Tydzień temu Państwowa Komisja Wyborcza podjęła decyzję o odrzuceniu sprawozdania wyborczego Prawa i Sprawiedliwości. Tym samym partia straci kilka, a może nawet kilkadziesiąt milionów złotych w najbliższych latach. - Trudno mówić, że to decyzja Państwowej Komisji Wyborczej. To decyzja wydana pod dyktando premiera Tuska i jego ministrów, którzy wywierali naciski na PKW po to, aby ta odebrała pieniądze opozycji. Ta decyzja zmierza w kierunku likwidacji Prawa i Sprawiedliwości, bo wiadomo, że bez pieniędzy nie ma możliwości działania. Jednocześnie to skoordynowana akcja, bo nagle bank przejęty przez tę koalicję, zaczął nam naliczać wysokie, karne odsetki - mówi Marek Suski, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
- Sprawozdanie komitetu wyborczego Prawo i Sprawiedliwość było weryfikowane przez biegłego rewidenta, który nie dopatrzył się w nim żadnych uchybień. Mało tego, każdy komitet, każda partia miała do końca lutego czas na to, żeby przedstawić dowody na to, że łamane są przepisy prawa i zasady zawarte w kodeksie wyborczym. Nie było żadnych wskazań do tego czasu, które świadczyłyby o tym, że Prawo i Sprawiedliwość łamie prawo - dodaje Wojciech Skurkiewicz, senator Prawa i Sprawiedliwości.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości podkreślali na konferencji prasowej, że chwalenie się tym, co udało się zrobić w trakcie sprawowania władzy, nie jest niczym złym. - Naturalne w polityce jest to, że ci, którzy realizują swoje obietnice, a Prawo i Sprawiedliwość to robiło, przedstawia później sprawozdanie i chwali się tym, mówi o tym, informuje. Platforma Obywatelska tego nie może zrobić, więc zajęła się likwidacją polskiego systemu politycznego - ocenia Andrzej Kosztowniak, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
PKW przy uzasadnieniu tej decyzji podnosiło kwestię m.in. pracowników Rządowego Centrum Legislacji, którzy mieli prowadzić kampanię na rzecz jednego posłów, spotu Zbigniewa Ziobry czy organizacji dwóch pikników wojskowych. - Premier Donald Tusk wzywał swoich ministrów, żeby szukali haki na Prawo i Sprawiedliwości. Zostało do tego wyznaczonych kilkuset urzędników. I co się stało? Wyszukano różne rzeczy np. to, że na wręczaniu samochód strażackich pojawiali się politycy Prawa i Sprawiedliwości. Skoro to jest przestępstwem to politycy z innych opcji też się tego dopuścili. Przykładem jest wicemarszałek Rajkowski, którego widziałem w samochodzie strażackim, jak na tej imprezie eksponował swoją osobę. Takie osoby też powinny być poddane badaniu - stwierdził Suski.
Poseł Suski powtórzył zarzut posłanki Anny Kwiecień z wtorkowej Porannej Rozmowy. Dzień później - również w Porannej Rozmowie - odniósł się do niego wicemarszałek Rajkowski. - W czasie trwania kampanii wyborczej nie agitujemy na rzecz partii politycznych podczas takich eventów. To, że ja przekazuję kluczyki to kwestia też zapraszania tych samorządów, które były. Nigdy z moich ust nie padło stwierdzenie, że jestem reprezentantem Platformy Obywatelskiej, w trakcie kampanii wyborczej to już na pewno. Przy każdym wystąpieniu polityków Prawa i Sprawiedliwości, szczególnie w kampanii, jest szczególne podkreślanie nazwy tej partii - tłumaczył Rajkowski.
Całą sytuację związaną z decyzją PKW i komentarzami o niszczeniu demokracji przez Platformę Obywatelską komentował we wtorek poseł Konrad Frysztak. - Nie przypominam sobie takich wypowiedzi, gdy PKW odbierało subwencję PSL-owi czy karało za techniczny błąd w rozliczeniu partię Nowoczesna, która według moich informacji do tej pory spłaca długi z kampanii z 2018 r. To nie jest decyzja rządu do opozycji, to decyzja PKW w stosunku do jednej z partii politycznych - wyjaśniał Frysztak.
Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało, że każdy parlamentarzysta oraz europoseł będzie przelewał miesięcznie na konto partii określoną kwotę. Partia liczy też na darowizny od swoich wyborców. Jednocześnie była partia rządząca zapowiada złożenie odwołania do sądu na decyzję Państwowej Komisji Wyborczej.