/radomiak-wymeczyl-wygrana-ze-stala/54761
Czesio chce być Czesiem
W polskiej piłce często bywamy świadkami paradoksalnych sytuacji. Przed startem sezonu ROW Rybnik ogłosił, że zespół poprowadzi Dariusz Siekliński, który jednocześnie... prowadził czwartoligową Pcimiankę Pcim. Z pracy w Pcimiu nie zrezygnował, bo w Rybniku był tylko teoretycznie. Jego obecność była konieczna, bo miał wymagane dokumenty do pracy w drugiej lidze, których nie posiadał Roland Buchała. Nikt tego nie ukrywał, na konferencjach pojawiał się Buchała. O krok dalej poszli natomiast w Stalowej Woli. Co prawda w mediach można było przeczytać, że Czesław Palik w "Stalówce" został zatrudniony z uwagi na posiadaną licencję, ale to on, a nie Wojciech Fabianowski, czyli prawdziwy trener, wyszedł na konferencję prasową.
http://www.cozadzien.pl/sport/trener-radomiaka-o-formie-zawodnikow/54834
I to był błąd, bo sam siebie zdemaskował. Wiekowy trener na konferencji, powiedzmy sobie szczerze, plótł trzy po trzy, jakby wcale nie oglądał meczu. - W 59. minucie meczu czerwona kartka, ja takich fauli widziałem w karierze wiele. Sędzia gwizdnął karnego, trudno. Nie musieliśmy tej kartki dostać, bo można było karnego dostać bez kartki czerwonej - wypalił Czesław, nomen omen, Palik. Problem w tym, że kartka była nie w 59., a w 52. minucie gry i z karnym nie miała nic wspólnego, bo ten został podyktowany... pół godziny później. Można przysnąć, ale żeby aż tak?
Idąc jednak dalej, Czesław Palik, dawniej trener m.in. słynnego Stasiaka KSZO Ostrowiec, czy Korony Kielce, został pociągnięty za język, by przypomniał historie z czasów rywalizacji z Radomiakiem. Tych co prawda nie przytoczył, ale i tak było ciekawie. - Dzisiaj miałem przygodę, bo pojechałem przed meczem na boisko Radomiaka i zastałem zamkniętą bramę. Dopiero kibica zapytałem, gdzie Radomiak gra - zdradził trener "Stalówki". Cóż, wynika z tego, że trener nie tylko jest oderwany od rzeczywistości w sprawach boiskowych, ale i ogólnych. Wyjaśnia się też, dlaczego Stalówka przegrała w Radomiu, bo jeśli "trener" analizuje rywala tak, że nie wie nawet, gdzie ten rozgrywa mecze, to ciężko o skuteczną taktykę...
http://www.cozadzien.pl/sport/dominik-sokol-nie-zagra-z-niemcami/54853
Oczywiście to już ironia, stąd też cudzysłów przy słowie "trener". Bo przecież ciężko tak nazywać kogoś, kto na mecze nie jeździ z zespołem, tylko z żoną samochodem, przez co zamiast do "swoich" podopiecznych, trafia na plac budowy. Notabene - żoną, która ewidentnie nie zgadzała się ze słowami trenera Dariusza Banasika dotyczącej dobrej pracy sędziego, co głośno kwestionowała na konferencji prasowej. Wygląda na to, że "Czesio już nie chce być trenerem Czesławem, Czesio chce być Czesiem".
Goście, goście
Spotkanie Radomiaka ze Stalą Stalowa Wola przyciągnęło na trybuny wielu znamienitych gości. Mecz obserwował m.in. Józef Antoniak, legendarny trener "Zielonych", który awansował z zespołem do ekstraklasy. Warto także odnotować obecność Sonii Śledź, niedawnej gwiazdy Canal + Sport, czy też niedawnej gwiazdy... Radomiaka - Matthieu Bemby, który tym razem obserwował poczynania swoich kolegów z szatni z wysokości trybuny vip. Spotkanie w Radomiu było też punktem "wycieczki" na mapie podróży Krzysztofa Przytuły, dyrektora sportowego ŁKS-u Łódź. Nie ma co dorabiać do tego większych teorii, bo pracownik łódzkiego klubu regularnie podróżuje po kraju i ogląda mecze na różnych poziomach ligowych, zresztą - taka praca skautów, czy dyrektorów, a Przytuła nie jest jedyną personą śledzącą poczynania radomskich zawodników. Oficjalnych informacji na temat tego, kogo konkretnie obserwował pracownik ŁKS-u nie ma, być może sam chciał tylko sprawdzić co "sklep ma na półkach", ale nieoficjalne w kręgach zainteresowań mogą być Michałowie: Kaput i Grudniewski. Ten drugi już w przeszłości miał być sondowany w kontekście przejścia do Łodzi. Jeśli faktycznie obrońcę obserwował dyrektor sporty ŁKS-u, to ten wystawił sobie świetną recenzję, bo był tego dnia najlepszy na boisku.
Cząstka ekstraklasy
Jakiś czas temu poruszałem temat braku promocji spotkań Radomiaka. Niedługo potem marketing zadbał o to, by na mieście pojawiły się plakaty, co było małym kroczkiem w kierunku wypełnienia obiektu MOSiR-u. Frekwencja się poprawiła, a klub robi kolejny krok w kierunku przyciągnięcia ludzi na mecze. Wiadomo, że druga liga to druga liga - poziom nie wszystkich przyciągnie na trybuny, nawet w słoneczny dzień, jeśli do Radomia przyjedzie Stal Stalowa Wola, a nie Widzew Łódź. Nawet kluby z Ekstraklasy muszą się wysilać, by ktoś... kupił bilet za 10 zł. Tak, w takiej samej cenie, jak na Radomiaka, można było pójść na mecz Arki Gdynia, a mimo to klub zachęcał do zakupu wejściówek obwieszczając, że lepiej wydać dyszkę na Arkę niż na kebaba.
http://www.cozadzien.pl/sport/dariusz-banasik-to-nie-byl-slaby-mecz-radomiaka/54830
W Radomiu tymczasem pojawiła się iście ekstraklasowa oprawa spotkań. Występ cheerleaderek przed meczem i w przerwie - fajna ciekawostka, duży plus, coś się dzieje, ludzi to zainteresowało - patrząc na odbiór zdjęć z ich pokazu. Kolejna sprawa - konkurs w przerwie. Kibice mogli wygrać karnet lub podwójne zaproszenie na kolejny mecz. Niby błahostka, ale znów - coś się dzieje, murawa w przerwie nie stoi pusta, jest interakcja z kibicem, a to bardzo pozytywna i potrzeba rzecz. Tak samo, jak prezentacja składu z udziałem młodych adeptów futbolu, która od jakiegoś czasu towarzyszy meczom Radomiaka. Wyróżnić warto zwłaszcza odtwórcę roli Leandro, który niestrudzony zimnym prysznicem dzielnie machał flagą w klubowych barwach.
Jedyny minus? To, że wciąż niesprawny jest system sprzedaży biletów. W tym przypadku nie było nadkompletu kibiców, jak na Widzewie, ale jeśli naprawdę na meczu ze Stalą frekwencja była taka sama, jak na Rozwoju plus kibice gości to... nie, jest to po prostu niemożliwe. Zresztą - szybkie porównanie. Pierwsze zdjęcie: mecz z Rozwojem. Drugie - ze Stalą.
Z drugiej strony? Praktycznie pełna trybuna. Zobaczcie sami poniżej, razem z całą galerią zdjęć Emila Ekerta. Jest na co popatrzeć, bo znajdziemy tam m.in. wojowniczą pozę Adama Banasiaka, czy Patryka Winsztala przymierzającego się do wypłacenia sztuki bramkarzowi Stali. Polecam!
